Szukaj na tym blogu

środa, 7 listopada 2012

Czas na zmiany

Po czwartej kolejnej porażce w rozgrywkach kibice Górnika domagali się zmian. Większość żądała głowy trenera. I rzeczywiście do zmian zaczęło w klubie dochodzić, ale to nie trenerowi Chlebdzie podziękowano, a dwóm podkoszowym - Danielowi Iwańskiemu i Łukaszowi Grzywie.

Długa przerwa w rozgrywkach dała działaczom do myślenia. Sprawowana funkcja nakazała prezesowi Murzaczowi spojrzeć w zakamarki pamięci, przywoływać cztery porażki w celu analizy tego, co było złe. Pozostaje współczuć prezesowi, bo nikt z nas chyba nie chciałby wyciągać starych, wciąż mokrych od kibicowskich łez, kartek z górniczego kalendarza

Gigantyczny Grzywa wrócił do Górnika po roku. Wcześniej w I lidze oglądaliśmy jego problemy z motoryką, atletyzmem, kłopoty zdrowotne i te czysto sportowe, gdy nie potrafił umieścić piłki w koszu. Gdy powrócił już do grającego w peryferyjnej lidze Górnika wierzyliśmy, że na tak niskim poziomie rozgrywek będzie jednym z liderów zespołu. Cóż.... liderem nie został, a jego wszelkie problemy wcale nie zostały zamiecione pod trzecioligowy dywan. Wśród kibiców krążyły plotki, że Łukasz nie dokręca kończyn, brakuje na smary do nich itd. Do dziś nie wiem, czy żarty wynikały z sympatii do Grzywy, czy... wręcz przeciwnie. Ja się z tych historii śmiałem, z czystej sympatii do już byłego środkowego biało-niebieskich.

"Iwana" dokoptowano razem z całą ferajną z dawnego KK Wałbrzych. To,co go odróżniało od reszty byłych graczy KK to mniejsze związki z Wałbrzychem, a większe z Jaworem. Na boisku wyróżniał się bardziej długimi getrami i łysiną niż spektakularnymi zagraniami. W zeszłym roku dał się nam we znaki w derbach, gdy jego 24 punkty kazały nam zapomnieć o zwycięstwie.


W tym sezonie obaj panowie zagrali po jednym dobrym meczu: Grzywa miał 15 pkt w Kątach Wrocławskich, "Iwan" 15 z Siechnicami u siebie. Poza tym bez szału - z resztą jak cały zespół. Dziś pozostaje nam się zastanawiać dlaczego w Górniku ich już nie zobaczymy i jak bardzo na ich zwolnieniu zaważył fakt pochodzenia z miasta innego niż Wałbrzych. Działacze (a konkretnie prezes) postanowili trzymać się opcji lokalnej i stawiać na synów naszej ziemi.


Jak teraz wyglądamy kadrowo pod koszem? Nie jest wesoło. Kapitan Stochmiałek. Młody Fedoruk. Kontuzjowany od zawsze od dłuższego czasu Adranowicz. Wielkiego wyboru nie ma i czas pokaże jak to wszystko będzie wyglądać.

Tymczasem Kuba Kołodziej wraca do treningów. Kuba to wg. mnie brakujący element górniczej układanki: ruchliwy obrońca, bardzo dobry rzut z dystansu, półdystansu, dobra motoryka - takiego go pamiętamy z KK Wałbrzych i takiego pragniemy go ujrzeć ponownie. 

Czekamy co się jeszcze wydarzy. Jak to mówią: sytuacja jest dynamiczna. Do 15 listopada, czyli meczu na wyjeździe z Zastalem Zielona Góra pozostało trochę czasu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz