Szukaj na tym blogu

piątek, 10 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 3, czyli oni w rozbiórce, a my w czwórce

FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011


Górnik Wałbrzych - Jagiellonka Warszawa 58:52 (20:24)

Zacznę od tego: yeaaaaaaaaaaaaah !!!!!! Nasi w najlepszej czwórce MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW. Wygrywamy ze stolicą. Nie było łatwo. Ba, było wyjątkowo nerwowo i przerażająco. W połowie trzeciej kwarty to Górnicy musieli gonić, nadrabiać, szukać swoich szans. Jagiellonka prowadziła wtedy już dziesięcioma punktami. Nasi wydawali się być w przysiadzie przed kompletnym padnięciem na twarz. Zamiast upaść, nasi na szczęście się dźwignęli, jakby chwycili niewidzialną linę, bo po 30 minutach było już tylko -2 (39:41). Po takiej porażce jak z Polonią nie może grać się łatwo. Biało-Niebiescy po raz kolejny wytrwali ogłuszający ryk presji prosto do ucha. 

W czwartej odsłonie na prowadzenie 47:46 wychodzimy dopiero po ponad sześciu minutach gry po punktach Maćka Krzymińskiego. Maciek w dwóch pierwszych meczach finałów trafił jedynie 5 z 21 rzutów. Z Jagiellonami z Jagiellonki (?) Krzymiński zalicza z gry 7 celnych rzutów na 16 prób, co jest już wynikiem przyzwoitym. Nasz pierwszy strzelec sezonowy nareszcie był pierwszym strzelcem w finałach. Jego 17 punktów było na wagę złota. Generalnie w naszej ekipie można dostrzec niemałe dysproporcje pomiędzy piątką najsilniejszą, a tą rotacyjną. Piątka Kołaczyński-Szymanowski-Krzymiński-Jarosiński-Szmidt żądli zdecydowanie najboleśniej. 

A o to końcówka meczu w krótkim opisie ze statystyk PZKosz:

Skotarek (2 pkt) 49:49
Kołaczyński (2) 51:49 - 1,5 min do końca
Skotarek (2) 51:51 - 1 min do końca
Krzymiński (2) 53:51
Skotarek (1) 53:52
Krzymiński (2) 55:52 - 37 sek. do końca 

Tak było. Ostatnie minuty to walka cios za cios, prawy sierpowy kontra lewy sierpowy. Rzut za rzut. Skotarek z Jagiellonki w pojedynku z naszymi zawodnikami. Po koszu na 55:52 rywale, a konkretnie nie kto inny jak zawodnik Skotarek pudłuje dwa razy. Później zaczęły się faule no i było po meczu. 

No a teraz wisienka na torcie - w czwórce gramy z można już powiedzieć odwiecznym wrogiem - WKK Wrocław. Nie mogliśmy wylosować lepiej. WKK i Górnik w młodzikach to jak Wschodnie i Zachodnie Wybrzeże USA w amerykańskim hip-hopie. Zero litości. Biało-Niebiescy mają co wrocławianom udowadniać. Nadeszła wspaniała chwila by pokazać, że porażka 24 pkt we Wrocławiu oraz jednym punkcikiem u siebie po dogrywce w tym słynnym już meczu mają się nijak do opalenickich finałów.
 

Nasi grają o wszystko. O chwałę, glorię, o wyrównanie rachunków, o udowodnienie sobie, że po prostu można. Cel nr 1 - zatrzymać Michała Kapę, który w Wałbrzychu w fenomenalnym stylu zdobył 38 pkt, w tym trafiając "trójkę" na dogrywkę w ostatnich sekundach.

W godzinę tego meczu tym razem nie będę w stanie go śledzić, siedząc w tym czasie w pociągu w drodze na pewną uroczystość w sporej wiosce, której mieszkanka upiera się, by nazywać tą wieś nie wsią właśnie, a "miejscowością".

Górnicy - do trzech razy sztuka. W tym bardzo trudnym meczu rzucajcie celnie, brońcie szczelnie. Niech obręcze wydają się wam szersze. Amen.

W drugiej grupie obok WKK do czwórki sensacyjnie wchodzi Pyra Poznań. Basket Team Opalenica, który był moim zdaniem murowanym kandydatem do medalu nie wytrzymał ciśnienia. Spalił się. Opalił się w swojej Opalenicy.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz