Polska - Turcja 62:59 STATS
Po bardzo trudnym meczu Polacy pokonali reprezentację Turcji, pomimo dziesięciopunktowej straty do przerwy. Polski zespół w jedno popołudnie zaliczył drogę z piekła do nieba. W zwycięstwu biało-czerwonych swój wielki udział miała wrocławska publiczność, która ogłuszającym dopingiem rozpraszała rywala, a ostatnie dwie minuty meczu oglądała na stojąco.
Przed meczem zanurzyłem się w przemyśleniach dotyczących jakże potrzebnych naszemu zespołowi zmian. Na trybunach można było usłyszeć wiele negatywnych głosów na temat rotacji trenera Szambelana (a raczej jej braku). Polacy calutki turniej grają niezwykle wąskim składem, co na zespole odbiło się bardzo szybko, bo już w meczu z Chorwacją. Zastanawiałem się,czy trenerom wystarczy odwagi, by w zestawieniu dokonać radykalnych zmian ? Naiwnie liczyłem na to, że nasi wyjdą zmienioną pierwszą piątką, że wprowadzą element zaskoczenia. Jak daleki byłem od prawdy, pokazały pierwsze minuty spotkania. Polska zagrała najgorsze pierwsze 20 minut od dawna, a na trybunach liczba niecenzuralnych słów równała się słowom otuchy. Biało-Czerwoni bali się postawić strefę, która w ich wykonaniu jest bardzo niedopracowana. Kryjąc 1 na 1 pozwalaliśmy Turkom na penetracje pod kosz, które często kończyły się punktami. W dodatku bardzo pasywnie na deskach grali nasi podkoszowi. Przegrywaliśmy walkę na tablicach praktycznie w każdej możliwej sytuacji. Bardzo źle prezentował się szczególnie wyraźnie wycieńczony turniejem Przemysław Karnowski. Do przerwy 31:41 dla gości. Na trybunach minorowe nastroje, głosy frustracji.
Co do rotacji - trener Szambelan poniekąd przyznał się do błędu, na początku drugiej kwarty wystawiając do gry Daniela Szymkiewicza. Do tej pory nie na żarty przyspawany do ławki gracz sopockiego Trefla wniósł do gry Polaków wiele świeżości, dał odpocząć Grzegorzowi Grochowskiemu. Pomysł na rotowanie składem naturalnie okazał się słuszny. Szkoda, że trenerzy po Szymkiewicza sięgnęli tak późno.
Czwarta kwarta meczu to brak jakiejkolwiek rotacji. Ostatnie bodajże 8 minut Polacy grali jednym składem !!! Nasuwa się pytanie jaki jest sens trzymania w nieskończoność przyklejonych do siedzisk Kacpra Borowskiego, Kuby Koelnera i Łukasza Bonarka ?
Polacy wygrywają charakterem. Błędy krótkiej rotacji zostają na moment zamiecione pod dywan. Wystarczy jeden ruch serbskiej kończyny, by kłęby kurzu spod dywanu wyszły na światło dzienne. Naszym pomogła wspaniała publiczność, pomogło też trochę to, że Turcy nie trafili z otwartej pozycji rzut zza łuku na dogrywkę w ostatnich sekundach meczu. Kto wie, naszym mógł wtedy pomóc nieprawdopodobny pisk w zgodzie z wrzaskiem, który wydobył się w tej ostatnie akcji z trybun.
J. Grzeliński - krótki epizod. Przy wyższym od niego o 16 cm Sipahim nie miał czego na boisku szukać.
M. Michalak - w drugiej połowie wykonał rzecz niezwykle istotną - w chwili kryzysu w grze Polaków, agresywnie penetrował pod kosz, co kończyło się faulem i rzutami osobistymi dla naszego kapitana. Bardzo mądra decyzja. Do tego wszystkiego dołożył jakże ważne celne rzuty trzypunktowe.
G. Grochowski - nieskuteczny, więcej strat od asyst. Nie zmienia to faktu, że jest to istotny gracz zespołu, z niepodważalną pozycją w składzie. Dostał dziś nieco więcej odpoczynku.
F. Matczak - jest bez formy. Powroty po kontuzji nie są jednak łatwe. Kolejny słaby mecz zielonogórzanina. Wolny na nogach w obronie, bezproduktywny a ataku. Trener Szambelan - nie wiedzieć czemu - bardzo na Filipa stawia, nie zważając na jego słabości.
M. Ponitka - nie ma spotkania w którym nie zaprezentowałby akcji magicznej, czyli takiej która jest jakby z innego wymiaru - tym razem zaskoczył pięknym reversem, czyli zdobycie punktów po ataku obręczy z jednej strony, a skończeniu akcji z drugiej. Powalczył o to nasze zwycięstwo. Mateusz ma już na koncie 6/6 z linii rzutów w wolnych w krytycznych momentach meczów (2/2 z Turcją). Tak naprawdę, bez jego motoryki i kapitalnego wyskoku (parę bezcennych dobitek) tego zwycięstwa by nie było. Módlmy się o jego zdrowie.
T. Gielo - niezwykle skuteczny a ataku, w obronie zaliczał świetne bloki. Nie uniknął jednak błędów, chociażby parokrotnie niedokładnie podając. Podsumowując, występ na plus.
D. Szymkiewicz - nareszcie dostał szansę gry. Niespodziewanie spełnia rolę rozgrywającego, co nie jest jego mocną stroną. Z drugiej strony raz dobrze wykończył kontrę, raz kapitalnie podawał pod kosz. Zrobił swoje - dał odpocząć kolegom. Jest żywym przykładem na to, że sztab trenerski popełnia wielki błąd,unikając zmienników jak ognia.
P. Niedźwiedzki - cichy bohater meczu. Autor niezwykle ważnych zbiórek w drugiej połowie. Bardzo efektywny w ataku. Gdy nie problemu z faulami, widać jak wiele potrafi.
P. Karnowski - wycieńczony turniejem, grą w koszykówkę. Słaniał się na nogach. Widzieli to wszyscy z wyjątkiem sztabu szkoleniowego.W pierwszej połowie nie wyskakiwał do zbiórek, nie był w ogóle agresywny na atakowanej tablicy. Mówiąc kolokwialnie - "zajeżdżany" przez trenerów. Takiej sytuacji Przemek długo nie wytrzyma. Łukasz Bonarek musi go odciążyć - po prostu musi.
Na koniec - niezwykle trafne stwierdzenia Mateusza Ponitki, wypowiedziane po meczu z Turcją (źródło polskikosz.pl):
O zwycięstwie zadecydowała nasza zespołowa postawa w drugiej połowie spotkania. Wreszcie wszyscy zrozumieli, że kluczem do zwycięstwa jest gra zespołowa, a nieindywidualne popisy. Każdy z nas zostawił dziś serce i to był klucz do zwycięstwa. Bardzo pomógł nam w dzisiejszym meczu Daniel Szymkiewicz, który wszedł na parkiet i miał dwie bardzo udane akcje.
Przemek [Karnowski - przyp. red.] jest nam bardzo potrzebny. Nie wiem, czy jest przemęczony. Wiem natomiast, że jest nam bardzo potrzebny i musi być eksploatowany. Nawet jeśli się źle czuje to musi grać. Teraz jest już gra dla prawdziwych mężczyzn.
Najbliższe mecze pokażą, czy Przemek Karnowski jest prawdziwym mężczyzną - takie wyzwanie zostało rzucone przez Mateusza Ponitkę.
A więc kto dziś najbardziej zawiódł ? Co zostało zamiecione pod dywan wraz z wielkim zwycięstwem Polaków? Niewątpliwie lepiej zachować mogli się nasi szkoleniowcy. Przyznanie się do błędu przez wystawienie Szymkiewicza, którego tak po meczu chwalił Ponitka, to tylko półśrodek. Na szansę czekają inni. Jeszcze jedna rzecz, co do coachów - w jednej z przerw na żądanie czteroosobowy sztab trenerski przez 90 % czasu, kumulując się w kręgu, zastanawiał się co przekazać koszykarzom. Prostym rachunkiem można obliczyć, że na przekazanie założeń taktycznych został bardzo krótki czas. Co do zagrywek - pamiętacie akcję na 3 sekundy przed końcem jednej z kwart ? Polacy biorą czas, żeby wykonać akcję specjalnie na taki moment przygotowaną. I co ? I w niezrozumiały sposób piłka trafiła do Przemka Karnowskiego, który nie trafił przez ręce z półdystansu.
Asystent trenera Szambelana, człowiek który często przejmuje rolę tego pierwszego tak naprawdę coacha, Piotr Bakun dla polskikosz.pl :
Przemek jest po prostu zmęczony. Jednak turniej dopiero się dla niego rozpoczyna, a my będziemy umiejętnie szafować jego siłami i mamy nadzieję, że będzie wyglądał coraz lepiej.
Oby tak było.
Kolejny mecz z mocnymi Serbami. Przed nami kolejna walka na noże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz