Lata 2009-11 były w
wałbrzyskim baskecie trudne dla zawodników i szalone dla kibiców. Tonący w długach
Górnik niemal co tydzień grał „mecz o życie”. Wygrana była wtedy niczym trudny
do znalezienia „biały kruk”. W ostatnim pierwszoligowym okresie nasi przegrywali
bardzo wysoko, a jeżeli już zwyciężali, to po heroicznej walce do ostatnich
sekund. W takich właśnie okolicznościach „Górnicy” ogrywali Politechnikę
Warszawską (rzut na zwycięstwo niemal w ostatniej sekundzie Krzysztofa
Jakóbczyka), Asseco II Prokom Gdynia czy, po dogrywce, Żubry Białystok. To były
piękne mecze w strasznych czasach, cudownie wygrane pojedyncze dreszczowce z finałem,
niestety, na dnie ligowej tabeli.
W ostatnim czasie wielu
kibiców zatęskniło za dreszczowcami na ligowym parkiecie. Górnik wygrywał dość
przekonywującą różnicą punktów, a minimalna wygrana z Basketem Suchy Las była
jedynie wyjątkiem potwierdzającym regułę.
W starciu z Muszkieterami
wreszcie było gorąco, ale happy endu tym razem zabrakło. Nie można mówić jednak
o braku szczęścia w końcówce, bo koszykówka rzadko pozostawia rezultat
przypadkowi. Nawet dające zwycięstwo celne rzuty w ostatnich sekundach wynikają
z wcześniejszych błędów i niedopatrzeń jednej ze stron.
Trener Tomasz Jankowski
(obecnie szkoleniowiec Exacy Systems Śląsk Wrocław) kiedyś powiedział, że drogą
do sukcesu w koszykówce jest zastosowanie się do powiedzenia: „Rzucaj celnie,
broń szczelnie”. Dodał też, że basket to gra błędów i na końcu wygrywa ten,
który popełnił ich po prostu mniej.
Proste, ale prawdziwe.
„Górnicy” popełnili w
całym meczu aż 22 straty. Wiele z nich wynikało z braku odpowiedzi na obronę na
całym boisku, którą Muszkieterowie wałbrzyszan zaskoczyli i ostatecznie zabili.
Nasi znowu korzystali z szybkiego przejścia do ataku, co kilkakrotnie
przyniosło efekty. W ataku pozycyjnym zabrakło jednak kreatywności, gdy okazało
się, że dwójkowe zagrania podkoszowych na wysokości „pomalowanego” w drugiej
połowie przestały przynosić punkty.
Jeszcze w pierwszej
części meczu zespół z Nowej Soli wyglądał nieporadnie i gubił się na pomocy w
obronie niemal w każdej akcji. Biało-Niebiescy nie musieli wtedy zagłębiać się
w wyszukane zagrywki, bo punkty udawało się zdobywać po akcjach typu: „podaj i
biegnij, to ci odegram”. W drugiej połowie Muszkieterowie wzmocnili obronę, na
którą Górnik nie znalazł odpowiedzi. Jak mawiają koszykarscy puryści, mecze
wygrywa się obroną. Dużo w tym prawdy, bo ekipa Arkadiusza Miłoszewskiego trafiła
jedynie 31% rzutów za 2, co nie przeszkodziło wydrzeć zwycięstwa.
Wielu górniczych fanów
szuka przyczyn porażki w krótkiej rotacji czy zmęczeniu wynikającym z grania
drugiego ligowego meczu w ciągu pięciu dni (w Pucharze Polski dwa mecze w dwa
dni nie były problemem). Inni dopatrują się pasywności trenera w przerywaniu
gry przerwą na żądanie. Jeszcze inni szukają transferów, które odciążyłyby na
rozegraniu Rafała Glapińskiego (rezerwowy rozgrywający) oraz dodały głębię w
rotacji skrzydłowych. A może słabszy dzień „Górników” związany jest z grą w
środę, w dniu roboczym, gdy na hali wszyscy zjawili się niemal prosto z pracy?
Trudno wskazać jedną przyczynę
niepowodzenia. Na pewno pojedyncza porażka jest dla zespołu cenniejsza niż dwie
wygrane, bo zmusza do poszukiwań rys na, wydawałoby się, niemal perfekcyjnym obrazie
powstałym po serii zwycięstw. „Górnicy” z Muszkieterami się potknęli, ale do
upadku im daleko. Czasu na analizę nie brakuje, bo następny ligowy mecz,
poważny sprawdzian z silnym Basketem Suchy Las, dopiero 17 stycznia.
Na samym początku - jestem fanem Górnika, życzę mu jak najlepiej, ale muszę to napisać.
OdpowiedzUsuńNiektórym " w dupach się poprzewracało" bo zespół kroczył od zwyciestwa do zwycięstwa. Po serii zwycięstw każdy już widział Górnika w I lidze. Podbijano bębenek, nadmuchiwano balonik. Była co prawda jedna porażka, ale to złozono na karb " każdemu może się przytrafić".. Teraz mamy drugą wpadkę i już kilka teori co i dlaczego tak się dzieje... Ludzie chyba zapomnieli, że Gornik jest beniaminkiem na tym szczeblu rozgrywek, że rok temu grał w III lidze. Porażka jest nieodłączną częscią sportu - raz wygrywasz, drugim razem przegrywasz. Dla mnie Górnik może awansować, jeżeli tak się stanie świetnie - potraktuję to jako bonus, 2 awanse w 2 lata, Jeżeli nie awansuje, mówi sie trudno, zrobią awans za rok.