Szukaj na tym blogu

niedziela, 2 września 2012

Strach sę bać

Wakacje 2012 roku to jest ten czas, gdy ktoś w siedzibie biało-niebieskiego klubu uderzył pięścią w stół i postanowił cyklicznie zaskakiwać kibiców. Zaczęło się od przeprowadzenia fuzji z lokalnym rywalem by po miesiącu dokonać ruchu nawet bardziej sensacyjnego. Bardziej agresywnego. Namówienie na grę w trzecioligowym Górniku Sławomira Buczyniaka i Łukasza Grzywe to ruchy jasno wskazujące kierunek w jakim podąża nasz zespół. Wszystkie drogi prowadzą do II ligi.

Zarówno Buczyniak jak i Grzywa w Górniku już występowali. Obaj zapisali się w pamięci kibiców, chociaż na różne sposoby. Dziś trochę słów o tym pierwszym.
Buczyniak w Pleszewie

Gdy w 2009 roku Buczyniak pojawił się w Wałbrzychu miał opinię bardzo przeciętnego gracza. Po wielu latach w roli dublera na pozycji rozgrywającego w pierwszoligowym Zastalu Zielona Góra, zaliczył bardzo dobry sezon w drugoligowym AZS Kalisz. W ekipie biało-niebieskich Buczyniak miał okazję  grać pierwsze skrzypce... przy okazji zaskarbiając sobie sympatię kibiców.

Każdego gracza definiują momenty. Każdy zawodnik zapada w pamięć na swój sposób. Buczyniak zapisał się w mojej pamięci najbardziej elektryzującym występem biało-niebieskiego koszykarza w pierwszych 20 minutach meczu jaki pamiętam. W spotkaniu przeciwko Spójni Stargard Szczeciński nasz filigranowy rozgrywający trafiał z każdej pozycji -  mijał po koźle, wchodził pod kosz, trafiał seryjnie za trzy (w tym z ósmego metra !). Do dziś pamiętam powiew zachwytu zmieszanego z niedowierzaniem, jaki ogarnął najzagorzalszych kibiców Górnika. 24 punkty w 20 minut w I lidze nie zdarza się często. I wielkiego popisu Buczyniaka w tamtym meczu nie zmieni nawet fakt, że w drugiej połowie zdobył tylko 2 pkt, a wałbrzyszanie przegrali 67:78 (prowadząc dzięki eksplozji Buczyniaka do przerwy 46:32....). 

Trudno wyobrazić dziś sobie utrzymanie w I lidze w sezonie 2009/10 bez Sławka, dyrygującego poczynaniami zespołu. Po sezonie zaciskania zębów i pasa Buczyniak zamienił Górnika na... Spójnię. Sławek miał dość nieudolności działaczów oraz rozgrywania kolejnych "meczów o wszystko". Chociażby pamiętnego meczu z Żubrami Białystok na który koszykarze wyszli w ostatniej chwili, grając wyłącznie dla kibiców. Kto wie, gdyby nasi tamten mecz przegrali (a wygrali po dogrywce), może nie doszłoby do kolejnego i klub wycofałby się z ligi ?

Ostatnie rozgrywki Buczyniak spędził w całkowicie wypłacalnym Openie Basket Pleszew, gdzie był zmiennikiem doskonale znanego w Górniku Marcina Stokłosy. Sławek występował w iście drugoligowym dream teamie, który jednak zawiódł na całej linii, nie awansując na zaplecze ekstraklasy. Statystyki nowego-starego gracza Górnika były więcej niż przyzwoite: śr. 10.2 pkt/mecz w zaledwie 18.2 min. Nie ten element przykuwa jednak największą uwagę. Buczyniak trafił - uwaga ! - 40 z 81 "trójek" w całym sezonie ! Daje to rewelacyjne wręcz 49 % skuteczności zza łuku. 

Gracz trafiający na tak fantastycznym procencie to idealnie dopasowany puzel do wałbrzyskiej układanki. W poprzednim sezonie nasi bardzo rzadko trafiali zza linii 6,75 m. Były koszykarz Zastalu, Pyry i AZS Kalisz wydaje się być remedium na wszystkie bolączki drużyny Chlebdy.

Strach pomyśleć, co 28-letni obecnie Sławek będzie wyprawiał w III lidze. 

Dzięki sprawnemu działaniu zarządu oraz trenera (tak, to dzieje się naprawdę w naszym klubie) możemy być świadkami czegoś wyjątkowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz