Szukaj na tym blogu

czwartek, 9 czerwca 2011

Nasi w finałach - dzień 2, czyli kolor czarny nie może kojarzyć się dobrze

 FINAŁ MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW OPALENICA 2011

Nie tak planowałem świętować swój pierwszy dzień wakacji...

Górnik Wałbrzych - Polonia Warszawa 25:63 (17:30)

Opalenicki turniej to koszykarska wersja strefy 11 - miejsca wydarzeń paranormalnych. Bliżej niezidentyfikowani przybysze z obcej planety układu słonecznego najpewniej odpowiadają za wczorajsze jak i dzisiejsze wydarzenia. Nie potrafię w sposób racjonalny wytłumaczyć tego, co przydarzyło się silnej (widziałem ich na własne oczy !!) ekipie Basket Team Opalenica w pierwszej kwarcie meczu z Pyrą Poznań. Gospodarze "niesieni" dopingiem publiczności przegrali kwartę 0:22. Tak jest. Tam jest zero. Wielkie, kosmate, śmiejące się nam w twarz ZEROOOO. Wyglądało to mniej więcej tak:


Pogoń opaleniczan w kolejnych kwartach na nic się zdała. Poznańska pyra okazała się trująca niczym jabłko z krainy Eden. Szokujący wynik nawet jak na koszykówkę młodzików. Wielka była moja radość wiedząc, że coś takiego nie spotkało naszych. Niestety, pomyliłem się bardzo, bardziej nawet od tego amerykańskiego starca, który obwieszczał wszem i wobec koniec świata w maju 2011 roku. Nasi niemal podzielili los opaleniczan, zdobywając w kwarcie... trzy punkty (na pocieszenie: górniczy seniorzy w ostatnim sezonie w jednym z meczów w kwarcie zdobyli punktów... dwa).

Z drugiej jednak strony w swojej zapowiedzi tych finałów pisałem: "daleko zajść powinna Polonia Warszawa". No i w tym miejscu prawdy byłem bliższy. Nasi zostali pożarci, wchłonięci przez "Czarne Koszule". 

Rozszyfrowałem przydomek warszawiaków. Przymiotnik "czarne" pojawia się nieprzypadkowo, bo kojarzy się z brakiem litości, brakiem skrupułów, deficytem pokładów lęku. Kolor "czarny" nie ma prawa być przyrównywanym do radości, satysfakcji i ekscytacji. Po prostu tak jest - "czarny" to wszelkie zło, oznaka śmierci, zagłady. 

foto. zibi
Wczoraj pisałem, że w finałach nie ma żartów. No i nie ma. Nasi biało-niebiescy bohaterowie natknęli się na czarne charaktery, zostali zaciągnięci w ciemny zaułek i obrabowani z wszelkiego dobra: po strzeleckiej pasji Marcina Szymanowskiego oraz Maćka Krzymińskiego nie zostało już nic, a Bartek Szmidt to nie ten Bartek Szmidt co w półfinałach. Nierówną walkę z wszechogarniającym złem i występkiem starał się podejmować Łukasz Kołaczyński, jednak nawet i on zaginął gdzieś w wirze zdarzeń.

Pomijam tutaj wszelkie statystyki, bo gdy zespół zdobywa w ciągu 40 min (lub jak kto woli 2400 sekund) jedynie 25 punktów to moim zdaniem mija się to z celem. Dość powiedzieć, że nasz najlepszy strzelec z poprzedniego dnia, czyli Marcin Szymanowski zdobył dziś....yhhm... nie zdobył dziś punktów. Najwięcej "oczek" w naszym zespole zapisał na swoim koncie Kołaczyński. Malutki, budową ciała przypominający zdźbło trawy z kończynami zawodnik zdobył tylko 8 pkt.

Jak się okazuje i przy naszym meczu maczali swoje macki kosmaci kosmici, bo w zespole Polonii także nikt nie zaliczył dwucyfrowej liczby punktów. Strefa 11 w pełni. Zaczynam mieć poważne podejrzenia, że hala w Opalenicy została wzniesiona w miejscu starego niemieckiego cmentarza.


To był bez wątpienia najgorszy mecz Górnika U-14 w tym sezonie. Ba, może nawet w ich karierze. Bardzo poważna lekcja, z której trzeba wyciągnąć wnioski. Nie załamujmy rąk - przed nami mecz o wszystko z będącą wydaje się na bardzo podobnym poziomie co my Jagiellonką Warszawa. Money is still in the bank.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz