Szukaj na tym blogu

środa, 8 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 1, czyli nr 8 wychodzi przed szereg

FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011



 Górnik Wałbrzych - TKM Włocławek 58:53 (34:24)

Biało-Niebiescy w Opalenicy,  foto. zibi


Nie ma mnie w Opalenicy. Nie widziałem tego meczu. Może i dobrze bo to był horror, którego mój poziom adrenaliny mógłby nie wytrzymać. Z drugiej strony jest czego żałować, bo ten horror ma swój happy end. Swoje wrażenia opieram na statystykach, wyobraźni, wspomnieniach oraz wnioskach wysnutych z obserwacji biało-niebieskich młodzików przez dwa ostatnie lata.

Pierwszy wniosek jaki nasuwa się po tym meczu - nasi pierwszy raz w tym sezonie wytrzymali presję. Wyciągamy lekcje z porażek z WKK Wrocław w sezonie regularnym 63:64 po dogr. oraz po tym jak minimalnie ulegliśmy Basket Team Opalenica w półfinale (72:74). W tym drugim meczu zabrakło do szczęścia celnego rzutu równo z syreną końcową, gdy spudłował  Marcin Szymanowski. Z TKM wygrywamy głównie dzięki... Marcinowi Szymanowskiemu.

Mecz z ekipą z Włocławka to był prawdziwy dzień próby dla biało-niebieskich latorośli. Szybko się okazało, że research drużyna z Kujaw ma pierwszoklasowy. Trenerzy TKM musieli chyba obejrzeć wszystkie taśmy z półfinałów bo z gry wyłączone zostały najmocniejsze nasze żądła - Bartek Szmidt i Maciej Krzymiński (wspólnie trafiają tylko 4 z 20 rzutów, odpowiednio notują 6 i 9 pkt w całym meczu). To są finały bejbe. Tu nie ma żartów. Krzymiński przez cały sezon był niezwykle skuteczny i regularny. Finały to jednak finały - są trochę jak puszcza pełna zasadzek, nietrudno by noga się powinęła. Automatycznie pojawiło się zapytanie: co wtedy gdy Maciek będzie miał albo słabszy dzień albo gdy rzuci się na niego zgraja wilków w strojach sportowych ? Wtedy potrzebujemy drugiej opcji, kogoś kto przejmie pałeczkę pierwszeństwa w ofensywie. We Włocławku panowało przekonanie, że nie mamy takiego człowieka-alternatywy. No to psikus. Alternatywa 8, nr 8 - Marcin Szymanowski proszę państwa. To on tego dnia był przewodnikiem stada. Jego 20 pkt utrzymało nas przy życiu w tym niezwykle trudnym spotkaniu. W poprzednim wpisie dotyczącym finałów prorokowałem, że będą to zawody wyrównanie, gdzie jedno posiadanie może być decydujące. Nie myliłem się. Na pół minuty przed końcem nasi byli jedno posiadanie od straty ciężko wypracowanego prowadzenia. Wtedy przy stanie 53:51 trafił nie kto inny jak Szymanowski. W ważnym momencie presję wytrzymał też pudłujący tego dnia Krzymiński, który trafił dwa wolne na 57:53. 

Marcin Szymanowski


Szymanowski #8 grał dobre zawody już w półfinałach, był niezwykle ważną postacią zespołu właściwie od początku tego sezonu, gdy do Śląska przeniósł się jego konkurent Dawid Kołkowski. Kontrybucja Marcina w sukcesy biało-niebieskich może wydawać się zamazana przez niecelne rzuty trzypunktowe w tym ten nieszczęśliwy z końcówki meczu z Opalenicą. Spotkaniem z Włocławkiem nr 8 przypomniał o sobie oraz o swoim potencjale. No właśnie - o potencjale czy może o swojej ciężkiej pracy ? Znam doskonale pasję Marcina do tej gry. Prawdziwy koszykarz nie tylko trenuje z zespołem na hali, ale także doskonali swoje umiejętności pod gołym niebem. Marcin równie dużo czasu co w hali spędza na otwartym boisku. Nr 8 jest o jedno łóżko umiejscowione pod koszem oraz o lodówkę stojącą w cieniu od nie opuszczania boiska wcale. Tak często można go tam spotkać. 
Nasi. foto. zibi

Marcin Szymanowski tego dnia był naszym elementem zaskoczenia, czyli czymś czego tak często w grze piłkarskiej reprezentacji Polski brakuje Dariuszowi Szpakowskiemu. Ten element zaskoczenia będzie nam potrzebny w kolejnych meczach. Ten faktor x, to magiczne "coś", czego nikt się nie spodziewa musi być przy nas. Dodatkowo, trzeba dopilnować by element zaskoczenia nie przeciwstawił się nam i nie zaczął działać na naszą szkodę tak jak w meczu z TKM, gdzie bardzo zaskakujące dla nas okazały się pudła Krzymińskiego i Szmidta oraz pierwsze punkty Daniela Jarosińskiego dopiero na 2,5 min przed końcem (czyżby wciąż kłopoty zdrowotne ?). Na nasze szczęście żelazna ostatnimi czasy piątka Szmidt-Jarosiński-Krzymiński-Szymanowski-Kołaczyński wytrzymała ciśnienie. Kolejne mecze to jednak kolejne wyzwania i kolejne historie. Czas podbić stolicę - gramy z Jagiellonką i Polonią. Hej, hej KSG !!!!!!

foto. zibi
Pełne statsy tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz