Szukaj na tym blogu

niedziela, 6 listopada 2011

Bo „życie bywa przewrotne”, czyli koszykarskie anomalia.

 Wrocław

„Życie bywa przewrotne” – takimi słowami trener Chlebda skwitował komentarz mojego kolegi Matiego na temat nieprawdopodobnej ilości fauli popełnionych przez graczy Gimbasketu. Górnik pewnie wygrał we Wrocławiu z ekipą Roberta Kościuka 90:54, a pięciu z dziewięciu koszykarzy gospodarzy opuściło parkiet przedwcześnie z powodu przewinień.










Artyr Mucha w roli boiskowego statysty, czyli gramy 4 na 4


Schludną, nowiutką halę wrocławskiej Akademii Medycznej oraz mój  dwudziestokilkupiętrowy akademik dzieli zaledwie jeden przystanek tramwajowy. Z tego powodu wypadu na mecz biało-niebieskich nie mogłem sobie odmówić. No i tego wypadu nie żałuję wcale, bo byłem świadkiem najbardziej kuriozalnego meczu jaki widziałem w życiu.

Zaczęło się od niejasności o której godzinie to spotkanie się rozpocznie. Na początku była mowa o 17:30, później o 17:15. Ostatecznie stanęło na 17:00, co rzecz jasna nie przeszkodziło w rozpoczęciu widowiska o 17:05. Tak to się robi w III lidze. Wtedy nie wiedziałem jeszcze, że te godzinowe manipulacje to było dopiero preludium do późniejszych koszykarskich anomalii.

Na mecz ponownie wyciągnąłem mieszkającego pod Wrocławiem brata (podobnie było w Siechnicach). Tym razem do nas dołączyło dwóch przedstawicieli Klubu Kibica, którzy – podobnie jak ja – w tym sezonie zmienili adres pobytu, co silnie utrudnia uczęszczanie na biało-niebieskie mecze. Tymi kibicami są Tomek, który pracuje obecnie we Wrocławiu oraz Mati – student Politechniki Opolskiej.

W pierwszej połowie do śmiechu nam nie było i nie chodzi tu o wynik, który nasi kontrolowali właściwie od początku do końca. W drugiej kwarcie nasz obrońca Sebastian Narnicki, który w meczu z Gimbasketem zadebiutował w pierwszej piątce kosztem Szymona Łozowickiego, uległ dość poważnie wyglądającemu urazowi. Ofiarnie ratując piłkę przed opuszczeniem parkietu, zanurkował po nią w metrową przestrzeń,  prosto w deski okalające przymocowane do ściany grzejniki. Sebastian rozciął skórę na wysokości nadgarstka. Polała się krew, a cała sytuacja z perspektywy trybun wyglądała groźnie. Na szczęście Narnicki wrócił do gry po przerwie, a kontuzjowany nadgarstek „ozdobiły” trzy szwy.

Nasi mieli swoje przedmeczowe kłopoty. Wciąż kontuzjowany jest Adam Adranowicz, który do gry wróci dopiero po nowym roku. Nafaszerowany antybiotykami grał Hubert Murzacz, a problemy z lewą ręką nękały Pawła Maryniaka. Paradoksalnie to ci dwaj ostatni byli najjaśniejszymi punktami Górnika (odpowiednio 21 i 19 pkt). „Marynę” dodatkowo motywował także trener Chlebda, który na zwijającego się z bólu naszego rozgrywającego pokrzykiwał „Nie cackaj się !”. Nieco w cieniu młodszych kolegów pozostał za to Adrian Stochmiałek (10 pkt), który do spotkania nie podszedł chyba maksymalnie skoncentrowany.

Bez wątpienia ten mecz był wyjątkowy. Jedyny w swoim rodzaju. Wszystko za sprawą… przewinień. W połowie czwartej kwarty Maciej Kościuk postawił swojego ojca w bardzo trudnej sytuacji, bo jako piąty w swoim zespole opuścił boisko przez faule. W Gimbaskecie pozostało jedynie czterech koszykarzy zdolnych do gry, co wywołało nasze kibicowskie spory jak to wszystko się dalej potoczy. Wykluły się trzy opcje: zagrają 4 na 5, 4 na 4, czy może 5 na 5 bez względu na ilość fauli ostatniego z graczy, który powinien zejść. Obstawiałem trzecią opcję, bo kiedyś takiego meczu byłem świadkiem. Tym razem przeważyła opcja nr 2. Nasi zachowali się fair, wystawiając do walki co prawda piątkę graczy, ale jeden z nich pełnił rolę boiskowego statysty, koszykarskiego manekina, który marznął w okolicach środkowej linii boiska. Tym piątym kołem u wozu był Artur Mucha, który tylko czasami łapie się do składu meczowego. Tym razem – w meczu anomalii – stał w centrum widowiska. Dosłownie i w przenośni. Od kibiców siedzących na trybunach różnił go tylko strój sportowy – wpływ na grę za to miał taki jak my, czyli żaden.

Było to pierwsze zwycięstwo naszych w sezonie. Kolejny mecz z młodzieżą Śląska Wrocław u siebie. Powinno być ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz