PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 25-27.05.2011
Pierwszy dzień za nami. Oj działo się ! Wałbrzych pokazał swój niesamowity kibicowski potencjał. Działacze z Rady Rodziców młodzików Górnika udowodnili, że jeżeli się tylko chce to można. i w Wałbrzychu świetnie zorganizować zawody. Nasi wygrywają na otwarcie z Basketem Kwidzyn 84:70. Pomimo tego przed spotkaniem z Basketem Team Opalenica możemy mieć pewne obawy.
Na hali zjawiłem się jakoś około godz. 16. W momencie mojego wkroczenia na parkiecie w akcji prezentowały się zespoły z Wieliczki i Opalenicy. Szczerze mówiąc, przeżyłem szok (nie pierwszy tego popołudnia). Na trybunach zastałem nie do końca zorganizowany harmider tworzony przez rodziców graczy obu ekip. Usiadłem w rejonie opanowanym przez rezydentów miasta kopalni soli. Po krótkiej obserwacji kibiców z Małopolski doszedłem do wniosku, że ta kilkuosobowa grupa ma wielkiego i pozytywnego bzika na punkcie koszykówki (co można też powiedzieć o trenerach obu zespołów) - byli głośni, przeżywali każdą akcję swojego zespołu tak jakby zaraz miał się skończyć świat (czyżby wierzyli w wielki koniec świata z 21 maja ?). Za wielkie serce do basketu należą im się brawa. Niestety, w ich wielką sportową pasję wkradała się nerwowość, gdy ktoś niepowołany przecinał drogę łączącą ich oczy z parkietem. Kolejny szok przeżyłem chwilę później, przyglądając się boiskowym poczynaniom. Zarówno Opalenica jak i Regis prezentowały naprawdę bardzo skuteczną koszykówkę. Różnica polegała na tym, że Wieliczka postanowiła nie grać w obronie. Dlatego też przegrała to spotkanie 85:110. Koszykarze z Wielkopolski zaskoczyli przygotowaniem motorycznym. Nabuzowani jak po kilku dogłębnych łykach Red Bulla zabiegali swoich rywali niemiłosiernie. W barwach Basket Teamu w oczy rzucała się niesamowita zespołowość, a świetnym wyszkoleniem technicznych porażał zwłaszcza grający z nr 12 Patryk Stankowski. W Regisie mieliśmy przyjemność oglądać LeBrona Jamesa polskiej koszykówki młodzieżowej. Wysoki rozgrywający Wieliczki to Adam Kulasiak - autor aż 42 pkt i 18 zb (5x3). Kulasiak to wielki łowca punktów, który nie przepada za oddawaniem piłki kolegom. Pamiętam sytuację gdy w pięciu kolejnych akcjach ani razu nie odgrywał do kolegów z drużyny, decydując się na samotne zakończenia akcji. Trzeba przyznać, że potencjał w tym chłopaku jest ogromny. Aż boję się pomyśleć co to będzie gdy nauczy się podawać...
Piszę te słowa po godz. 23 więc jeżeli coś nie będzie się kleić kupy - wybaczcie. Przed pojedynkiem biało-niebieskich w hali zaczęli pojawiać się przedstawiciele wąskiej grupy społecznej jakiej są VIP-y. W naszym OSiRze nie zabrakło Jacka Krzykały, Andrzeja Adamka oraz Rafała Glapińskiego. Natomiast z tych, co tworzą obecną górniczą organizację, braków było niewiele. Na specjalne zaproszenie organizatorów do Wałbrzycha przybył ktoś jeszcze - największy chyba pasjonat młodocianych rozgrywek w Polsce, chodząca encyklopedia koszykówki młodzieżowej, Górnoślązak z krwi i kości, autor unikalnej i prestiżowej już w pewnych kręgach strony Śląska Koszykówka Młodzieżowa (www.skm.polskikosz.pl ,a mowa na niej o całej koszykówce młodzieżowej jaka ma miejsce między Odrą a Bugiem) - chodzi oczywiście o niejakiego Zibiego, który z zapałem robił zdjęcia, prowadził wywiady i nagrywał filmiki.
Czas na kolejną dawkę szoku pojawił się szybciej niż się tego spodziewałem, a dotyczył prezentacji. Coś pięknego i niezwykle efektywnego. Wow. Poszczególni biało-niebiescy niczym herosi wybiegali z hallu w momencie gdy nazwisko danego gracza rozbrzmiewało w głośnikach. Towarzyszył temu ryk kibiców oraz dopasowana idealne muzyka. Zdumieni byli wszyscy - kibice, sędziowie oraz rywale. Wybiegając nasi przybijali piątkę maskotce drużyny. Wyszło fantastycznie i fanatycznie. Majstersztyk.
Majstersztykiem była też całościowa organizacja imprezy. Darmowo białe koszulki z logiem Górnika, ulotki z programem meczowym (przy tworzeniu których to maczałem palce) oraz lizaki i kupony z szansą zgarnięcia nagrody ufundowanej przez sponsorów. Na balkonach zamontowane biało-niebieskie banery oraz balony tego samego koloru. Kapitalna robota bez dwóch zdań. Tak się przyciąga widzów na hale. Sam wrzuciłem swoje trzy grosze, gdy przekazałem swoją białą górniczą koszulkę młodszemu o dobrych parę lat kibicowi. Koszulka była przeznaczona dla mnie, jednak trudne do ukrycia pragnienie posiadania takiej samej koszulki przez tego młokosa skłoniło mnie do jej podarowania (oby ten młody kibic nie okazał się takim koszykarskim psychopatą co autor tego tekstu).
Co zapadło mi tego dnia najbardziej w pamięć ? Sam się sobie dziwię, ale był to ... zespół taneczny. Ogólnie jestem znany z tego, że wszelkie dancefloory mijam szerokim łukiem bo prezentuję się na nich gorzej od Adama Małysza i Mariusza Pudzianowskiego. Tym razem jednak chciałem przeskoczyć barierki i zatańczyć razem dziewczynami. Ależ to był show ! Godny półfinałów. 10-minutowy pokaz poruszył wszystkie kibicowskie zmysły i gdy piszę wszystkie to mam na myśli WSZYSTKIE. Bez wątpienia nikt się takiego występu nie spodziewał. Rytmiczne poruszanie pośladkami przez zespół "Fresh Crew" wywoływał rozkoszne odgłosy na trybunach: nie brakowało "uuua" czy "oooo". One naprawdę były "fresh".
Dobra, wracamy do rzeczywistości, do meritum, czyli do występu naszych koszykarzy. Co możemy powiedzieć o tym spotkaniu ? Mecz walki. Mecz błędów. To nie była ładna koszykówka. Górnicy walczyli nie tyle z rywalem, co z presją spoglądających na nich setek par oczu, spragnionych sukcesów wałbrzyskiego basketu. Musimy być zadowoleni z tego zwycięstwa. Co prawda nasi kontrolowali wynik, ale z drugiej strony nie omieszkali obnażyć swoich słabości. Gdyby nie świetna (jak z resztą przez cały sezon) postawa Maćka Krzymińskiego (29 pkt) to nie wiem jakby się ten mecz dla nas skończył. Wiele razy brakowało nam pomysłu na grę, mieliśmy też swoje problemy. Z powodu kłopotów z faulami wcześniej musiał odpocząć Łukasz Kołaczyński. Nasi łatwo dawali rywalowi przedostawać się pod kosz po penetracjach, które przeważnie kończyły się akcjami 2+1. Wciąż na potęgę szwankują u nas osobiste - trafiamy tylko 17 z 40 rzutów ! Na pocieszenie - świetnie spisujemy się na tablicach. Cichy bohaterem meczu jest Daniel Jarosiński (14 zb), który wykorzystał swój atletyzm w walce o zbiórkę. Duże słowa uznania należą się też Bartkowi Szmidtowi (double-double 15 pkt-13 zb). Tak naprawdę, to brawa trzeba kierować do całej rodziny Szmidtów, ponieważ ojciec Bartka mężnie wspomagał naszą liczną tego dnia grupę wsparcia, dając z siebie absolutnie wszystko.
Teraz czas na mecz z drużyną z Opalenicy, która po pierwszym dniu pozostawiła po sobie świetne wrażenie. Kochający kontry, grający szybką, dynamiczną koszykówkę chłopcy z Wielkopolski na pewno nie dadzą za wygraną. Siłą Basket Teamu jest zespołowość, czyli coś czego nam brakuje. Gra Górnika w ataku w zbyt dużej mierze opiera się na jednym zawodniku (Krzymiński). Przeciwstawienie jednego gracza na zabójczo atletyczną wielkopolską machinę skończy się dla nas tak samo mizernie jak dla jednowymiarowej ekipy z Wieliczki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz