Szukaj na tym blogu

wtorek, 21 stycznia 2014

Obraz zatarty, ze zwycięstwa obdarty


(9-2) Spartakus Jelenia Góra – (10-1) Górnik Wałbrzych 71:65


W czasie przedpokwitaniowym tego bloga zdarzało mi się pisać straszne bzdury. To właśnie w czeluściach archiwum można znaleźć mój idiotyczny opis wyjazdowego meczu Górnika, na którym mnie nie było, a swoje oceny zawodników oparłem na statystykach. Było to w sezonie 2010/11, gdy biało-niebiescy biegali jeszcze po pierwszoligowych parkietach. Z dzisiejszej perspektywy to już prehistoria: inny zarząd, inna konstrukcja prawna zespołu, inni zawodnicy, inni sponsorzy (lub ich brak), inne długi, nawet hala inna. Tylko trener wciąż ten sam (bez podtekstów). Tak wiele w ciągu trzech lat działalności bloga „Górnicy” się zmieniło.

Po opisaniu meczu, którego nie widziałem, pojawiły się w moim kierunku krytyczne głosy. I słusznie. Ale dlaczego w ogóle wracam do tych, wydawałoby się, już mitologicznych czasów?
Ano dlatego, że zabrakło mnie w Jeleniej Górze. Nie widziałem meczu ze Spartakusem, bo zatrzymały mnie sprawy na uczelni.

Na szczęście, na meczu wyjazdowym pojawiła się spora grupka wałbrzyskich kibiców. To właśnie oni są moim jedynym źródłem informacji z jeleniogórskich wydarzeń. Dla nieobecnych na hali, mecz III ligi pozostaje ustnym zapisem, płynącym z ust ludu. Zapisem bardziej niewyraźnym niż ten z taśm starych kaset z walkmanów (mój rocznik i ten późniejszy są chyba ostatnimi, które je używały). Historyjka z ust kibica trzecioligowego zespołu to często koszykarski mit, tworzony z próby zebrania w całość meczowych ulotności.

Słuchając uważnie tych niesprecyzowanych w czasie i przestrzeni komentarzy-wycinków do gry Górnika, odniosłem wrażenie, że niewiele się zmieniło w stosunku do starcia z Kątami Wrocławskimi.

Oto, co mówili kibice o grze Górników (cytuję z pamięci):

„Nikt się nie wyróżnił”.

„Dobrze, że przegrali. Takie porażki też są ważne. To pomoże chłopakom zejść na ziemię”.

„Józefowicz trafił raz na dziewięć prób za trzy”.

„No tak, „Glapa” zdobył sporo punktów, ale miał też sporo strat i błędów. Poza tym, znowu był prowokowany”.

„Krzymiński w ciągu dwóch minut na boisku wymusił faul w ataku, zebrał piłkę w obronie, zdobył punkty i …tyle. Po tych dwóch minutach usiadł na ławce, zbesztany za słaby powrót do obrony. Już się z ławki nie podniósł”.

„Fedoruk po raz pierwszy zagrał lepiej od Iwańskiego. Raz trafił nawet z dalszego półdystansu”.

ale….

„Podkoszowi i skrzydłowi zdobyli w sumie tylko 15 punktów…”

Nie ma co owijać w bawełnę. Naszych tlenu pozbawił niejaki Wojciech Rzeszowski, autor 25 punktów. Nikt mi o tym nie powiedział, ale sam na to wpadłem, przypominając sobie jego popis w sezonie 2011/12, gdy w "Teatralnej" Wojtek wpakował nam 42 punkty. Rzeszowski w pierwszym meczu pomiędzy obiema ekipami nie zagrał, bo jakoś w tym czasie zmieniał przynależność klubową. Jak dziś wyglądałaby tabela, gdyby wtedy zagrał? 

Gra wałbrzyszan podobno była równie niepowabna i niepoprawna, co polszczyzna bohaterów „Ekipy z Warszawy”. Z moich własnych obserwacji mogę stwierdzić, że niewesoło bywało już wcześniej: w drugiej połowie meczu z WKK u siebie, w pierwszej połowie spotkania we Wrocławiu, w ostatniej kwarcie w Kątach Wrocławskich, czy w przeciągu całych spotkań u siebie ze Spartakusem i Maximusem. Wszystkie te spotkania wałbrzyszanie wygrali, choć pani Porażka stała w progu, a nasi otwierali jej drzwi i zapraszali ją w obłoconych butach do obłożonego dywanem salonu. Ta wreszcie z zaproszenia skorzystała i zapaćkała nasz nastrój.  
 
Górnikom nie pomógł w powrotnym debiucie ostatnio przyspawany do ławki w Kłodzku Bartłomiej Ratajczak. W klubie mówią, że gdy „Rataja” otrzepie się z rdzy i wyleczy jego odciski, spowodowane grzaniem ławy w II lidze, będzie bardzo przydatny.  

W sobotę o 16 mecz w Aqua-Zdroju z Siechnicami, które zamykają tabelę. Nasi wciąż przewodzą stawce i będą przewodzić nawet po, pffu, pffu, porażce w sobotnie popołudnie.

Baraże majaczą niewyraźnie na horyzoncie. Są już tak blisko, tak niedaleko... Jeszcze trzy mecze…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz