Szukaj na tym blogu

czwartek, 30 czerwca 2011

Biało-Czerwone metamorfozy

Mistrzostwa Świata U-19 na Łotwie można uważać już za otwarte. Polacy w pierwszych meczu nie dali szans Tunezji, wygrywając 85:57. To, co rzuciło mi się w oczy to przedmeczowe zdjęcia niektórych naszych reprezentantów. Ze zdjęć aż bije blask metamorfozy oraz pragnienie osiągnięcia najwyższego stopnia wyrazistości.

Jak przez lata zmieniali się wciąż przecież młodzi polscy koszykarze ?

W tym departamencie największe wrażenie robi metamorfoza filigranowego rozgrywającego Jana Grzelińskiego (rocznik '94) - wielokrotnego Mistrza Polski w rozgrywkach młodzieżowych z WKK Wrocław, w tym tegoroczny złoty medalista U-18, gdzie Janek grał ze starszymi o rok kolegami.

Janek kiedyś
Janek dziś
O ile Grzeliński znacznie zredukował swoja fryzurę, to Daniel Szymkiewicz - walczący cały sezon z kontuzjami kolejny gracz z rocznika 1994 - wzbogacił się o dodatkowe owłosienie.

Daniel kiedyś
Daniel teraz  
Nie odnosicie wrażenia, że Daniel Szymkiewicz stał się młodszą wersją tego oto pana, hmm ??


Tak panie Meller - ma pan konkurencję.

Iście słowiańskiego zarostu doczekał się natomiast nasz podkoszowy - Przemysław Karnowski.

Przemek kiedyś
Przemek dziś
Czyż Karnowski nie wygląda teraz groźniej ? Respekt budzi zdecydowanie większy teraz, aniżeli w czasach ciasteczkowego potwora. Przemka i jego 212 cm w ciemnej uliczce spotkać bym nie chciał.

To nie koniec biało-czerwonych metamorfoz. Nasz podstawowy kreator gry, Grzegorz Grochowski nie chciał zostać w tyle. Czas na zabawę - znajdź różnicę pomiędzy poniższymi zdjęciami.







Pomiędzy jednym zdjęciem, a drugim minął rok. Widzicie już różnicę ?

Macie rację - chodzi oczywiście o tatuaż na lewym ramieniu. Grochowski z przytupem wszedł w dorosłość, gdzie prezentem na "osiemnastkę" okazało się to przedziwne malowidło.

Zmian jest więcej. Oto największa niespodzianka w meczowej dwunastce -  Michał Pietrzak:

  
Michał kiedyś

W poprzednim wpisie nazwałem Michała "blondynem". Szybko się okazało, że moje informacje są przeterminowane i kompletnie bezużyteczne w perspektywie dnia dzisiejszego:


Reszta zawodników ewoluowała wyłącznie na płaszczyźnie sportowej (Niedźwiedzki, Gielo, Ponitka). Biało-Czerwone metamorfozy oceniam pozytywnie. Zawodnicy są młodzi, mają prawa do eksperymentów, które zadziwiają kibiców. Dopóki korekty w wyglądzie nie będą kolidować z wahaniami formy - wszystko jest w porządku.

wtorek, 28 czerwca 2011

MŚ U-19, czyli początek trudnych wakacji naszego eksportowego rocznika '93

Już 30 czerwca na Łotwie ruszają Mistrzostwa Świata U-19 (rocznik 1992 i młodsi) z udziałem reprezentacji Polski. Decyzją PZKosz oraz młodzieżowych reprezentacji, nasi jadą na Kurlandię zawodnikami rok, a nawet dwa lata młodszymi. Biało-Czerwoni to w takim układzie ta sama drużyna, która w 2010 roku w Niemczech zdobyła srebro MŚ U-17, a w tym roku w lipcu powalczy jeszcze we Wrocławiu o tytuł w ME U-18. Uff. Ciężki rok dla podopiecznych trenera Szambelana.

O łotewskich Mistrzostwach Świata U-19 w mediach informacji jest jak na lekarstwo. Myślami kibice są już w stolicy Dolnego Śląska na ME U-18, gdzie Mateusz Ponitka i spółka są faworytem do złota. Na Łotwie od zespołu z - pozwólmy sobie śmiało na to określenie - złotego rocznika nie powinniśmy oczekiwać cudów. Rywalizacja z rok czy dwa lata starszymi koszykarzami na tym poziomie może być trudna. Nie ulega wątpliwości, że Polaków czeka nie lada wyzwanie.

Grę na MŚ U-19 2011 Polacy zapewnili sobie szóstym miejscem w zeszłorocznych ME U-18. Wtedy to Polacy grali składem z niezbyt zdolnego rocznika 1992, wspieranym najlepszymi zawodnikami z rocznika 1993. Na MŚ graczy z '92 decyzją związku nie zobaczymy. Kadra Szambelana ma okazję potraktować łotewskie zawodny jako preludium wrocławskich ME, gdzie nasz "złoty rocznik" zagra już z rówieśnikami. A oto pełne zestawienie Polaków, którym w grupie A przyjdzie się zmierzyć w Valmierze z Rosją, Brazylią i Tunezją:

(Przynależność klubowa z sezonu 2010/11)

Grzegorz Grochowski - rozgrywający, 178 cm, SMS PZKosz Władysławowo
Mateusz Ponitka - niski skrzydłowy, 196 cm, AZS Politechnika Warszawa
Przemysław Karnowski - środkowy, 213 cm, SMS PZKosz Władysławowo
Jakub Koelner - rzucający obrońca, 180 cm, WKK Wrocław
Piotr Niedźwiedzki - silny skrzydłowy, 210 cm, WKK Wrocław
Michał Michalak - rzacający obrońca, 195 cm, Polonia 2011 Warszawa
Daniel Szymkiewicz - rzucający obrońca, 191 cm, Trefl Sopot
Tomasz Gielo - silny skrzydłowy, 203 cm, SMS PZKosz Władysławowo
Paweł Śpica - rzucający obrońca, 180 cm, Polonia Warszawa
Łukasz Bonarek - silny skrzydłowy, 200 cm, MKS Znicz Basket Pruszków
Jan Grzeliński - rozgrywający, 174 cm, WKK Wrocław
Michał Pietrzak - silny skrzydłowy, 200 cm, TKM Włocławek 

W składzie znalazło się 10 z 12 zeszłorocznych wicemistrzów świata U-17. Z tamtej ekipy brakuje kontuzjowanego Filipa Matczaka oraz Dawida Kołakowskiego, który nie dostał powołania. W ich miejsce obiecujący rozgrywający z rocznika 1994 - Jan Grzeliński oraz dość niespodziewanie blondyn z Włocławka, czyli Michał Pietrzak. W kadrze rzutem na taśmę znalazł się Paweł Śpica, który także ma na ścianie w pokoju srebrny medal MŚ, z tą różnicą że po tamtej imprezie nabawił się odcisków od zbyt długiego przesiadywania na ławce rezerwowych. Gracz Polonii Warszawa wygryzł ze składu innego koszykarza ze stolicy, mającego za sobą sezon w I lidze  Macieja Kucharka. O potencjale naszej drużyny wiadomo już wiele. Dość podkreślić, że Ponitka oraz Piotr Niedźwiedzki dostali również powołania do szerokiej kadry seniorów na Eurobasket na Litwie (wrzesień 2011). Najbardziej w naszym zespole liczymy oczywiście na naszego lidera Mateusza Ponitkę, który bez wątpienia w swojej kategorii wiekowej jest jednym z najlepszych koszykarzy na świecie.

A jak prezentują się nasi rywale ?

Brazylia

Canarinhos przegrali tylko raz w ubiegłorocznych Mistrzostwach Obu Ameryk U-18. Jedyna porażka (tylko trzypunktowa) miała miejsce z niejaką... ekipą USA, która niczym walec przejechała się po pozostałych rywalach. Zespół z kraju samby do zwycięstw prowadzi tandem Raul Togni Neto oraz Lucas Nogueira. Ten pierwszy (śr. 15.4 pkt i 5.2 w eliminacjach) to obwodowy, który był w seniorskiej kadrze Brazylii na MŚ w Turcji. Drugi to podkoszowy z hiszpańskiej ACB, a konkretnie z Estudiantes Madryt. Nogueira w eliminacjach notował średnio 15.6 pkt i 10.0 zb. 

Rosja

Nasi wschodni sąsiedzi to wicemistrzowie Europy U-18 z 2010 roku. W finale młodzi Rosjanie z rocznika 1992 nie dali rady Litwie. Zespół rosyjski jest bardzo zbilansowany, gdzie ciężko jest znaleźć wyraźnych liderów. Niemniej jednak, szczególną uwagę należy zwrócić na rzucającego obrońcę Niżnego Nowograd, Dmitrija Kułagina, Siergieja Karasewa (200 cm. rocznik 1993, Triumph Moskwa Region), Vladislava Triuszkina (200 cm, rocznik 1993, Spartak Widnoje) oraz na Aleksandra Varnakowa (185 cm, Triumph).

Tunezja

Zespół z północy Afryki to kopciuszek naszej grupy. Młodzi Tunezyjczycy to wicemistrzowie kontynentu z zeszłego roku, gdzie dwukrotnie lepsi okazali się Egipcjanie. Liderem zespołu jest Aymen Ben Mahmoud - rozgrywając grający na co dzień w Sousse - dobrze znanym Polakom kurorcie wypoczynkowym.

MŚ na Łotwie to 16 ekip podzielonych na cztery grupy. Do następnej rundy wchodzą po trzy najlepsze drużyny z każdej z grup.


W takim geście Mateusza Ponitkę chcemy oglądać jak najczęściej.

niedziela, 26 czerwca 2011

Znawcy polskiego basketu

Polska nie jest krajem koszykówki i chyba długo nie będzie. Chcecie dowodu ? Proszę bardzo. Na jednym z największych polskich portali sportowych www.sport.pl pojawiła się informacja, że nasze zawodniczki przegrały ostatni mecz na Eurobaskecie z Francją 54:58. So far so good. Wszystko jak na razie się zgadza. Chwilę dalej czytam, że w polskiej drużynie wyróżniła się niejaka Ewelina KobryŃ. Nie znam takiej zawodniczki - słyszałem jedynie o Ewelinie KobryN. Nie wiem jak wy, ale ja w literówki nie wierzę. Redaktorowi tego portalu byłbym w stanie potknięcie wybaczyć gdyby była mowa o mało znanej koszykarce.  Niestety dla pana redaktora, chodzi o jedną z najlepszych i wydawałoby się najbardziej znanych polskich koszykarek, która w tym roku była o włos od stania się "damskim Marcinem Gortatem". Ewelina pechowo musiała opuścić szeregi zespołu WNBA New York Liberty, ponieważ kontuzji doznała jedna z niskich zawodniczek i szukano dla niej następczyni. Skład był już pełny, więc z kogoś trzeba było zrezygnować. Padło na debiutantkę z Polski. Polscy dziennikarze nie znają naszej świetnej środkowej - co do tego nie ma wątpliwości. Nieco poniżej natomiast dziennikarze nie mieli problemu z poprawną pisownią nazwiska sportowca Abdou Traore, ponieważ reprezentuje on rejony piłkarskie, a konkretnie w ostatnim sezonie grał w gdańskiej Lechii. Jak wiadomo w Polsce na "kopanej" znają się wszyscy, dlatego z pisownią nazwiska piłkarza z Czarnego Lądu nikt problemów nie ma. Biedna ta nasza Ewelina KobryŃ, biedna ta nasza koszykówka...

sobota, 25 czerwca 2011

Koszykarska elegia

Powróciłem z Hiszpanii. Na "dzień dobry" sportowe portale informują mnie o poczuciu niesmaku, jaki kobieca reprezentacja Polski pozostawiła po sobie po rozegraniu pięciu meczów w Eurobaskecie rozgrywanym u siebie. Z powodu odcięcia od cywilizacji nie miałem okazji oglądać Polek w akcji. Okazuje się, że niewiele mnie ominęło. Wczorajszy powrót do domu okrasiłem obejrzeniem połowy meczu biało-czerwonych z Chorwacją. Po spotkaniu szybko doszedłem do wniosku, że najlepszym elementem naszej drużyny była... uroda Agnieszki Szott - niegdyś Miss Polskich Koszykarek:





Niestety, nie jest to najlepszy sposób by mało wymagającego rywala ograć. Pomimo tego - jako koszykarski psychopata - nie uważam tej 1 h życia, poświęconej polskiej koszykówce, za straconą. Z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że w tamtym czasie przed telewizorem podopieczne Dariusza Maciejewskiego oglądała garstka najbardziej niepoczytalnych i nieuleczalnie chorych koszykarskich fetyszystów. Kobieca Reprezentacja Polski umarła. Legendarna polska gościnność doprowadziła nasze koszykarki do grobu. Polki opuszczają ćwierćfinałowy świat Mistrzostw Europy. Czas na krótką elegię:

Kraj nad Wisłą wielka ogarnęła trwoga
Obce nacje wtargnęły bez słowa. Na Boga ! 
Biły, napadały, mordowały
Zląkł się naród cały !
Płeć piękna wielce ucierpiała
W starciu z najeźdźcami szans nie miała

Najpierw naród młody, lecz już dumny
Polki stłamsił, krzyczał: "Wprost do urny !"
Naród młody z Adriatyku się wyjawił
Charonowi wnet nas przedstawił 

Gdy mawiali, że wszystko już stracone
Zachodnie Wrony zostały odpędzone
Biały i Czerwony to wciąż mocne więzi
Bilet do Hadesu został na uwięzi

Chyże, silne nasze damy
Chórem krzyczą: "My się nie poddamy !"
Nagle czarne chmury powróciły
Z Iberyjskiego Półwyspu się włóczyły  

Przetrwanie narodu sprawa otwarta
Nadzieja umierania jest przecie warta
Z Kurlandii atak kolejny
Kres nadszedł wiary, krok już chwiejny !

Damy skarcone, osłabione, wątłej siły
Gdy z szachownicą na sztandarze uderzyli z mocą piły
Wdzięku i pasji w niedostatku
Honor odpłynął w na Bałkany statku

Puls już słabszy, pulsu nie ma
Pożarła nasze wszechobecna trema
W grobie leży całkiem już rozdarta
Z sił Polska koszykówka kobieca obdarta.

czwartek, 16 czerwca 2011

Przerwa

Uroczyście zawiadamiam, że od 17 do 24 czerwca moja aktywność na blogu spadnie do zera, ponieważ wybieram się do Hiszpanii, a konkretnie na Majorkę. Głęboko wierzę w to, że ojczyzna Cervantesa, Zafona, braci Gasol i Conrado Moreno z "Europa da się lubić" przywita mnie tropikalnym słońcem oraz choć częściową znajomością angielskiego przez miejscowych, z czym podobno krucho :)

A tak na marginesie: Krzysztof "Krzysiu" Jakóbczyk jest w Wałbrzychu ! Wczoraj odbierał nagrodę dla zasłużonego dla naszej PWSZ sportowca. Fajnie byłoby go znowu zobaczyć w biało-niebieskich barwach. Może kiedyś. W innym czasie, innej przestrzeni.

K. Jakóbczyk oraz trener Górnika w minikoszykówce Tadeusz Pogorzelski

środa, 15 czerwca 2011

Marcin Szymanowski z wyróżnieniem

Jak podaje Serwis Koszykówki Młodzieżowej Marcin Szymanowski, reprezentujący naszego Górnika U-14 w opalenickich finałach, znalazł się w "Piątce All Stars" tych zawodów. Jest to wielkie wyróżnienie dla Marcina jak i dla wałbrzyskiego zespołu !

Szymanowski (pierwszy z lewej), foto. zibi
Co zastanawiające, "Piątka All Stars" to wcale nie najlepsza piątka graczy turnieju, a jedynie - można to tak ująć- gracze wyróżnieni. Gwiazdami tych finałów byli:
 
MVP - dobrze nam znany gracz WKK Wrocław Michał Kapa (12,2 pkt, 10,8 zb) - ten sam, który rzucił niemal 40 pkt Górnikowi w Wałbrzychu. Od marca znany jako kat biało-niebieskich.

foto. zibi
Najlepszy strzelec - Wojciech Frąckowiak (Pyra Poznań), który karcił naszych niemiłosiernie w meczu o brąz, notując 21 pkt i 9 zb. W całym turnieju rozgrywający Frąckowiak zaliczył 18,8 pkt i świetne na tym poziomie rozgrywek 4,0 as na mecz.

foto. zibi
Warto również pamiętać o Eryku Chmielewskim (Pyra, 9,4 pkt, 8,1 zb), Hubercie Stopierzyńskim (Basket Team Opalenica, 12,5 pkt) czy ciągnącym grę TKM Włocławek Wiktorze Cieślakiewiczu (14,0 pkt).

wtorek, 14 czerwca 2011

Statystycznym okiem

Finały Mistrzostw Polski Młodzików za nami. Górnik Wałbrzych uplasował się na świetnym czwartym miejscu, przegrywając rywalizację z Pyrą Poznań, Polonią Warszawa i WKK Wrocław. Nadeszła chwila by przyjrzeć się bliżej dokonaniom statystycznym naszych pociech. Warto się cyfrom przyjrzeć bo są bezlitosne i nie można obok nich przejść obojętnie. Z drugiej strony, nie oddają one całej prawdy o formie zespołu - przedstawiają jedynie suche fakty. Jak te numerki wyglądały u biało-niebieskich w Opalenickich finałach ? Spójrzmy:


GÓRNICY DRUŻYNOWO:

Koszykówka to sport drużynowy, dlatego też zaczynamy od podsumowań zespołowych:

Podsumowanie ogólne

Wyniki spotkań: 

Górnik - TKM Włocławek 58:53, 
Górnik - Polonia Warszawa 25:63, 
Górnik - Jagiellonka Warszawa 58:52, 
Górnik - WKK Wrocław 24:36, 
Górnik - Pyra Poznań 40:57
 
Rzuty wolne 

16/27 z Włocławkiem, 6/13 z Polonią, 6/17 z Jagiellonką, 6/11 z WKK, 4/17 z Pyrą. W sumie: 38/85

Skuteczność grubo poniżej 50 proc. Na tle części zespołów (TKM, Polonia czy WKK) i tak w tym elemencie koszykarskiego rzemiosła byliśmy lepsi. Oglądanie przestrzelanych rzutów osobistych frustruje. Jako kibice zapominamy, że rozchodzi się o wciąż surowych technicznie 14-latków. Pamiętajmy o tym, że koszykówka nie należy do najprostszych sportów. Dajmy chłopakom czas, by nad "wolnymi" popracowali. Więcej cierpliwości moi drodzy - apel kieruje do wszystkich kibiców, w tym do siebie.

Zbiórki

46:57 z Włocławkiem, 39:50 z Polonią, 44:39 z Jagiellonką, 36:52 z WKK, 36:54 z Pyrą

Przegrywamy walkę na desce w czterech meczach na pięć, a z pewnością nie należymy do najniższych zespołów. Naszym graczom - wszystkim właściwie oprócz Daniela Jarosińskiego - brakuje dynamiki w walce o zbiórkę, bo trzeba pamiętać o tym, że wzrost to nie wszystko. Nasze braki w tym elemencie uwidocznił mecz z Pyrą: mierzący 196 cm Bartek Szmidt przegrał walkę na desce z będącym 12 cm niższym Erykiem Chmielewskim w stosunku 8:10. Dziewięć zbiórek w Pyrze miał mierzący ledwie 170 cm Wojciech Frąckowiak. Nasz zespół musi popracować przede wszystkim nad zastawianiem, czego w meczu z Poznaniem brakowało.

Skuteczność z gry

34 proc - 26 proc. z Włocławkiem, 17-37 z Polonią, 37-26 z Jagiellonką, 15-26 z WKK, 23-31 z Pyrą

Jedynie dwukrotnie rzucamy lepiej od rywali. Jak to mówią: gra się tak , jak przeciwnik pozwala. W opalenickich finałach królowała walka i obrona. Twardość obręczy powodowała,że celu sięgały jedynie bardzo precyzyjne rzuty.

GÓRNICY INDYWIDUALNIE:

#12 Maciej Krzymiński - 18/77 z gry w całym turnieju, śr. 8,6 pkt, 4,6 zb.  Pierwszy strzelec zespołu w przekroju całego sezonu był niezwykle regularny aż do finałów, w których jego skuteczność i efektywność mocno kulała.  Brawa dla Maćka należą się za występ przeciwko Jagiellonce, gdzie jego 17 punktów - przy niezłej, prawie 50 % skuteczności z gry - dało biało-niebieskim dość niespodziewany wg. ekspertów - w tym Zibiego - awans do strefy medalowej. Maciej ewidentnie nie wytrzymał turnieju kondycyjnie, czego kulminacją była jego fatalna skuteczność w meczu o brąz (2/20 z gry).

#8 Marcin Szymanowski - 22/66 z gry w całym turnieju, śr.11,4 pkt - Marcin był pierwszym strzelcem zespołu w finałach, co nie oznacza, że nie ustrzegł się słabszych meczów. Bardzo przeżywał swój niecelny rzut o zwycięstwo w ostatnich sekundach meczu z Opalenicą w półfinałach. Bardzo emocjonalnie podchodzi do tego sportu, co było widać w meczu o brąz.  W pojedynkę dźwignął zespół w ofensywnego marazmu, rzucając do przerwy 13 z 17 pkt Górnika. Koledzy bali się odpowiedzialności, on nie zna słowa "strach". Swoją ambicją odrobił prawie całą punktową stratę do Pyry, kończąc mecz na niezłej skuteczności z 26 pkt. Niestety, zabrakło mu wsparcia. Marcin był też wiodącą postacią biało-niebieskich w spotkaniu z Włocławkiem (20 pkt).  Żeby nie było za różowo, turniejowy spadek formy ogarnął Szymanowskiego w meczu z Polonią (0 pkt, 0/8 z gry) i w rywalizacji z odwiecznym wrogiem WKK (3 pkt, 0/4 z gry).

#5 Łukasz Kołaczyński - 13/46 z gry w całym turnieju ,7,6 pkt - nasze chucherko na rozegraniu miał spore problemy z wykorzystaniem swojego największego atutu, czyli wchodzeniem pod kosz. Bardzo mocna obrona nie pozwalała Łukaszowi na bezpardonowe wejścia, którymi zachwycał w półfinałach. Silne zespoły finałowe ograniczyły także możliwość przechwycenia piłki i wypuszczenia kontry, w czym Kołaczyński czuje się jak ryba w wodzie.

#19 Bartłomiej Szmidt - 8/31 z gry w całym turnieju, 5,2 pkt, 7,6 zb - najmłodszy i najwyższy w naszej ekipie. Imponował formą w półfinałach. Szybko się jednak okazało, że finały to zupełnie inna, duuużo wyższa półka. Bartek domagał się piłki, wyciągał po nią rękę. Niestety, wielokrotnie był od piłki odcinany, przez co koledzy nie bardzo chcieli mu ją podawać. Spodziewaliśmy się jego większej aktywności w walce o zbiórki (tylko jeden mecz z dwucyfrową zdobyczą w tym elemencie). Bartek musi nabrać siły, co na pewno przyczyni się do jego lepszego zastawiania w "pomalowanym". Nie wątpimy w jego potencjał.

Pozostali gracze stanowili raczej tło dla wyżej wymienionej czwórki liderów, którzy reprezentują Górnika w kadrze wojewódzkiej. Z pozostałych biało-niebieskich należy wspomnieć o Danielu Jarosińskim (śr. 5,2 zb), który walczył cały turniej z kontuzją oraz z najtrudniejszymi do krycia rywalami, spełniając rolę boiskowego przylepca. Nie ulega wątpliwości, że dysponujemy krótką ławką, że w wielu momentach po prostu brakowało dla wyżej wymienionej czwórki wsparcia.  Tylko dwa razy za trzy punkty w turnieju trafił Kuba Sumiński, który wciąż ma problemy z kozłowaniem. Więcej na pewno oczekiwaliśmy po kapitanie zespołu Mateuszu Kłyżu. Popularny "Logan" pierwsze punkty w turnieju zdobył dopiero w meczu o brąz. Krótko na parkiecie przebywał Daniel Krzepina, który grając u boku Szmidta mógłby wzmocnić nasz kulejący współczynnik zbiórek. Trochę zastanawia decyzja o wstawieniu do składu zarówno Michała Kaczugę jak i Damiana Durskiego, którzy stracili sporą część sezonu z powodu kontuzji. Kaczuga wrócił do gry tuż przed ćwierćfinałami, a Durski po dobrych występach w rozgrywkach regionalnych, opuścił ćwierćfinały i półfinały z powodu kontuzji ręki. Szkoda, że szansy w finałach nie dostał chociażby Paweł Smoleń.






niedziela, 12 czerwca 2011

Nasi w finalach - dzień ostatni, czyli kończymy poza podium


Ostatni dzień finałowych zmagań biało-niebieskich oglądałem z Opalenicy. Do tej niewielkiej mieściny wybraliśmy się samochodem o 6 rano w pięć osób w dniu meczu. Za sobą pozostawiliśmy Legnicę, Lubin (kapitalny stadion i fenomenalne graffiti wykonane przez fanów miejscowego Zagłębia), Głogów i Wschowę Po 3,5 h jazdy i kilku przerwach na siuśki dotarliśmy na miejsce. 




Nasz przyjazd zbiegł się w czasie z pojawieniem się naszych graczy w akompaniamencie rodziców, których było ok. 15. Przez chwilę mogliśmy poczuć się jak gwiazdy z pierwszych stron gazet, bo każdy rodzic cieple się z nami witał. A propos gwiazd w wielkopolskim słońcu swoją obecnością turniej zaszczycił trener AZS Politechniki W-wa - Mladen Starcević (na zdjęciu w środku):


Chorwatowi życzyłem dobrego sezonu na co on odpowiedział łamaną polszczyzną: "bedzie, bedzie".

Sama hala - choć dość kameralna pod względem trybun - ma szeroki parkiet, a kąt nachylenia trybun jest bardzo dobry i pozwala oglądać rywalizację w dogodnych warunkach.




 Górnik Wałbrzych - Pyra Poznań 40:57 (17:37)
 
Przejeżdżając 230 km i wstają skoro świt byliśmy pełni nadziei, że nasza drużyna stanie na wysokości zadania i pokona Pyrę Poznań - ten sam zespół, który wsławił się sianiem totalnego zniszczenia w I kwarcie meczu z gospodarzami (słynne 22:0). Nasza nadzieja wydawała się topnieć z każdym kolejnym zagraniem biało-niebieskich. Wałbrzyszanie zaczęli od 0:11 i już wtedy było po meczu, czego wtedy nie wiedzieliśmy, a o czym przekonaliśmy się dopiero po ostatnim gwizdku sędziego.

Znakiem firmowym turnieju finałowego w Opalenicy pozostają zjawiska paranormalne i niespotykane nigdzie w zorganizowanych rozgrywkach koszykarskich. Zaczęło się od 0:22 w meczu Basket Team-Pyra płynnie przechodząc w zastanawiająco niski rezultat meczu Górnik-WKK (26:38), by skończyć na 17:37 do przerwy w pojedynku naszych z Pyrą. W tym ostatnim przypadku nie byłoby nic nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że 14 z 17 punktów dla Górników zdobył jeden gracz - Marcin Szymanowski.

Nie jest tajemnicą, że spotkanie, którego stawką jest medal Mistrzostw Polski to prawdziwa wojna nerwów tym bardziej, gdy na hali króluje ogłuszający doping. Pierwszą kwartę przegrywamy 2:15. Nasi w niczym nie przypominają koszykarskiej drużyny: brak podań, ruchu, mnóstwo strat i katastrofalna defensywa. Wyglądało to fatalnie - tak fatalnie, że nie zamierzam dalej o tej pierwszej kwarcie pisać, bo szkoda mojego i waszego czasu. 

Druga odsłona to tradycyjnie zmienione całe pierwsze piątki u obu ekip. W tym właśnie momencie na boisku pojawił się Szymanowski, który ten turniej miał nierówny gdzie dobre mecze przeplatał tymi w których był niewidoczny. Tym razem Marcin przerósł samego siebie. Był jak powiew lodowatego wiatru u upalny, bezwietrzny dzień. W 10 minut zdobywa 14 punktów, trafia nawet za trzy punkty. Szymanowski niestety nie miał wsparcia w ataku, przez co akcje często kończył dość samolubnie. Grający z nr 8 koszykarz pokazał charakter i wieeelką wolę walki (po jednym z niecelnych rzutów cisnął dłonią z całej siły w parkiet). Gdyby koledzy mieli choć w połowie tyle zapału i energii co opisywany tu gracz, wynik byłby zdecydowanie bardziej dla nas korzystny.

Po obejrzeniu pierwszych dwudziestu minut byłem pewny jednego - nasi zaprezentowali najbardziej niechlujno-obskurną koszykówkę jaką widziałem w życiu. Nawet to jednak nie ostudziło mojego i kolegów zapału do wspierania KSG. Nasi drugą połowę zaczęli od świetnej, szczelnej defensywy. Niestety, niewiele zmieniło się w ataku, gdzie trwał festiwal niecelnych rzutów spod kosza, którego kulminacją był fatalnie wręcz rozegrany jedyny nasz kontratak w meczu. Jedynym dostarczycielem punktów pozostał Szymanowski, który zakończył spotkanie z 26 oczkami (11/25 zgr). Kompletnym niewypałem okazał się występ Maćka Krzymińskiego, który spudłował 18 ze swoich... 20 rzutów (sic !), co kompletnie nie przeszkodziło mu w byciu po 40 minutach drugim strzelcem Górnika z... 4 pkt na koncie ! Opalenica = strefa 11.

O ile Maciek często unikał podań do kolegów i oddawał kompletnie niepotrzebne rzuty z dystansu, to Łukasz Kołaczyński robił co mógł by przedrzeć się pod kosz. Niestety jego ciało, które jest podobno lżejsze od puchowego piórka, nie miało szans w pojedynku z solidnymi poznańskimi ścianami. Nasz filigranowy zawodnik ugrzązł po pachy w bagnistym podłożu dostarczonym przez rywali. Szkoda. Szkoda tego meczu, szkoda tej szansy. Z drugiej jednak strony młodzicy dostarczyli nam przez ostatnie miesiące mnóstwo emocji i za to musimy im podziękować. Chłopaki dokonali czegoś, co w moim przekonaniu w wałbrzyskim środowisku przesiąkniętym marazmem było nie do wykonania. Ostatnio nazwa "Górnik Wałbrzych" przynosiła nam wstyd, kojarzyła się z utraconymi nadziejami i brakiem jakiejkolwiek jakości w skali krajowej. Młodzicy ten obraz zmienili.  Mission Impossible stało się possible.

Czwarte miejsce w skali ogólnokrajowej to ogromny sukces, wielki wynik, z którego wszyscy kibice powinni być dumni.

Mistrzem Polski zostało WKK Wrocław, z którymi to w tym sezonie przegraliśmy trzy razy, ale raz różnicą jedynie punkcika. Srebro dla Polonii Warszawa.


Nasi w finałach - dzień 4, czyli gramy jednak o brąz

FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011


Po przedziwnym spotkaniu (porażka 24:36) nasi przegrali po raz trzeci w tym sezonie z WKK Wrocław i ostatecznie grają o brązowy medal. Nie miałem czasu na analizę tego spotkania, bo do Wałbrzycha (oraz do cywilizacji wirtualnej) wróciłem grubo po 23. Pięć godzin później (gdy piszę te słowa) jest 5:36 rano i szykuję się do WYJAZDU DO OPALENICY NA MECZ O TRZECIE MIEJSCE !. Jako grupka fanów wsiadamy w samochód i wyruszamy niebawem w Wielkopolskę by dotrzeć na mecz Górników zaplanowany na 10:30.

Nasi zagrają z Pyrą Poznań, z tym samym zespołem, który wcześniej sensacyjnie wyeliminował z tego turnieju gospodarzy.


piątek, 10 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 3, czyli oni w rozbiórce, a my w czwórce

FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011


Górnik Wałbrzych - Jagiellonka Warszawa 58:52 (20:24)

Zacznę od tego: yeaaaaaaaaaaaaah !!!!!! Nasi w najlepszej czwórce MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW. Wygrywamy ze stolicą. Nie było łatwo. Ba, było wyjątkowo nerwowo i przerażająco. W połowie trzeciej kwarty to Górnicy musieli gonić, nadrabiać, szukać swoich szans. Jagiellonka prowadziła wtedy już dziesięcioma punktami. Nasi wydawali się być w przysiadzie przed kompletnym padnięciem na twarz. Zamiast upaść, nasi na szczęście się dźwignęli, jakby chwycili niewidzialną linę, bo po 30 minutach było już tylko -2 (39:41). Po takiej porażce jak z Polonią nie może grać się łatwo. Biało-Niebiescy po raz kolejny wytrwali ogłuszający ryk presji prosto do ucha. 

W czwartej odsłonie na prowadzenie 47:46 wychodzimy dopiero po ponad sześciu minutach gry po punktach Maćka Krzymińskiego. Maciek w dwóch pierwszych meczach finałów trafił jedynie 5 z 21 rzutów. Z Jagiellonami z Jagiellonki (?) Krzymiński zalicza z gry 7 celnych rzutów na 16 prób, co jest już wynikiem przyzwoitym. Nasz pierwszy strzelec sezonowy nareszcie był pierwszym strzelcem w finałach. Jego 17 punktów było na wagę złota. Generalnie w naszej ekipie można dostrzec niemałe dysproporcje pomiędzy piątką najsilniejszą, a tą rotacyjną. Piątka Kołaczyński-Szymanowski-Krzymiński-Jarosiński-Szmidt żądli zdecydowanie najboleśniej. 

A o to końcówka meczu w krótkim opisie ze statystyk PZKosz:

Skotarek (2 pkt) 49:49
Kołaczyński (2) 51:49 - 1,5 min do końca
Skotarek (2) 51:51 - 1 min do końca
Krzymiński (2) 53:51
Skotarek (1) 53:52
Krzymiński (2) 55:52 - 37 sek. do końca 

Tak było. Ostatnie minuty to walka cios za cios, prawy sierpowy kontra lewy sierpowy. Rzut za rzut. Skotarek z Jagiellonki w pojedynku z naszymi zawodnikami. Po koszu na 55:52 rywale, a konkretnie nie kto inny jak zawodnik Skotarek pudłuje dwa razy. Później zaczęły się faule no i było po meczu. 

No a teraz wisienka na torcie - w czwórce gramy z można już powiedzieć odwiecznym wrogiem - WKK Wrocław. Nie mogliśmy wylosować lepiej. WKK i Górnik w młodzikach to jak Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże USA w amerykańskim hip-hopie. Zero litości. Biało-Niebiescy mają co wrocławianom udowadniać. Nadeszła wspaniała chwila by pokazać, że porażka 24 pkt we Wrocławiu oraz jednym punkcikiem u siebie po dogrywce w tym słynnym już meczu mają się nijak do opalenickich finałów.
 

Nasi grają o wszystko. O chwałę, glorię, o wyrównanie rachunków, o udowodnienie sobie, że po prostu można. Cel nr 1 - zatrzymać Michała Kapę, który w Wałbrzychu w fenomenalnym stylu zdobył 38 pkt, w tym trafiając "trójkę" na dogrywkę w ostatnich sekundach.

W godzinę tego meczu tym razem nie będę w stanie go śledzić, siedząc w tym czasie w pociągu w drodze na pewną uroczystość w sporej wiosce, której mieszkanka upiera się, by nazywać tą wieś nie wsią właśnie, a "miejscowością".

Górnicy - do trzech razy sztuka. W tym bardzo trudnym meczu rzucajcie celnie, brońcie szczelnie. Niech obręcze wydają się wam szersze. Amen.

W drugiej grupie obok WKK do czwórki sensacyjnie wchodzi Pyra Poznań. Basket Team Opalenica, który był moim zdaniem murowanym kandydatem do medalu nie wytrzymał ciśnienia. Spalił się. Opalił się w swojej Opalenicy.


czwartek, 9 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 2, czyli kolor czarny nie może kojarzyć się dobrze

 FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011

Nie tak planowałem świętować swój pierwszy dzień wakacji...

Górnik Wałbrzych - Polonia Warszawa 25:63 (17:30)

Opalenicki turniej to koszykarska wersja strefy 11 - miejsca wydarzeń paranormalnych. Bliżej niezidentyfikowani przybysze z obcej planety układu słonecznego najpewniej odpowiadają za wczorajsze jak i dzisiejsze wydarzenia. Nie potrafię w sposób racjonalny wytłumaczyć tego, co przydarzyło się silnej (widziałem ich na własne oczy !!) ekipie Basket Team Opalenica w pierwszej kwarcie meczu z Pyrą Poznań. Gospodarze "niesieni" dopingiem publiczności przegrali kwartę 0:22. Tak jest. Tam jest zero. Wielkie, kosmate, śmiejące się nam w twarz ZEROOOO. Wyglądało to mniej więcej tak:


Pogoń opaleniczan w kolejnych kwartach na nic się zdała. Poznańska pyra okazała się trująca niczym jabłko z krainy Eden. Szokujący wynik nawet jak na koszykówkę młodzików. Wielka była moja radość wiedząc, że coś takiego nie spotkało naszych. Niestety, pomyliłem się bardzo, bardziej nawet od tego amerykańskiego starca, który obwieszczał wszem i wobec koniec świata w maju 2011 roku. Nasi niemal podzielili los opaleniczan, zdobywając w kwarcie... trzy punkty (na pocieszenie: górniczy seniorzy w ostatnim sezonie w jednym z meczów w kwarcie zdobyli punktów... dwa).

Z drugiej jednak strony w swojej zapowiedzi tych finałów pisałem: "daleko zajść powinna Polonia Warszawa". No i w tym miejscu prawdy byłem bliższy. Nasi zostali pożarci, wchłonięci przez "Czarne Koszule". 

Rozszyfrowałem przydomek warszawiaków. Przymiotnik "czarne" pojawia się nieprzypadkowo, bo kojarzy się z brakiem litości, brakiem skrupułów, deficytem pokładów lęku. Kolor "czarny" nie ma prawa być przyrównywanym do radości, satysfakcji i ekscytacji. Po prostu tak jest - "czarny" to wszelkie zło, oznaka śmierci, zagłady. 

foto. zibi
Wczoraj pisałem, że w finałach nie ma żartów. No i nie ma. Nasi biało-niebiescy bohaterowie natknęli się na czarne charaktery, zostali zaciągnięci w ciemny zaułek i obrabowani z wszelkiego dobra: po strzeleckiej pasji Marcina Szymanowskiego oraz Maćka Krzymińskiego nie zostało już nic, a Bartek Szmidt to nie ten Bartek Szmidt co w półfinałach. Nierówną walkę z wszechogarniającym złem i występkiem starał się podejmować Łukasz Kołaczyński, jednak nawet i on zaginął gdzieś w wirze zdarzeń.

Pomijam tutaj wszelkie statystyki, bo gdy zespół zdobywa w ciągu 40 min (lub jak kto woli 2400 sekund) jedynie 25 punktów to moim zdaniem mija się to z celem. Dość powiedzieć, że nasz najlepszy strzelec z poprzedniego dnia, czyli Marcin Szymanowski zdobył dziś....yhhm... nie zdobył dziś punktów. Najwięcej "oczek" w naszym zespole zapisał na swoim koncie Kołaczyński. Malutki, budową ciała przypominający zdźbło trawy z kończynami zawodnik zdobył tylko 8 pkt.

Jak się okazuje i przy naszym meczu maczali swoje macki kosmaci kosmici, bo w zespole Polonii także nikt nie zaliczył dwucyfrowej liczby punktów. Strefa 11 w pełni. Zaczynam mieć poważne podejrzenia, że hala w Opalenicy została wzniesiona w miejscu starego niemieckiego cmentarza.


To był bez wątpienia najgorszy mecz Górnika U-14 w tym sezonie. Ba, może nawet w ich karierze. Bardzo poważna lekcja, z której trzeba wyciągnąć wnioski. Nie załamujmy rąk - przed nami mecz o wszystko z będącą wydaje się na bardzo podobnym poziomie co my Jagiellonką Warszawa. Money is still in the bank.



środa, 8 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 1, czyli nr 8 wychodzi przed szereg

FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011



 Górnik Wałbrzych - TKM Włocławek 58:53 (34:24)

Biało-Niebiescy w Opalenicy,  foto. zibi


Nie ma mnie w Opalenicy. Nie widziałem tego meczu. Może i dobrze bo to był horror, którego mój poziom adrenaliny mógłby nie wytrzymać. Z drugiej strony jest czego żałować, bo ten horror ma swój happy end. Swoje wrażenia opieram na statystykach, wyobraźni, wspomnieniach oraz wnioskach wysnutych z obserwacji biało-niebieskich młodzików przez dwa ostatnie lata.

Pierwszy wniosek jaki nasuwa się po tym meczu - nasi pierwszy raz w tym sezonie wytrzymali presję. Wyciągamy lekcje z porażek z WKK Wrocław w sezonie regularnym 63:64 po dogr. oraz po tym jak minimalnie ulegliśmy Basket Team Opalenica w półfinale (72:74). W tym drugim meczu zabrakło do szczęścia celnego rzutu równo z syreną końcową, gdy spudłował  Marcin Szymanowski. Z TKM wygrywamy głównie dzięki... Marcinowi Szymanowskiemu.

Mecz z ekipą z Włocławka to był prawdziwy dzień próby dla biało-niebieskich latorośli. Szybko się okazało, że research drużyna z Kujaw ma pierwszoklasowy. Trenerzy TKM musieli chyba obejrzeć wszystkie taśmy z półfinałów bo z gry wyłączone zostały najmocniejsze nasze żądła - Bartek Szmidt i Maciej Krzymiński (wspólnie trafiają tylko 4 z 20 rzutów, odpowiednio notują 6 i 9 pkt w całym meczu). To są finały bejbe. Tu nie ma żartów. Krzymiński przez cały sezon był niezwykle skuteczny i regularny. Finały to jednak finały - są trochę jak puszcza pełna zasadzek, nietrudno by noga się powinęła. Automatycznie pojawiło się zapytanie: co wtedy gdy Maciek będzie miał albo słabszy dzień albo gdy rzuci się na niego zgraja wilków w strojach sportowych ? Wtedy potrzebujemy drugiej opcji, kogoś kto przejmie pałeczkę pierwszeństwa w ofensywie. We Włocławku panowało przekonanie, że nie mamy takiego człowieka-alternatywy. No to psikus. Alternatywa 8, nr 8 - Marcin Szymanowski proszę państwa. To on tego dnia był przewodnikiem stada. Jego 20 pkt utrzymało nas przy życiu w tym niezwykle trudnym spotkaniu. W poprzednim wpisie dotyczącym finałów prorokowałem, że będą to zawody wyrównanie, gdzie jedno posiadanie może być decydujące. Nie myliłem się. Na pół minuty przed końcem nasi byli jedno posiadanie od straty ciężko wypracowanego prowadzenia. Wtedy przy stanie 53:51 trafił nie kto inny jak Szymanowski. W ważnym momencie presję wytrzymał też pudłujący tego dnia Krzymiński, który trafił dwa wolne na 57:53. 

Marcin Szymanowski


Szymanowski #8 grał dobre zawody już w półfinałach, był niezwykle ważną postacią zespołu właściwie od początku tego sezonu, gdy do Śląska przeniósł się jego konkurent Dawid Kołkowski. Kontrybucja Marcina w sukcesy biało-niebieskich może wydawać się zamazana przez niecelne rzuty trzypunktowe w tym ten nieszczęśliwy z końcówki meczu z Opalenicą. Spotkaniem z Włocławkiem nr 8 przypomniał o sobie oraz o swoim potencjale. No właśnie - o potencjale czy może o swojej ciężkiej pracy ? Znam doskonale pasję Marcina do tej gry. Prawdziwy koszykarz nie tylko trenuje z zespołem na hali, ale także doskonali swoje umiejętności pod gołym niebem. Marcin równie dużo czasu co w hali spędza na otwartym boisku. Nr 8 jest o jedno łóżko umiejscowione pod koszem oraz o lodówkę stojącą w cieniu od nie opuszczania boiska wcale. Tak często można go tam spotkać. 
Nasi. foto. zibi

Marcin Szymanowski tego dnia był naszym elementem zaskoczenia, czyli czymś czego tak często w grze piłkarskiej reprezentacji Polski brakuje Dariuszowi Szpakowskiemu. Ten element zaskoczenia będzie nam potrzebny w kolejnych meczach. Ten faktor x, to magiczne "coś", czego nikt się nie spodziewa musi być przy nas. Dodatkowo, trzeba dopilnować by element zaskoczenia nie przeciwstawił się nam i nie zaczął działać na naszą szkodę tak jak w meczu z TKM, gdzie bardzo zaskakujące dla nas okazały się pudła Krzymińskiego i Szmidta oraz pierwsze punkty Daniela Jarosińskiego dopiero na 2,5 min przed końcem (czyżby wciąż kłopoty zdrowotne ?). Na nasze szczęście żelazna ostatnimi czasy piątka Szmidt-Jarosiński-Krzymiński-Szymanowski-Kołaczyński wytrzymała ciśnienie. Kolejne mecze to jednak kolejne wyzwania i kolejne historie. Czas podbić stolicę - gramy z Jagiellonką i Polonią. Hej, hej KSG !!!!!!

foto. zibi
Pełne statsy tutaj.

wtorek, 7 czerwca 2011

Mydło się pieni

Wychowanek Górnika Wałbrzych, grający ostatnio w WKK Wrocław Piotr "Mydło" Niedźwiedzki podpisał kontrakt z wracającym do ekstraklasy WKS Śląskiem Wrocław. Kosynierzy budują zespół w oparciu o młodych koszykarzy, których talenty będą miały szansę wybuchnąć i narobić więcej zamieszania niż islandzkie wulkany. 

Pomysł składania zespołu z młodych, perspektywicznych elementów to pomysł świetny, bo wciąż u nas świeży i nowatorski. W Serbii 18- czy 19-letni koszykarze to standardowe klocki w klubowych układankach ekstraklasowych. Ktoś powie, że dzieje się tak dlatego, bo w Serbii jest więcej talentów. Nieprawda. Nasi ograli Serbów 100:70 w zeszłorocznych MŚ U-17. W gruncie rzeczy rozchodzi się więc o danie szansy. Przykładem, że warto niech będzie odnoszący sukcesy w Europie Partizan Belgrad, od lat oparty na młodych zawodnikach podpartych paroma doświadczonymi. 

Śląsk ma z kogo wybierać - do składu w PLK dochodzą także mistrzowie Polski juniorów starszych z WKS: Kacper Sęk oraz Jarosław Zyskowski. Ogrywać ma ich wciąż przecież młody, a już ograny 23-letni  Bartosz Bochno z Turowa. 

Jeżeli nasza biało-niebieska armada wystartuje w II lidze to moim zdaniem skład powinien być rozłożony między młodych, zdolnych graczy z całej Polski,  a koszykarzy miejscowych, bardziej doświadczonych.

niedziela, 5 czerwca 2011

Szesnastu wspaniałych

Tym razem wpis niezbyt górniczy, lecz wciąż koszykarski. "Biało-Niebieska Wizja Lokalnej Koszykówki" na potrzeby tego wpisu przepoczwarza się w "Biało-Czerwoną Wizję Polskiego Basketu". Jak już pewnie wiecie, od 21 do 31 lipca we Wrocławiu odbędą się Mistrzostwa Europy U-18 w koszykówce mężczyzn (rocznik 1993). Nasi reprezentanci to zeszłoroczni wicemistrzowie świata, którzy są głównym faworytem do złota. Wrocławska impreza to wielka okazja na przeżycie czegoś niespotykanego do tej pory w polskim baskecie - nasi mają szansę sięgnąć po tytuł ! Dlaczego teraz o tym pisze ? Dlatego, bo trener kadry (tak trener, a nie selekcjoner, na tym etapie wciąż chodzi o nauczyciela, a nie kolekcjonera) Jerzy Szambelan podał szeroki skład naszej kadry. Tak się prezentuje wspaniała szesnastka:



Skład kadry Polski na zgrupowanie w Szczyrku: Grzegorz Grochowski, Tomasz Gielo, Przemysław Karnowski, Filip Matczak, Kacper Borowski (wszyscy SMS Cetniewo), Mateusz Ponitka (Politechnika Warszawa), Michał Michalak, Maciej Kucharek, Sebastian Kowalczyk (wszyscy Polonia 2011 Warszawa), Piotr Niedźwiedzki, Jakub Koelner, Jan Grzeliński (wszyscy WKK Wrocław), David Brembly (Trefl Sopot), Łukasz Bonarek (MKS MOS Pruszków), Paweł Śpica (Polonia Warszawa), Michał Pietrzak (TKM Włocławek).

Jan Grzeliński
Wnioski na gorąco: żadnych zaskoczeń w powołaniach. Powiem więcej, jest parę sympatycznych niespodzianek. Trener Szambelan nie boi się dawać szansy młodszym. Rok temu w MŚ grał rok młodszy od kolegów (rocznik 1994) Daniel Szymkiewicz. Po wspomnianej imprezie Szymkiewicz był rozchwytywany - opuścił WKK Wrocław, miał się przenieść do SMS Władysławowo, wylądował ostatecznie w Treflu Sopot. W tym sezonie Daniel z powodów zdrowotnych obniżył nieco loty. Szansę dostają inni gracze z rocznika 1994 - 17-letni MVP zeszłorocznych MP kadetów, Mistrz Polski U-16 z Czarnymi Słupsk, Kacper Borowski oraz przede wszystkim wyglądający jak grzeczny uczeń gracz WKK Wrocław Jan Grzeliński. Jeszcze nie tak dawno temu mówiono, że w Polsce kompletnie brakuje zdolnych rozgrywających. Koniec z tym. W ekstraklasie w Polonii pierwszym rozgrywającym jest Marcin Nowakowski (rocznik 89), a jego zmiennikiem Michał Kwiatkowski (92). W do grona ekstraklasowiczów na dobre przebił się też Tomasz Śnieg (rocznik 89, dziś jednak znany najbardziej z tego, że odmówił powołania do kadry seniorów na eliminacje ME 2011 w miejsce kontuzjowanego Krzysztofa Szubargi, ponieważ ... był na wakacjach w Egipcie). W kadrze U-18 natomiast mamy Grochowskiego, Koelnera i właśnie Grzelińskiego. Nie ukrywam, że cieszy mnie powołanie dla tego ostatniego. Miałem okazję zobaczyć go w akcji dwukrotnie. Moim zdaniem jest to najbardziej zdolny rozgrywający z wszystkich tu wymienionych. Ledwie 17-letni Grzeliński, który w tym roku z 18-latkami z WKK sięgnął po tytuł Mistrza Polski Juniorów imponuje przeglądem pola. Jest graczem typu pass first - najpierw szuka kolegów z drużyny, potem rzuca. W tym roku znacznie poprawił swój rzut co pozwoliło mu znaleźć się w najlepszej piątce wspomnianego turnieju finałowego, gdzie notował śr. 14.4 pkt i 3.8 ast, a w samym finale zaliczył 21 pkt i 8 asyst. (MVP został inny kadrowicz - grający także w WKK wałbrzyszanin Piotr Niedźwiedzki). Tegoroczne wakacje dla Grzelińskiego mogą być przełomowe - gra w ME U-18 w rodzinnym mieście, a na deser - miejsce w składzie ekstraklasowego Śląska Wrocław, gdzie dla młodych zdolnych przewidziano 3-4 miejsca (pewny swojej szansy jest już wspomniany Niedźwiedzki). Ciekawe jak Grzeliński zaprezentuje się na obozie w Szczyrku w kontekście rywalizacji z kolegą klubowym Kubą Koelnerem o miejsce drugiego rozgrywającego. Janek na pewno w tym pojedynku nie jest bez szans. Powiem więcej - szanse obu oceniam na 50/50.

Nie mogę się tych Mistrzostw Europy doczekać. Zapowiada się niezwykle emocjonująca impreza. Cieszę się tym bardziej, że wszystkie mecze Polaków będę miał okazję zobaczyć na żywo (relacja z turnieju na blogu obowiązkowa). Organizatorzy podnoszą temperaturę na specjalnym koncie zawodów na facebooku.

David Brembley


Wracając do powołań - cieszy też na pewno powołanie dla odkrycia ostatnich MP U-18 Davida Brembley'a - polsko-niemieckiego mulata, który poprowadził Trefl Sopot do wicemistrzostwa.

Jak dziś się prezentuje nasz złoty rocznik 1993 (plus wyjątki z 1994) ? Prezentuje się naprawdę baaardzo dobrze:

Pierwsza piątka:

C - Karnowski
PF - Niedźwiedzki
SF - Ponitka
SG - Michalak (kpt)
PG - Grochowski

Pierwsza piątka wydaje się żelazna i przekonana o swoim potencjale. Dysponujemy niezwykle groźną mieszanką w swoim czołowym zestawieniu. Nie musimy się nikogo obawiać - to rywale przed tymi pięcioma nazwiskami powinni się trząść jak najlepszej jakości galaretka. Przemek Karnowski i Mateusz Ponitka - tych dwóch panów nie trzeba nikomu przedstawiać. Uczestnictwo w amerykańskim NIKE HOOP Summit, campu zrzeszającego największe talenty U-18 na świecie mówi samo za siebie. Niedźwiedzki - MVP campu dla europejskich talentów, organizowanego przez NBA w Barcelonie,  od przyszłego sezonu najpewniej w PLK w Śląsku. Michał Michalak - kapitan reprezentacji Polski, już teraz czołowy strzelec I ligi polskiej. Grzegorz Grochowski - rok temu był ze Stalą Stalowa Wola w ekstraklasie, gdzie zbierał doświadczenie. Teraz to wyróżniający się na parkietach II ligi, inteligentny rozgrywający przywiązujący uwagę do kreowania kolegów, a nie siebie.

Rotacja:

PF/C - Gielo
SG/SF - Matczak
C - Bonarek
PG - Grzeliński/Koelner/Kowalczyk
SF - Borowski/Śpica
SG/SF - Kucharek/Brembley

Tomek Gielo i Filip Matczak to pewniacy - obaj z powodzeniem mogą grać w pierwszej piątce, przekonując nas tym samym o tym, że siła reprezentacji ani trochę się nie zmniejszy. Na boisku powinni przebywać równie długo co gracze podstawowi. Za ich plecami długo nic. Kolejni gracze prawdopodobnie na tych mistrzostwach będą tłem. Na kilku pozycjach zapowiada się ostra walka o miejsce w turniejowej "12". Imponuje przede wszystkim kłopot bogactwa jeżeli chodzi o rozgrywających, kłopot którego w polskim baskecie na tej pozycji dawno nie było. 

Koelner był w cieniu Grzelińskiego na ostatnich MP U-18, ale to ten pierwszy ma więcej doświadczenia, dzierżąc na szyi srebrny medal MŚ sprzed roku. Najbardziej stratny w tej walce wydaje się być Sebastian Kowalczyk, który ostatni sezon spędził przecież nie w II lidze jak dopiero co wspomniani panowie z WKK Wrocław, a na zapleczu ekstraklasy w Polonii 2011 Warszawa, z którą niestety spadł ligę niżej po dramatycznej walce w play-out  (33 mecze, śr. 6.2 pkt, 2.9 ast). Dla porównania w II lidze Koelner średnio notował w tym sezonie  9.3 pkt i 2.4 ast w 25 meczach, a rok młodszy Grzeliński 6.3 pkt i 4.3 ast w 29 meczach. Trenerze Szambelanie - trudna decyzja przed panem , bo jest raczej pewne, ze trzech rozgrywających na ławce nie będzie.

sobota, 4 czerwca 2011

Zapowiedź finałów młodzików



Na oficjalnej stronie kibiców można przeczytać moją zapowiedź Finału Mistrzostw Polski Młodzików z naszym Górnikiem w jednej z ról.

Wczoraj stałem się szczęśliwym posiadaczem nowego device, czyli sprzętu, który oferuje standardowe teraz oprogramowanie Windows 7. Doszedłem do wniosku, że jestem już komputerowym troglodytą, bo pamiętam jeszcze Windows 95, a przede wszystkim kapitalny niegdyś Windows 98. Ostatnie kilka dobrych lat spędziłem na Windowsie xp co sprawia, że kompletnie nie mogę się przystosować do Windows 7. To tak na marginesie.

Opalenickie finały to wielka z punktu widzenia wałbrzyskiej koszykówki impreza. Wszyscy finaliści (może z wyjątkiem Rybnika) prezentują zadziwiająco równy poziom, co sprawia, że o końcowym sukcesie może decydować jedno posiadanie piłki lub stopień spoconych dłoni, z których w najważniejszym momencie może wyślizgnąć się piłka. 

Nasi absolutnie nie są bez szans choć do grona faworytów nie należą. Ale to może i lepiej. W koszykówce młodzików każdy może wygrać z każdym na tym poziomie, czy to dwudziestoma czy trzydziestoma punktami czy też różnicą jednego oczka. 

Dostałem zaproszenie wyjazdu do Opalenicy z darmowym noclegiem i wyżywieniem w zamian za opisywanie meczów finałowych. Niestety, z kapitalnej oferty skorzystać nie mogę bo łańcuchem przywiązany jestem do uczelni, którą to kończę w tym roku złowrogim egzaminem licencjackim z literatury angielskiej w dzień finałów.

Niemniej jednak, dziękuję bardzo za ofertę i skorzystam na pewno następnym razem. Muszę przyznać, że jestem pozytywnie zszokowany odbiorem mojego bloga, który powstawał 1 stycznia w dzień kuracji posylwestrowej :)

P.S - Jeżeli nasi znajdą się w wielkim finale, grupa kibiców biało-niebieskich jest gotowa na wielkopolską inwazję. Tego za żadne skarby nie opuścimy.
 

czwartek, 2 czerwca 2011

Finały młodzików w Opalenicy

Malownicza wielkopolska miejscowość będzie gościć finalistów Mistrzostw Polski Młodzików. Pięciodniowy maraton rozpoczyna się już 8 czerwca. Biało-Niebiescy nie biorą jeńców, grają o wszystko. Nie oczekujemy od nich cudów, zdajemy sobie sprawę, że za posiadanie lśniących strojów oraz najwyższego zawodnika nikt nam furtki do strefy medalowej nie uchyli. Nadeszła chwila by postawić wszystko na jedną kartę i pokazać co to znaczy "wałbrzyski charakter". Na nasze szczęście w swojej grupie nie natkniemy się na Basket Team Opalenica. Ufff.

Wyobrażam sobie wybuch radości tej grupy poniżej gdy dotarła do nich dobra nowina ze stolicy:



Co do decyzji centrali - nie wierzyłem, że to nam przyznają organizację. Gospodarz półfinałów jeszcze nigdy nie organizował finałów. I tym razem do precedensu nie doszło. Stawiałem na Warszawę, Włocławek. Ale Opalenica !? To jest sensacja. Sensacja dlatego, że ta niewielka mieścina gościła finał kadetów 2010 oraz tegoroczny ćwierćfinał młodzików właśnie. Trzeba przyznać, że mają niezłą skuteczność.

Opalenickie finały to kapitalny prognostyk dla gospodarzy. Bez prawa organizacji wydawali się silni. Teraz, po decyzji PZKosz, rosną w siłę szybciej niż koszt spłaty kredytu zaciągniętego we franku.

Dokładna prezentacja ośmiu finalistów wkrótce.