Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 18 listopada 2013

Koszykarski tragizm

(6-0) Górnik Wałbrzych – (2-3) SMK Lubin 75:42

Kibic koszykarskiego Górnika to postać tragiczna, osobowość wstrząśnięta sprzecznościami. Z jednej strony, to postać radująca się z kolejnych zwycięstw swojego ukochanego zespołu. Z drugiej, biało-niebieski kibic to osobnik lamentujący nad nie do końca przekonywującym stylem kolejnych zwycięstw.

W szóstej serii spotkań Górnicy wygrali wysoko, choć pojedynek z SMK Lubin przyniósł tyle emocji, co rozwiązywanie krzyżówki. Nie trzeba być koszykarskim ekspertem by stwierdzić, że „miedziowi” to zespół wyjątkowo amatorski, niedoświadczony, nieograny. Biało-Niebiescy zwyciężyli pewnie, ale początek drugiej połowy, niczym polski film, uśpił niejednego obserwatora. Trzecia kwarta, w której Górnik grał właściwie drugą piątką, zakończyła się bardzo niskim wynikiem 12:8 dla Lubina. Syndrom trzeciej kwarty dotknął też Klub Kibica, który w komplecie w sektorze pojawił się dopiero w piątej minucie trzeciej kwarty. Cóż, nieobecni niewiele stracili.

W kontekście całego meczu warte odnotowania są walka w parterze o piłkę Bartłomieja Józefowicza oraz jego dobra skuteczność z gry, co w meczu domowym jest nowością, a także awans Mariusza Karwika, który przeskoczył w rotacji Sławomira Olszewskiego. W drugiej połowie dużo minut dostał 16-letni Maciej Krzymiński. Nasz junior pokazał się z dobrej strony, zdobył 7 punktów: trafił na otwarcie za trzy (dwa późniejsze rzuty z dystansu dotknęły jednak jedynie tablicę), wykorzystał oba rzuty wolne, zaliczył dwa przechwyty, wykończył w kontrze akcję 2+1, choć popełniając przy niej błąd kroków. Krzymiński wyglądał lepiej w pojedynku z trzecioligowcem z Lubina, niż w starciu w lidze juniorów ze Śląskiem. Nie ulega jednak wątpliwości, że to wrocławianie byli silniejszym zespołem. Wydaje się, że tak jednostronnych starć jak to z SMK jeszcze w tym sezonie kilka obejrzymy. Gdy Górnicy wysoko porwadzą, nadarza się idealna okazja do ogrywania biało-niebieskiej młodzieży. Okazja, by w akcji sprawdzić w nie tylko osamotnionego juniora Krzymińskiego, ale także może jednego, dwóch jego kolegów.  

Możemy narzekać na intensywność gry wałbrzyszan, ale nie mamy prawa psioczyć na końcowy wynik. Już we wrześniu 2012 roku, u progu poprzedniego sezonu, czekaliśmy na takie mecze. Mecze przewidywalne, pozbawione emocji, wysoko wygrane. Już w sezonie 2012/13 zwycięstwa miały nas nudzić, przybliżając jednocześnie do II ligi. W taki sposób wyobrażaliśmy sobie III ligę. Byliśmy w grubym błędzie. Poprzedni sezon wstrząsnął nami równie silnie, jak szaleńczy tajfun wstrząsnął niedawno Filipinami. 

Końcowy wynik pojedynku z SMK powinien być naszym trzecioligowym szablonem, który byłby wklejany w każdej kolejce. Szablon ten charakteryzowałby się przytłaczającą do znudzenia przewagą biało-niebieskich, zakończoną wysokim zwycięstwem w pięknym stylu, które negowałoby wyżej opisany tragizm. I tak aż do awansu szczebel wyżej.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz