Szukaj na tym blogu

niedziela, 29 maja 2011

Półfinały: dzień drugi, czyli miało być filmowo, a skończyło się minorowo

PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 25-27.05.2011
 
Kocham koszykówkę - to pewnie już wiecie. Po drugim dniu półfinałów jestem przekonany, że mój ukochany sport dorobił się  nowych fanów. Po super-hiper kapitalnym widowisku biało-niebiescy przegrali niestety z Basket Team Opalenica 72:74. Wałbrzych przypomniał o sobie, a "wałbrzyski kocioł" doczekał się reinkarnacji.
Łukasz Kołaczyński. Foto spawlik
 
To był thriller. Nie brakowało gradacji napięcia, suspensu rodem z Hitchcocka, szału radości co chwila przerywanego wybuchem złości. Kiedyś zapytano Alfreda Hitchcocka: "Ależ cóż pan produkuje ?" Odpowiedź mistrza była krótka i stanowcza: "Strach". Nadprogramowa dawka strachu była obecna w hali podczas walki naszych latorośli z wielkopolską machiną. Baliśmy się, że nie damy rady, że nie wytrzymamy. Niestety, nasze obawy się sprawdziły. Nic to. Biało-Niebieskim należą się wielkie brawa za wspaniałą walkę. Górniku nic się nie stało ! Przed nami jeszcze jeden mecz. Mecz o wszystko. 


Celowo w tym wpisie pomijam pierwsze rozegrane dziś spotkanie. Nie mam w tej chwili na to po prostu miejsca. Po bardzo dobrym, trzymającym w napięciu do końca spotkaniu, Regis Wieliczka uległ Basketowi Kwidzyn 80:89. Po raz kolejny bezproduktywne z punktu widzenia zespołu show dał Adam Kulasiak, autor 34 punktów w ...27 minut gry. Wieliczka straciła szansę na awans, ale w dniu trzecim może pokrzyżować nasze szyki. Trochę szkoda grupki kibiców z miasta soli. Fascynujące było obserwowanie tej grupki jak szybko uczyła się wałbrzyskiej kultury kibicowania. Pierwszego dnia nie mogli oni pojąć dlaczego stoimy przy barierkach zasłaniając boiskową wizję. Drugiego dnia, bogatsi o lekcję z dnia nr 1, już na siedziskach widoczni nie byli, dopingując swoich milusińskich "na stojaka" (a miałem pominąć relację z tego meczu).


W poprzednim wpisie zaznaczałem, że pojedynku z Opalenicą się obawiam. Miałem rację. Basket Team zaskoczył nas pod każdym względem. Koniec z udawaniem Greka - w Wałbrzychu wszyscy już wiedzą gdzie jest Opalenica i z czego słynie. Świetny zespół z Wielkopolski idealnie zgrywa się z około dwudziestoosobową opalenicką grupą wsparcia w postaci rodziców, którzy dzielnie dopingowali swoich reprezentantów. Najbardziej imponująca w zespole z Opalenicy jest bez wątpienia odporność psychiczna. Młodzi koszykarze, strojami przypominającymi Spójnię Stargard, (wersja dla kibiców piłkarskich: Spartę Praga) raz po raz celnymi rzutami z półdystansu uciszali publiczność. Niejednej seniorskiej drużynie w naszym kotle miękły nogi. Opaleniczanie okazali się bestią, która żywi się ludzkim krzykiem i gwizdem. Brawa należą się także trenerowi, który sprytnie manewrował składem w pierwszej połowie, wystawiając potencjalnie słabszą pierwszą piątkę oraz dużo silniejszą tą drugą, przeznaczoną na drugie dziesięć minut. Skazą na wizerunku Basket Teamu pozostaje więc jedynie Hubert Stopierzyński, którego to boiskowa arogancja (przejawiająca się w ironizowaniu sędziowskiej decyzji) doprowadziła do przewinienia technicznego, a naszych kibiców do przekraczających normę pokładów złości.

 
Daniel Krzepina, foto. spawlik
Nasz zespół za to mądrze starał się wykorzystać przewagę wzrostu i siły podkoszowej. Dlatego też wyjątkowo aktywny w ataku stał się niespodziewanie Daniel Krzepina (6 pkt, 7 zb). Nasz masywny podkoszowy raz po raz dostawał piłkę pod obręcz, gdzie był notorycznie faulowany. Swój wzrost świetnie spożytkować potrafił, rok młodszy od kolegów, Bartek Szmidt (kolejne double-double - 15 pkt ,14 zb). Swoje w ataku robił Maciek Krzymiński (22 pkt), co nie zmienia faktu że w paru sytuacjach zachował się bardzo egoistycznie, co nie przyniosło pożytku drużynie. Niemniej jednak Krzymiński wygrał nierówny pojedynek z presją psychiczną, trafiając naprawdę WIELKIE trójki (świetne 3/4 za 3 !) i potwierdzając tym samym swoje liderowskie aspiracje.  Nie da się ukryć, że był to mecz szczególny w którym to naszym obok koszmarnych błędów (dwukrotny napad amnezji, gdy należało pamiętać o zegarze 24 sekund) zdarzały się akcje spektakularne - do takich należały trójki Krzymińskiego, wjazdy pod kosz Łukasza Kołaczyńskiego (9 pkt i godne podziwu 5/6 za 1) i Marcina Szymanowskiego (7 pkt) oraz bardzo dobre podkoszowe manewry Szmidta. Nasi najlepiej prezentowali się w trzeciej kwarcie w zestawieniu ze Szmidtem, Szymanowskim, Krzymińskim, Kołaczyńskim i wciąż bardzo dobrze zbierającym Danielem Jarosińskim (9 zb, dzień wcześniej - 14 zb). Trochę zabrakło nam wartościowych zmienników. Szkoda, że dłużej nie grał Krzepina, który w zestawieniu ze Szmidtem mógłby siać godnych rozmiarów zamęt. 


Górnicy wciąż starają się uczyć na błędach. Póki co, nie wychodzi to najlepiej. Pamiętacie marcowy mecz z WKK Wrocław ? Był już prawie wygrany, gdy w dziwnych okolicznościach w kolejnych akcjach traciliśmy piłkę. Pisałem wtedy tak: "Naszym niestety totalnie zabrakło doświadczenia i ogrania w sytuacjach zapalnych." Amen. Nic dodać nic ująć to samo zdarzyło się w spotkaniu z Basket Teamem. Z emocji sam dokładnie już nie pamiętam co w tej końcówce się działo, a dziłao się wiele. Pamiętam, że na kilkanaście sekund do końca przy stanie 72:74 Maciek Krzymiński w kompletnie niewytłumaczalny sposób podał w czasoprzestrzeń zapełnioną wiśniowymi koszulkami rywali. To nic, bo pomimo tego mogliśmy ten mecz jeszcze wygrać, gdy Marcin Szymanowski w iście filmowym stylu mógł stać się bohaterem. Do końca meczu pięć sekund. Po przechwycie Kołaczyński wyprowadza akcję, piłka trafia do Szymanowskiego, który rzuca za trzy równo z końcową syreną. Rzut o wszystko. Kojarzycie te amerykańskie produkcje, gdzie mecz koszykówki zawsze kończy się wygraną tych "dobrych"jednym punktem po rzucie w ostatniej sekundzie ? To mogło zdarzyć się w realu. Niestety, życie to nie bajka czy film. Nie zmienia to faktu, że rzucała osoba odpowiednia. Marcin jest naszym najlepszym dystansowym strzelcem. Na nasze nieszczęście, w tych półfinałach swoją skuteczność gdzieś zagubił bądź zapomniał zabrać z szatni.

Czas na otarcie łez i wzięcie się w garść. Pamiętajmy, że przegraliśmy jedynie bitwę, nie wojnę. Nie zapominajmy o tym jak wiele zawdzięczamy młodzikom Górnika Wałbrzych. Dzięki nim na nowo przeżywamy emocje porównywalne do tych z pierwszoligowych parkietów. To oni są odpowiedzialni za podtrzymywanie w nas kibicowskich funkcji życiowych. To właśnie Ci młodzi chłopcy stoją za odbudowywaniem w nas umierającej koszykarskiej wiary. Jest to niezwykle istotne tym bardziej, że w mizernym krajobrazie wymarłej biało-niebieskiej koszykówki seniorskiej naprawdę nie mamy już w co wierzyć

Zdjęcia z meczu nr 1 są dostępne tutaj
Zdjęcia z meczu nr 2 są tutaj 
 
P.S - Z powodu problemów z laptopem nie wrzuciłem własnych filmików, natomiast z powodu braku czasu nie wrzuciłem zdjęć swojej produkcji

P.S 2 -Wałbrzyskie środowisko polityczne na meczu ? Szok !

Na zdjęciu oczywiście kandydat na prezydenta miasta Patryk Wild (z lewej) oraz Robert Ławski, starosta wałbrzyski.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz