Szukaj na tym blogu

wtorek, 27 grudnia 2011

Podsumowanie pierwszej rundy

Święta, święta i po świętach. Czas na podsumowanie pierwszej rundy sezonu 2011/12 w wykonaniu Górnika Wałbrzych w rozgrywkach III ligi dolnośląsko-lubuskiej.

Tegoroczne wakacje przyniosły kibicom Górnika wstrząsające informacje. Najpierw dowiedzieliśmy się, że Górnik - spadkowicz z I ligi (bynajmniej nie ze sportowych przyczyn) - nie zagra w II lidze. Nie zagra nigdzie, bo definitywnie znika z koszykarskiej mapy polskich rozgrywek seniorów. Nieco później przyszła pocieszająca informacja - po upadku spółki akcyjnej "Górnik" zespół przejęło stowarzyszenie "Górnik" na czele z prezesem Andrzejem Murzaczem. Zespół uratowany. Gramy. Niestety, tylko w III lidze, ale lepsze to niż nic. Niestety, prawie wyłącznie juniorami bądź młodzieżą. Przed sezonem oczekiwań nie ma żadnych. Trener Chlebda zgodnie przyznał, że ten sezon ma pomóc chłopakom się ograć.

Po 9 spotkaniach legitymujemy się bilansem 2-7. Ani razu nie wygraliśmy u siebie, a ja widziałem 8 z 9 meczów Górnika w tym sezonie. Jak to prezes Murzacz mawia - "Po latach tłustych, przyszły te chude".

Oto, co zostało w mojej pamięci na półmetku rozgrywek.

1. vs. KK Wałbrzych 62:110 (0-1)

Otwarcie sezonu i od razu derby. Napięte relacje pomiędzy KK i Górnikiem, wynikające z wypożyczeń bądź transferów koszykarzy, nadawały rywalizacji dodatkowy smaczek. Bartłomiej Ratajczak został wytransferowany do KK, Adam Adranowicz wrócił z wypożyczenia do Górnika, a losy Adriana Stochmiałka wciąż były niejasne. Jeszcze bez Adranowicza w składzie, młodziutki zespół biało-niebieskich dzielny opór stawiał jedynie w pierwszej połowie. Kapitanem młodej ekipy został skromny rozgrywający Paweł Maryniak, którego na przedsezonowej konferencji prasowej nie potrafili wyłowić z tłumu wałbrzyscy dziennikarze (jedynym znanym im bliżej zawodnikiem był Hubert Murzacz, którego "z urzędu" uznali kapitanem). Biało-Niebiescy przegrali wyraźnie, ale wstawki dobrej gry pozostawiały nadzieję na przyszłość. Trzy razy za trzy trafił Kacper Wieczorek, nieco przestraszony był startowy obrońca Szymon Łozowicki,a środkowy Oskar Pawlikowski - jak się później okazało - zaliczył swój ostatni mecz w III lidze, bo parę dni później zrezygnował z gry w koszykówkę, stawiając na naukę.


2. vs. Polkąty Maximus Kąty Wrocławskie 75:96 (0-2)

Po wysokiej porażce z KK nie spodziewaliśmy się cudów w meczu z Maximusem. Górnika wreszcie wzmocnił Adam Adranowicz. Jego fantastyczny debiut nie pomógł w wygranej, chociaż nasi jeszcze w trzeciej kwarcie tracili do rywala jedynie pięć punktów. Ostatecznie zabrakło wzrostu. Adranowicz zdobył 18 punktów, grając jako fałszywy środkowy. Nic fałszywego nie było za to w jego boiskowej postawie, gdzie swoją nieprawdopodobną walecznością zaskarbił sobie sympatię najzagorzalszych kibiców Górnika - w tym moją. Mecz odbył się bez muzyki w przerwach i bez spikera. Na trybunach królowało piwo i wyzwiska. Ten mecz pokazał dobitnie, co to znaczy trzecioligowy folklor.

3. vs. KKS Siechnice 80:89 (0-3)

Najlepszy mecz Górnika w pierwszej fazie sezonu. Jako wrocławski student do podwrocławskich Siechnic miałem blisko, dlatego też tego spotkania nie mogłem sobie odpuścić. Nasi trzymali się blisko rywala przez całe 40 minut, do przerwy prowadząc. Rywal odskoczył w samej końcówce dzięki trafieniom z dystansu wychowanka Śląska Wrocław Michała Zygadły. Wybuchowy debiut zaliczył Adrian Stochmiałek, który przedłużył swoją przygodę z Górnikiem. Zamykający górniczy protokół meczowy w I lidze Stochmiałek, teraz stał się kapitanem i ostoją biało-niebieskiej floty. W Siechnicach zabrakło kontuzjowanego Adranowicza, który do gry w tej rundzie rozgrywek już nie wrócił. Wydaje się, że z nim w składzie mogliśmy ten mecz wygrać. Później okazało się, że KKS Siechnice to nie taka słaba drużyna, bo po zwycięstwie nad KK Wałbrzych jest na półmetku wiceliderem. 

4. vs. Zastal II Zielona Góra 71:91 (0-4)

Jedyne spotkanie Górnika z pierwszej rundy, którego nie widziałem. Nie byliśmy w tym meczu faworytem. Przegrywamy z zespołem częściowo złożonym z Mistrzów Polski Kadetów 2009. Po kilkuletniej przerwie w treningach, do Górnika wraca 22-letni obrońca Sebastian Narnicki, który już niedługo wyprze z wyjściowego zestawienia Łozowickiego. Powrót do treningów w klubie zalicza również 20-letni wychowanek biało-niebieskich - rozgrywający Dawid Wrona. Z opowiadań prezesa jedynie wiem, że w pewnym momencie traciliśmy do Zastalu dwa pkt. Wtedy z pod kosza nie trafił Stochmiałek, a zielonogórzanie uznali to za sygnał do odskoczenia na dwadzieścia "oczek".
5. vs. Spartakus Jelenia Góra 63:123 (0-5)

Do Wałbrzycha przyjechał lider. Po raz pierwszy potyczkę Górnika podziwiałem z perspektywy spikera. (obok mnie, debiutował także sędzia stolikowy). Podziwiania w tym wszystkim jednak wiele nie było, bo nasi po obrzydliwym meczu przegrali z panami z brzuszkami. W Spartakusie wyróżnił się jedynie weteran z pierwszoligowym doświadczeniem Krzysztof Samiec, który już do przerwy miał 37 punktów (sic !) Adrianowi Stochmiałkowi pozostało się szyderczo uśmiechać i rozkładać ręce z bezradności.

6. vs. Gimbasket Wrocław 90:54 (1-5)

Pierwsza wygrana w sezonie miała miejsce we wrocławskiej hali Akademii Medycznej - jeden przystanek tramwajowy od mojego akademika. Nasi byli wyraźnie lepsi, a mecz zapisał się w pamięci 25 kibiców zgromadzonych na hali tym, że ostatnie parę minut grano 4x4. Gospodarzom, z powodu przewinień, dramatycznie skróciło się pole manewru. Górnikowi, z powodu zachowania fair play, liczba zawodników na parkiecie także się zmniejszyła, a piątym kołem u wozu, obserwującym grę ze środkowej linii boiska, w naszym zespole był Artur Mucha. Razem ze mną, we Wrocławiu mecz obserwowali członkowie klubu kibica: świeżo upieczony wrocławianin Tomek oraz opolski student Matti.

7. vs. Śląsk II Wrocław 68:82 (1-6)

Derbowa rywalizacja z odwiecznym wrogiem przyniosła sporo emocji. Wałbrzyszanie wykazali się wielką walecznością, a kibice szerokim repertuarem głośnych przyśpiewek. W tym spotkaniu dopingiem Górnika wspierało w młynie blisko 30 osób, co pozostaje naszym rekordem sezonu  i jednym z lepszych wyników od czasów ekstraklasy. Zwycięstwo było blisko - niestety ponownie zabrakło ogrania. Przed meczem do puszki zbieraliśmy środki na nowy naciąg do bębna, a w zamian oferowaliśmy -  pierwszy raz w kolorze - kibicowską gazetkę. Tuż przed meczem trener Chlebda wręczył mi talony do McDonald's, kóre w przerwie miały powędrować do kibiców w konkursie. Ostatecznie, do konkursu nie doszło bo zabrakło chętnych rąk do jego zorganizowania. Talon znalazł się za to w posiadaniu gimnazjalistek, siedzących nieopodal najzagorzalszych fanatyków.

8. vs. Kormed Tytan Jawor 83:64 (2-6)

W ośmiu obserwowaliśmy wyjazdowe spotkanie Górnika w Jaworze. W pojedynku z wyraźnie najsłabszym zespołem w lidze mieliśmy swoje problemy, gdy rywal zbliżył się na siedem punktów. Na szczęście podkoszowe nabijanie punktów w wykonaniu Stochmiałka wystarczyło by odskoczyć. To, co utkwiło mi w pamięci to spore problemy z lokalizacją hali oraz samą organizacją wyjazdu, który wołał o pomstę do nieba (osiem osób w jeden samochód osobowy ? Nie da się !). Brak bębna oraz różnorodność kolorystyczna to kolejne niedopatrzenia. Cóż... przed następnymi potyczkami obiecujemy poprawę !!!

9. vs. WSTK Wschowa 77:96 (2-7)

Ostatni mecz w 2011 roku. Nasi grają dobrze, kombinacyjnie. Zaskakujemy rywala świetnymi wstawkami w obronie na całym boisku. Jeszcze w trzeciej kwarcie wynik oscylował w granicach remisu. Na nasze nieszczęście, różnicę zrobił Wojciech Rzeszowski - autor 42 punktów. Spotkanie ze Wschową stało się żywym dowodem na to, że wszystko idzie w dobrym kierunku, a nasza młodzież gra coraz lepiej. Najlepszy mecz sezonu zagrał Hubert Murzacz, który zanotował 27 "oczek".

Z utęsknieniem czekamy na drugą rundę sezonu. Ale to już po nowym roku.

1 komentarz: