Szukaj na tym blogu

niedziela, 22 grudnia 2013

Górnik po pięćdziesiątce


Ostatnio rzadko piszę o biało-niebieskiej młodzieży. Wiem, że wolicie czytać o popisach Górników w III lidze. Tym razem będzie jednak o latoroślach, bo w sobotę, 21.12, w hali OSiR zdarzyło się coś niezwykłego. Podkoszowy wałbrzyszan, pochodzący z Głuszycy Kuba Grabka, zdobył 50 punktów i w pojedynkę poprowadził swój zespół do wygranej z Zastalem Zielona Góra.

Ostatnia przedświąteczna sobota to czas raczej burzliwy i pełen trosk. W hali przy ul. Wysockiego sobota była za to leniwa. Spotkanie rozpoczęło się o 11:00, a na trybunach zasiadło zaledwie kilka osób. Obok pustych kolorowych siedzisk w oczy (uszy?) rzucał się brak muzyki, a promienie słońca, przebijające się przez wielkie okiennice, raziły biegających po wysłużonym parkiecie młodych koszykarzy. 

Kontekst rozgrywkowy? Mecz średniaka z Wałbrzycha z dołującym Zastalem z młodszego rocznika. Dołującym, choć na własnym parkiecie uległym Górnikowi jedynie różnicą trzech „oczek” (52:55).

Kontekst kadrowy? Kadeci Górnika prowadzą nierówną walkę z ogromnym deficytem kadrowym. W składzie znajduje się na dzień dzisiejszy zaledwie 9 graczy, żadnego rozgrywającego, a rotacja kończy się na sześciu zawodnikach!!! Ciężko w takich warunkach wygrywać mecze z kimkolwiek. A jednak nasi dają radę.

Przez wyraźne problemy z liczebnością składu Kuba Grabka gra regularnie niemal pełne 40 minut. Na swojej pozycji środkowego nie ma zmiennika, a w trakcie spotkania zdarza mu się rozgrywać czy grać jako skrzydłowy. W trwającym sezonie już trzykrotnie zdobywał 30 punktów, ale tej granicy jeszcze nie przekroczył.

Na pewno wielu z was myśli:„Po co wspominać o jakimś wysokim kadecie? Pewnie dostaje piłkę pod kosz i z takiej pozycji punktuje”. Nic bardziej mylnego. Akcje „na wieżowca” są grane w lidze młodzików. W kadetach poziom trudności wędruje do góry, co uniemożliwia tego typu siermiężną koszykówkę. Zresztą Grabka nie jest jakimś olbrzymem. Nie dajmy się zwariować.

W słoneczne, choć mroźne południe, Górnik pokonał Zastal 88:57. Niech ten rezultat was nie zmyli. Po trzech kwartach wynik oscylował w granicach remisu. Dobra postawa w obronie, wymuszanie strat oraz kontry wykończyły dobrze grający przez trzydzieści pierwszych minut Zastal. A jak zielonogórzan wykańczał Grabka? Na wiele sposobów:

Akcje 2+1 – Grabka trafiał spod kosza mimo asyst dwóch lub trzech obrońców wokół niego. Poza tym Kuba mijał swojego obrońcę i często punktował pomimo tego, że był faulowany.

Półdystans – nasz środkowy trafiał z kąta 0 stopni na 3 i 4 m od obręczy.

Dystans – w tym meczu nie przypominam sobie jego celnej „trójki”. Wiem jednak dobrze, że potrafi z dystansu trafić, bo robił to już w poprzednich spotkaniach.

Kontratak – Grabka grał najdłużej i miał prawo nie zdążyć wybiec do kontry. Eee tam. Kuba hasał po boisku jak gazela po afrykańskiej sawannie. Raz w kontrze zaliczył udanego lay-upa po dwutakcie, innym razem próbował wsadu. Skończyło się na dotknięciu obręczy palcami, ale najważniejsze, że po tej akcji na swoje konto mógł dodać kolejne dwa „oczka”.

Ekwilibrystyka -  w jednej z akcji Grabka dynamicznie „wbił się” pod kosz i zanurkował w gąszczu trzech obrońców. Nie widząc kosza oddał rzut kelnerski, Trafił. Innym razem dostrzegł szparę w obronie Zastalu i przedarł się na dwutakcie pod kosz, skutecznie wykańczając rzut po przedziwnym ręcznym kołowrotku w powietrzu. No i ostatnia akcja meczu: Grabka rzuca od niechcenia z ok. 9 metrów do kosza. Punkty.

W koszykówce zdarzają się takie mecze. Mecze, w których wpada niemal każdy rzut. Mecze, w których ma się wrażenie, że nawet opaska na oczach nie jest w stanie przeszkodzić w oddaniu celnego rzutu. Tego typu historie mają miejsce bardzo rzadko i nie są dostępne dla wszystkich zawodników. W przeciągu całego sezonu Grabka rolę wybawiciela swojego zespołu odgrywał już nie raz. Nigdy jednak do tego stopnia. 

Czy Grabka zagrał swój mecz życia? Chyba tak, choć komicznie pisać o meczu życia w przypadku 15-latka. Oby podobne spotkania, i co najważniejsze z podobnym skutkiem dla jego zespołu, zdarzyły mi się jeszcze nie raz.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz