Szukaj na tym blogu

poniedziałek, 6 maja 2013

Półfinały na biało-niebiesko


Półfinały U-16. Górnik - Trefl. Z 5 Łukasz Kołaczyński. zdj. styrlitz


Z racji, że jesteście na blogu „Górnicy”, pierwszy wpis o wałbrzyskich półfinałach MP U-16 musi dotyczyć biało-niebieskich (drodzy kibice z Opalenicy, I’m sorry).

Nie zagramy w finałach. Suche przewidywania ekspertów się potwierdziły. Do finałów weszły ekipy z Opalenicy i Sopotu. Nasi padli ofiarą fatalnego systemu rozgrywek PZKosz, który stworzył w półfinałach dwie „grupy śmierci” i dwie „grupy piknikowe”. Nawet sam Zibi, polski guru koszykówki młodzieżowej, zagroził bojkotem rozgrywek w sezonie 2013/14.

Górnicy zrobili co w ich mocy. Nie zagrali źle, nie zaskoczyli też nas pozytywnie. Wygrali mecze, w których byli stawiani w roli faworytów (choć pierwsza połowa z Dąbrową i pierwsza kwarta z Gorlicami bardzo kibiców rozczarowały), przegrali z silniejszymi. W ogóle całe wałbrzyskie półfinały okazały się do bólu przewidywalne. Faworyci wygrywali, outsiderzy zbierali cięgi. I chyba tylko my, wałbrzyszanie, łudziliśmy się, że nasi wygrają w meczu w wszystko z Treflem. Gdy przed meczem z sopocianami pytałem „Lewego” o jego typ, powiedział, że nasi wygrają jednym punktem. Cóż, nie był chyba jedynym, który zażyczył sobie odrobiny dramaturgii, szczypty emocji, kropelki adrenaliny w żyłach. „Lewy” z resztą miał podstawy do takiego myślenia, bo w ostatnich latach w hali wałbrzyskiego OSiR-u oglądaliśmy mnóstwo cudów czy też dramatycznych końcówek spotkań. Oto przykłady:

- 2005 rok i celna trójka Marcina Kałowskiego, dająca Górnikowi wygraną z Siarką Tarnobrzeg
- sezony 2009/10 i 2010/11, dające mnóstwo niepowtarzalnych doznań jak choćby rzuty Marcina Sterengi na pięć sekund i Krzysia Jakóbczyka na sekundę przed końcem spotkania z Politechniką Warszawa, które dały wygraną i zapewniły ucieczkę spod gilotyny, minimalna wygrana z Asseco II Prokomem Gdynia, czy zwycięstwo po dogrywce w arcyważnym starciu z sąsiadem w tabeli, Żubrami Białystok

Tym razem zakończyło się wyraźną porażką. Biało-Niebiescy rozpoczęli mecz od 0:7, ani razu nie wyszli na prowadzenie, a trójka reprezentantów Polski z Sopotu zdobyła 70 z 88 punktów drużyny, na co nasi odpowiedzieli 34 proc. skutecznością z gry. Słabsi fizycznie Górnicy odbijali się od sopocian jak od ściany, walili głową w mur, jakim goście zabudowali bronioną tablicę.

Dziś łatwo na naszych psioczyć, krytykować, doszukiwać się argumentów, że Trefl był w naszym zasięgu. Że przecież zespół z Wybrzeża przegrał z Opalenicą różnicą 25 punktów, a my – w turnieju Anacki – ulegliśmy ekipie z Wielkopolski „tylko” 22 „oczkami”. Sopot „przejął” mecz indywidualnymi umiejętnościami trzech liderów. W Górniku byli „zadaniowcy”, zabrakło za to liderów.

Górnicy wiedzieli, o co grają, czuli na sobie spojrzenia kilkuset par oczu z trybun. Naszym nogi splątała presja, czego wynikiem był festiwal niedolotów i rzutów przerzucających obręcz. W tym meczu byłem asystentem statystyka, odpowiedzialnego za relacje live. I nawet ja, siedząc bezpiecznie przy stoliku, czułem wznoszącą się nad parkietem aurę wielkich oczekiwań w stosunku do naszych 16-latków. No właśnie. Ci goście mają po 16 lat. Szum jaki zrobił się wokół wałbrzyskich półfinałów spowodowałby drżenie rąk nawet u dużo starszych koszykarzy.

Dzień później, w meczu z Opalenicą, Górnicy zaczęli zupełnie inaczej, z większą pewnością siebie. Do przerwy biało-niebiescy walczyli z rywalami jak równy z równym. Wszystko posypało się w drugiej połowie, gdy zespól z Wielkopolski uruchomił swoją najsilniejszą broń – pressing na rywalu z piłką, przechwyt i błyskawiczne przejście z obrony do ataku.

Dwa lata temu, podczas półfinałów młodzików Górnik przegrał z tą samą Opalenicą tylko 72:75. Dziś zespół trenera Ziobry wrzucił wyższy bieg i wyraźnie nam odjechał. 70:85 w turnieju w Opalenicy, 75:97 w Memoriale Anacki i 62:87 w półfinałach.

Nie załamujmy jednak rąk. Gra pod presją już w tak wczesnym wieku wiele pewnie naszych nauczyła. Przed nimi kolejne lata w ligach młodzieżowych i nie zapominajmy, że finały MP U-16 to nie był cel tego zespołu, tylko środek do celu, którym jest wychowanie koszykarzy gotowych za kilka lat do podniesienia drużyny seniorskiej z kolan.

Niech historia zatoczy koło. W 2000 roku juniorzy starsi Górnika zdobyli wicemistrzostwo Polski, przegrywając w finale (także w Wałbrzychu) z... Treflem Sopot 72:90. W dopiero co zakończonych półfinałach kadetów naszych pognębił Wiktor Sewioł, 13 lat temu tego samego dokonał niejaki... Filip Dylewicz.  I choć Górnicy po tytuł nie sięgnęli, to członkowie tamtego zespołu: Marcin Kowalski, Błażej Nowicki, Maciej Sterenga czy przede wszystkim Rafał Glapiński walnie przyczynili się do odbudowy pozycji klubu i awansu z II do I ligi, a potem nawet do Ekstraklasy (Kowalski, Glapiński). 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz