Szukaj na tym blogu

sobota, 2 sierpnia 2014

Nieudana inauguracja

Górnik Wałbrzych - Błękitni Stargard Szczeciński 0:1 (Flis 76)

Ok, wiem. To blog koszykarski, ale koszykarze Górnika sezon zaczynają dopiero w październiku. Tymczasem na boisko wybiegli już piłkarze biało-niebieskich, inaugurując sezon meczem u siebie z Błękitnymi Stargard Szczeciński. Po bohaterskiej walce do ostatniej kropli potu o utrzymanie w II lidze w sezonie 13/14, w Górniku nastąpiło sporo kadrowych zmian. W pierwszej "11" pojawiło się aż sześciu nowych graczy, w tym trzech obrońców!!! Do "nowych" w pewnym sensie trzeba też zaliczyć bramkarza Janiczaka, który ostatnie dwa sezonu przesiedział na ławce jako zmiennik popularnego "Yogiego", czyli Damian Jaroszewskiego.

Spotkania na poziomie II ligi mają to do siebie, że nie dostarczają wielu składnych akcji, po których ręce same składają się do oklasków. Tak było i tym razem. Trwał festiwal niecelnych podań i błędów technicznych. Entuzjaści polskiego futbolu o takich spotkaniach mówią "mecz walki". Dla pesymistów, lub tych, którzy mieli okazję na żywo obejrzeć mecz angielskiej Premier League (miałem to szczęście), drugoligowe pojedynki to bardziej okazja do posiedzenia na świeżym powietrzu i spotkania znajomych, niż szansa na obejrzenie zapierającego dech w piersiach widowiska.

Górnik w meczu z Błękitnymi


Od pierwszych minut Górnicy dali się zepchnąć na własną połowę. Rywale szybko to wykorzystali, narzucając swój styl gry. Biało-Niebiescy grali niezwykle zachowawczo i kunktatorsko. Nawet po stracie bramki nie za bardzo się otworzyli. W dodatku, zaraz po stracie gola, trener Polak zdjął najbardziej kreatywnego w Górniku Szepetę. Błękitni okazali się zespołem lepiej poukładanym, ale nie takim, którego nie dałoby się ograć. Naszym zabrakło w ogóle rozgrywającego oraz przebojowych skrzydłowych - grający na skrzydłach Sawicki i Mańkowski zagrali bardzo słabe zawody w ofensywie. Okazało się, że Górnicy długo jeszcze będą tęsknić za Danielem Zinke, który zakończył sportową karierę. Niezwykle defensywne nastawienie wałbrzyszan spowodowało, że każda próba wyjścia z kontrą lub ewentualne prostopadłe podanie nie miało szans na powodzenie. Szkoda, bo rywal ze Stargardu Szczecińskiego w zasadzie nie stworzył sobie żadnej dogodnej sytuacji do strzelenia bramki. Celne uderzenie Flisa z dystansu było przecież dość przypadkowe.

Noty dla biało-niebieskich (1- najlepsza, 6 - najgorsza):

Patryk Janiczak - 5,5 - 21-letni wychowanek Zagłębia Lubin jest w klubie od dwóch lat, ale zdążył zagrać raptem w dwóch ligowych meczach i jednym pucharowym. Na co dzień jest zmiennikiem najlepszego piłkarza Górnika, Damiana Jaroszewskiego, który z Błękitnymi nie mógł zagrać z powodu kontuzji. Janiczak swojego występu do udanych nie zaliczy. Był bardzo niepewny w bramce, przyklejony do słupków, w ogóle nie wychodził na przedpole. Już na początku meczu "wypluł" przed siebie proste uderzenie głową rywala, co mogło skończyć się utratą bramki. W drugiej połowie o mało nie zaskoczyło go kierowane do nikogo dośrodkowanie z lewego skrzydła, którego w kuriozalny sposób ani nie potrafił złapać, ani wybić poza boisko. Piłka trafiła po wybiciu za to pod nogi rywala.

Dariusz Michalak - 4,5 - w I połowie popełnił fatalny błąd tracąc piłkę dwa razy jakieś 25 metrów od bramki i tym samym tworząc zagrożenie pod biało-niebieską bramką.

Przemysław Cichocki - 4 - nowy zawodnik Górnika ma dopiero 20 lat i przybył do Wałbrzycha z III ligi, dlatego też można się było obawiać o jego dyspozycję. Nie brakuje mu ambicji i waleczności, ale to właśnie w jego obszarze boiska było kilka razy bardzo nerwowo.

Bartosz Tyktor - 4 - dołączył do zespołu zaledwie kilka dni temu i wciąż brakuje mu zrozumienia z kolegami z boiska. Na dłuższą metę może być jednak ciekawym wzmocnieniem.

Filipe - 3 - kilka razy świetnie stopował rywali, ale zdarzały mu się również niecelne podania, które stwarzały zagrożenie. To po jego wykopie piłkę na 25 metrze przejął Flis i pięknym uderzeniem zaskoczył Janiczaka. Ogólnie jednak najpewniejszy z biało-niebieskich defensorów. I najsprytniejszy. Gdy widział nacisk ze strony rywala podkładał mu się pod nogi, co sędzia interpretował jako faul i piłkę dla Górnika. W końcówce meczu zabrał się za grę w ofensywie, prezentując lepszą technikę użytkową niż napastnicy. Uratował zespół w drugiej połowie, gdy po zamieszaniu w polu karnym i pasywności naszych stoperów wybijał piłkę niemal z linii bramkowej. Trochę brakuje mu szybkości. Przed meczem, jak to przystało na Brazylijczyka, podniósł głowę do góry, zamknął oczy i wystawił ręce w celu odprawienia modlitwy. Niestety, jego krótka rozmowa ze Stwórcą nie przyniosła tym razem powodzenia jego zespołowi.

Kamil Mańkowski - 5,5 - 19-latek rodem z Wrocławia debiutował przed wałbrzyską publicznością. Debiutował bardzo nieudanie. W pierwszej połowie niczym się nie wyróżnił, w drugiej kompletnie zniknął z pola widzenia.

Tomasz Wepa - 4 - kapitan biało-niebieskich zaliczył kilka odbiorów w środkowe strefie, ale miał też niebezpieczne straty. Brakowało z jego strony prostopadłego podania, gdy to kilkakrotnie pod koniec meczu wyprowadzał kontrę Górników.

Grzegorz Michalak - 4 - podobnie jak Wepa, z tym że po jego dynamicznym wejściu w pole karne sędzia podyktował faul na 16 metrze, co dało biało-niebieskim rzut wolny. Raz świetnie przejął futbolówkę w środku pola i popędził z nią niczym taran do przodu. Po jakichś 15 metrach rajdu został powstrzymany, bo nie miał do kogo zagrać.

Mateusz Sawicki - 4,5 - przesunięty przez trenera Polaka ponownie z obrony do pomocy. Zaliczył tylko jeden skuteczny rajd i jedno dośrodkowanie w pole karne. Poza tym, bardzo niewidoczny na skrzydle.

Bartosz Szepeta - - nowy nabytek Górnika zaliczył niezły mecz. Dał się poznać kibicom z dobrych dośrodkowań w pole karne oraz kilku skutecznych rajdów skrzydłami. Brakuje mu jakiejkolwiek szybkości, ale i tak mógł zostać bohaterem meczu, gdy po kapitalnej dwójkowej akcji z Orłowskim fatalnie spudłował sam na sam z bramkarzem Błękitnych.

Marcin Orłowski - 3 - najlepszy w zespole Górnika. Umiał się zastawić z piłką, nie zaliczał prostych strat, dwa razy po dośrodkowaniach Szepety główkował całkiem groźnie w stronę bramki. To on wyprowadził kontrę 2 na 1, w której idealnie dogrywał do Szepety, lecz ten fatalnie spudłował z 10 metrów. Była to najładniejsza i najskładniejsza akcja meczu. W ataku Orłowski był jednak bardzo osamotniony i w pojedynkę mógł zrobić niewiele.

Kamil Śmiałowski - 4,5 - próbował wnieść trochę ożywienia, ale niewiele z tego wynikało.

Jan Rytko, Adrian Moszyk - grali za krótko, żeby ich ocenić

+ meczu - kibice. Pomimo tego, że mecz rozgrywał się w piątek o 17, a ciemne chmury zwiastowały deszcz, co na niekrytym stadionie przy ul. Ratuszowej dla wielu mogłoby być problemem, kibice dopisali. Obok mnie usiadła trzyosobowa rodzina z może 7-letnim dzieckiem. W mniej więcej 85 minucie spotkania zdegustowany postawą Górników ojciec miał dość i nakazał całej rodzinie opuścić sektor, choć jego partnerce, o dziwo, wcale do wyjścia nie było prędko. Nie wiem czy ta rodzina pojawi się na kolejnym spotkaniu biało-niebieskich. Wałbrzyszanie właściwie nie dali wielu powodów, by ponownie przyciągnąć na stadion zaciekawionych nową drużyną kibiców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz