Szukaj na tym blogu

niedziela, 7 kwietnia 2013

Moje wrocławskie soboty

Czasami się zastanawiam czy moje zachowanie nie odbiega nieco od normalności. Dlaczego?

Jest sobotnie popołudnie. Wrocław. Rozrywek nie brakuje: są kluby, restauracje, imprezy zamknięte. Krótko mówiąc - zestaw dla studenta kuszący. Do tego dochodzi rzesza młodych ludzi i ciekawi studenci z wymiany (zawsze gorące Hiszpanki czy armia zza wschodniej granicy od Ukrainy przez Azerbejdżan, Rosję, Kazachstan, na Chinach kończąc). 

Osobiście jednak od klubów wyżej stawiam kluby... sportowe. I tak w sobotni wieczór nie idę w tango, ale stawiam na koszykówkę. W dodatku na koszykówkę juniorską, gdy na boisko nie wychodzą zawodnicy mojego ukochanego klubu, ale wrocławskiego WKK. Ot, taki koszykarski fetysz. Zachowanie odbiegające od normy, przyznajcie.


Od piątku do niedzieli trwał we Wrocławiu turniej w ramach EYBL - Europejskiej Młodziżowej Ligi Koszykówki. Liga ta zrzesza kilka postkomunistycznych krajów we wspólnych rozgrywkach tj. chociażby Litwa, Łotwa, Estonia, Rosja, Ukraina, Białoruś czy nasza Polska. W rozgrywkach U-16 gra obiekt naszej zemsty i gość sennych koszmarów, WKK Wrocław - w tym roku broniący tytułu mistrza Polski rocznika 1997. Wrocławianie grają w dywizji 2 i walczą o awans do dywzji 1, gdzie występują np. młodzi adepci szkółki Arvydasa Sabonisa z Kowna czy młodzież świetnego BC Chimki spod Moskwy. 

WKK w dywizji 2 radzi sobie bardzo dobrze, ale nie znaczy to, że nie znalazł się ktoś od wrocławian lepszy. Łotysze z Ventspils Spars ograli bowiem WKK 70:58, pozbawiając zespół gospodarzy bezpośredniego awansu do wielkiej dywizji 1. Miałem okazję ten mecz oglądać i trochę podpatrzeć w akcji WKK, które zmierzy się z biało-niebieskiemi w turnieju "Złota Drużyna" w Wałbrzychu. Dość przypadkowo trafiłem na zacięty mecz, jak się okazało, dwóch najlepszych ekip turnieju (myślałem, że WKK wygra wysoko).

I choć bolały mnie plecy od siedzenia na ławce bez oparcia, to miałem dobry punkt widzenia:



Akurat udało mi się nakręcić w akcji dwóch reprezentantów Polski: osobiste rzuca Dominik Rutkowski (rocznik 98), poniżej pod kosz wchodzi Piotr Ścibisz (97). 

Starałem się nagrać kilkanaście akcji, ale wszystkie były koszmarne. Dwa powyższe filmiki to jedyne sytuacje, które nadają się do publikacji. Dużo więcej dobrego w ataku wykonywali Łotysze (Taka ciekawostka: W przerwie meczu jeden z Łotyszów trafił na rozgrzewce cztery razy z rzędu za trzy. Nieźle, nie? W meczu nie zagrał jednak ani minuty. Hmmm.).

Co można powiedzieć o WKK po tym meczu ?

- ich kibice reprezentują inny wymiar dopingu. Wymiar w Wałbrzychu nie tyle nieznany, co wyraźnie zakazany. Za głośne okrzyki tj. "defense", używanie wuwuzeli (słychać to wyraźnie na filmikach), czy machanie ogromnymi flagami z logiem klubu spowitym w płomieniach można nieźle oberwać. Poważnie. Znam ludzi, którym na samą myśl o tego rodzaju podejściu do basketu otwiera się w kieszeni scyzoryk. 
- Aha. I jeszcze to:


- pomarańczowa "polówka" z logiem klubu, którego barwy są czarno-biało-czerwone (chyba) to modno-stylistyczne faux pas. Wyobrażacie sobie nas, kibiców Górnika, w np. zielonych t-shirtach? Nie? No właśnie. A te czapeczki? Hmm... sam nie wiem, ale dach w hali wrocławskiego AWF raczej nie przeciekał (a może to tylko mi się wydaje, że hala koszykarska jest trochę jak świątynia i w nakryciu głowy kibicować raczej nie wypada, tak jak w kościele nie wypada się modlić panom w czapkach?).

- może i nie ma wielu cech wspólnych pomiędzy WKK i Górnikiem, ale PR obu prezesów bardziej łączy, niż dzieli oba kluby. Sweter lub strój półformalny i koleżeńskie "Dzień Dobry" w stronę rodziców młodych koszykarzy zamiast wysoko w chmurach uniesionej głowy to cechy wspólne prezesów Koelnera i Murzacza.

Ok, pożartowaliśmy. A tak na poważnie:

- bez zaskoczeń, motorem napędowym zespołu z Wrocławia jest trio kadrowiczów: Michał Kapa oraz wspomniani Rutkowski i Ścibisz.
- 21 punktów zdobył Kapa, najbardziej znany gracz WKK. Nie było tego jednak widać, bo wtedy gdy ważyły się losy meczu i oczy wszystkich były skierowane w stronę boiska, Kapa pudłował. Co innego na rozgrzewce, gdy z dystansu trafiał jak automat. Dla kogoś niewtajemniczonego, ten gracz nie wydaje się na pierwszy rzut oka groźny. Niewysoki, nieco kurpulentny, tworzy niezłą zasłonę dymną dla rywali.
- Dominik Rutkowski jest groźny po obu stronach parkietu, trzeba na niego uważać. Bardzo jasna postać WKK w przeciągu całego turnieju.
- Piotr Ścibisz to niezły organizator gry, który najpierw myśli o podaniu, potem o rzucie. Zapamiętałem parę jego nieudanych wejść pod kosz, trochę jakby na przekór powyższemu filmikowi.
- WKK rzucało ze skutecznością poniżej 50 % z rzutów wolnych. Najsłabszy element w grze WKK.
- Pod koszem WKK kompletnie nie radziło sobie z Łotyszami. Nie wiem czy w przypadku Górników ma to jakieś znaczenie, bo środkowy Ventspils, Aivis Lemanis, to akurat klasowy gracz. Nie często przecież zdobywa się 17 pkt i 20 zb w meczu. 


Zostać ogranym przez Ventspils Spars to nie wstyd. WKK pewnie wyciągnie solidną lekcję z tej porażki i na nasz memoriał przyjedzie bogatsze w doświadczenia. Można im tego zazdrościć. Porażka z mocnym Ventspils nauczy wrocławian więcej niż kolejne wysokie zwycięstwa. WKK nabierze pokory i na pewno biało-niebieskich nie zlekceważy. To zły znak dla Górnika. 


2 komentarze:

  1. CZEKAM NA FAJNA ZAPOWIEDZ TURNIEJU ZLOTA DRUZYNA ja niestety nie moge byc licze na wspolprace z SKM

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście. Zapowiedź będzie. Cały turniej zostanie opisany na blogu.

    OdpowiedzUsuń