Szukaj na tym blogu

środa, 1 czerwca 2011

Turniejowe naj, naj, naj

Jest to prawdopodobnie ostatni wpis na temat Półfinału Mistrzostw Polski Młodzików. Nasi są w finale, nadeszła pora oddzielić półfinał grubą kreską. Na koniec wpis podsumowujący, czyli subiektywne naj, naj, naj autora, dotyczące tej wałbrzyskiej imprezy.

Górnicy na roboczo


Najlepszy mecz: Basket Team Opalenica - Górnik 74:72

Zaczynamy od najprostszego "naj". Trzymające do ostatniej sekundy (dosłownie) w napięciu spotkanie było kolejną lekcją koszykówki dla naszych młokosów. Po porażce w thrillerze z WKK w marcu nasi ponownie topnieją pod presją. Samo spotkanie przy ogłuszającym dopingu kibiców pozostaje niezapomniane, wręcz transcendentalne.

Najlepszy gracz: Adam Kulasiak (Regis)

Wiem, wiem... trochę na niego psioczyłem. Nie robiłem tego jednak ze złości, a z wypadkowej własnych spostrzeżeń. Nie zmienia to jednak faktu, że indywidualnie Kulasiak był najlepszym graczem tego turnieju. Byle kto nie zdobywa przecież śr.36 pkt w meczu. Niejednokrotnie zdarzyło mi się kręcić głową z niedowierzania gdy młodzieżowy LeBron James umieszczał piłkę w koszu bez żadnego podania do kolegów z drużyny. Trafiał za trzy, za dwa, wchodził pod kosz, trafiał osobiste, wykorzystywał swoją przewagę wzrostu na pozycji rozgrywającego. Niestety dla jego zespołu, koszykówka to sport zespołowy.

Najbardziej regularny Górnik: Maciej Krzymiński

Lider punktowy biało-niebieskich w przeciągu całego sezonu właściwie nie zagrał poniżej pewnego, wysokiego poziomu. W półfinałach był niezastąpiony, zdobywał 29, 22 i 18 pkt. Większą regularność, przewidywalność i konsekwencję możecie spotkać jedynie w domu bożym, gdy ksiądz zawsze zsyła na wiernych kościelnego z tacą.

Największe pozytywne zaskoczenie: poziom turnieju (Kuba Sumiński, Górnik)

Grę młodzików oglądam drugi rok. Rozgrywki regionalne nie przynoszą większych emocji, co innego jednak półfinały. Wow ! Wszystkie zespoły pokazały kawałek naprawdę ciekawego basketu. Prym wiodła oczywiście świetnie zorganizowana drużyna z Opalenicy. Wyróżnienie w tej kategorii dla naszego gracza, Kuby Sumińskiego, który w jakże ważnych meczach trafiał jakże ważne rzuty trzypunktowe. Kuba znalazł sobie boiskową klepkę (6,75 m na środek od kosza), z której kąsał rywali. Zaskoczenie tym większe, że Kuba cały sezon pozostawałł w cieniu cienia.

Najlepiej wyszkolony technicznie zawodnik: Patryk Stankowski (Basket Team Opalenica)

Grający z nr 12 kapitan i zarówno rozgrywający Wielkopolan urzekł mnie swoją postawą już pierwszego dnia. Razem z kibicowskim druhem Mattim nie mogliśmy wyjść z podziwu spoglądając na to jak dobrze kozłującym koszykarzem jest ten czternastolatek. W tym miejscu żartowaliśmy, że Patryk już teraz lepiej panuje nad piłką od Marcina Kowalskiego, naszego pierwszoligowca. W jednej akcji Stankowski dynamicznie wchodził pod kosz, przy dwutakcie przekładając sobie piłkę za plecami. Byliśmy gotowi z Mattim wstać z miejsc i oklaskiwać pięknie zdobyte punkty, ale... młody gracz spudłował spod obręczy. Zdarza się najlepszym.

Najbardziej zdarte gardło gardło wśród członków Klubu Kibica - Matti

Ha ! Niezapomniane przeżycie usłyszeć kompanów z kibicowskiego gniazda po dwóch dniach nieustannego krzyku. Struny głosowe Mattiego przypominały te należące do nietrzeźwego od jakichś 30 lat obywatela drugiej kategorii Trzeciego dnia z każdym kolejnym okrzykiem głos Mattiego wydawał się usychać jak dawno niepodlewany kwiat. Wyraz twarzy dziewczyn, stojących trzeciego dnia w naszym młynie i spoglądających na Mattiego oraz na nas próbujących coś wykrzyczeć - bezcenny. Wyraz pełen podziwu zmieszanego z szokiem, konsternacją, zdziwieniem i szczyptą entuzjazmu.

Najbardziej wytrwały kibic: Janusz Szmidt 

Pan Janusz, tata naszego biało-niebieskiego środkowego Bartka, zawitał do naszego gniazda os już w piątek. Niczym dobosz żywcem wyrwany z bitwy pod Grunwaldem, imponował wytrwałością. Daliśmy z siebie w te trzy dni naprawdę wiele. Pan Janusz jednak wyprzedził nas od dwie długości. Strużki potu nie dawały mu o sobie zapomnieć. Nierówną walkę ze zmęczeniem panu Januszowi na szczęście udało się wygrać.  Potwierdzeniem tych słów niech będzie wyjątkowa kondycja taneczna pana Szmidta w dniu trzecim. Brawo.

Największy szok: zespół taneczny Fresh Crew

Dziewczyny dały pokaz jakiego moje dwudziestodwuletnie oczy jeszcze nie widziały, a widziały sporo (między innymi dwie edycje You Can Dance). Dziesięciominutowe show zakodowało się w naszych głowach na dobre. Módlmy się za zdrowie pani/a choreograf/a - niech żyje długo i szczęśliwie, a gwiazdka pomyślności niech mu/jej nigdy nie zagaśnie. Dziewczyny połączyły dwa przymiotniki, które razem nie powinny występować, bo tworzą zbyt potężną mieszankę wybuchową: "hot" i "fresh". Oglądając te show przez chwilę poczułem się ja na meczu porządnej drużyny koszykówki ze znajdującej się w czeluściach Bronxu szkoły średniej.

Chcesz zobaczyć zdjęcia i filmiku z turnieju ? Wejdź tutaj - strona skm.polskikosz.pl

wtorek, 31 maja 2011

Półfinałowe rykoszety

Półfinał Mistrzostw Polski Młodzików za nami. Nie oznacza to jednak tego, że milkną echa, a rykoszety pocisków skierowanych przez gości do organizatorów (i na odwrót) nie mają miejsca. 

Na stronie www.skm.polskikosz.pl aż wre od półfinałowych rykoszetów. Do mnie natomiast przyszedł e-mail od Pana Wojciecha Stopierzyńskiego, ojca gracza Opalenicy, Huberta, którego szykanowałem w poprzednich wpisach. W wiadomości tłumaczył mi, że jego aroganckie zachowanie podczas meczu z Górnikiem miało związek z wyraźnym błędem decyzji sędziego oraz z puszczeniem nerwów przez samego zawodnika. 

Hubert Stopierzyński, foto. zibi

Jak się okazało, nie tylko Hubertowi puściły nerwy. W swojej ocenie tego gracza również i mi zdarzyło się nadepnąć na cienką linię przyzwoitości. Zachowanie Stopierzyńskiego w postaci ironicznego teatrzyku gestów było niewłaściwe. Należy jednak pamiętać o tym, jak ważne było i jak wielkie ciśnienie miało to spotkanie.

Kolejny rykoszet opalenickiego pocisku, który trafił mnie prosto między oczy dotyczył programu meczowego, w którym wyraźnie pisało, że Basket Team to Wicemistrz Wielkopolski. Nic bardziej mylnego. Ekipa z Opalenicy to MISTRZ WIELKOPOLSKI. Za błąd przepraszam. Nie myli się tylko ten, co nic nie robi. 

Ten półfinał pokazał, że punkt widzenia jest uwarunkowany punktem siedzenia. Gościnny punkt widzenia krytykował wałbrzyski wulgarny doping oraz skandaliczne przyśpiewki w stylu "podejdź bliżej". Wałbrzyski punkt widzenia, w tym mój, był natomiast pod wrażeniem tego jak kulturalnie zachowywali się kibice. Pozytywna wałbrzyska reakcja wiąże się oczywiście z zestawieniem okrzyków na młodzikach (ZERO chóralnych bluzgów) z tym z meczów seniorów (oj, tam to się dzieje). 

Ten turniej pokazał, że jak Polska długa i szeroka, tak wielowymiarowa i odmienna. Przykład:  absolutnie różne sposoby dopingu (chodzi tu oczywiście o doping = kibicowanie, wspieranie). Używane przez fanów z Wieliczki i Opalenicy trąbki, wuwuzele i hasła typu "defense" w naszych uszach brzmią zaskakująco i nie mają większych szans by się przyjąć. Tak już jest. Polska to jednak kraj kontrastów. Pamiętacie, gdy jeszcze cztery lata temu kibice jak jeden mąż śpiewali "Let's go Górnik, let's go !" ? No właśnie. Nie przyjęło się. 

Nie znając specyfiki tego, jakim miastem jest Wałbrzych, gdy chodzi zarówno o publiczność i organizację czegokolwiek kibice z Wieliczki i Opalenicy byli z całej imprezy bardzo niezadowoleni. Z mojej perspektywy - mieszkańca Wałbrzycha od 22 lat - impreza wypadła fenomenalnie i bardzo kulturalnie. Jestem skłonny nawet zaryzykować stwierdzenie, że tak kulturalnego dopingu na meczach koszykówki w Wałbrzychu nie pamiętam, podobnie jak tak dobrej organizacji imprezy w samej hali (pomijam tu pewne wyraźne potknięcia w sprawach noclegu).

Przyjezdni nie znali specyfiki Wałbrzycha, my nie wiemy jak to wszystko wygląda u nich. Z opinii zakładam, że to, co u nas jest białe, u nich jest czarne, a w wyjątkowych okolicznościach co najwyżej szare. Warto pamiętać o tym, że ludzie odpowiedzialni za załatwienie wszystkich formalności w tej postaci debiutowali, zastępując bandę niekompetentnych ludzi, którzy swojej szansy - mówiąc najbardziej eufemistycznie jak to tylko możliwe - nie wykorzystali.

A tu krótka, spontanicznie zorganizowana przez Zibiego rozmowa ze mną :)

poniedziałek, 30 maja 2011

Komentarz

Na prowadzonej przez Zibiego najbardziej prestiżowej stronie o polskich rozgrywkach młodzieżowych www.skm.polskikosz.pl, pojawiły się bardzo nieprzychylne komentarze na temat organizacji imprezy półfinału młodzików w Wałbrzychu. Do wypowiedzi gości, którzy odwiedzili moje miasto pragnę się odnieść, ponieważ bardzo mnie zabolały i są horrendalnie niesprawiedliwe.

Przypuszczam, że opinie naskrobane w komentarzach na wyżej podanej stronie zostały dodane przez kibiców z Wieliczki. W tym miejscu staram się być jak najbardziej obiektywny, czyli pragnę przedstawić dwie strony medalu, a nie tylko jedną jak to w zwyczaju mieli kibice Regisu.

W komentarzach można przeczytać o fatalnej organizacji noclegów dla młodych koszykarzy oraz o niewłaściwym sposobie dystrybucji nagród. Jeżeli rzeczywiście miało to miejsce to posypuję głowę popiołem i w imieniu swoim jak i ludzi odpowiedzialnych za organizację, mogę jedynie powiedzieć "przepraszam". 

To, co zabolało mnie w komentarzach sfrustrowanych porażką swojej drużyny kibiców z Wieliczki, to obarczanie winą za porażkę sędziów. Fakt, część sędziów, co wg. mnie jest niedopuszczalne, reprezentowało województwo dolnośląskie. W tym miejscu jednak pragnę podkreślić, że sędziowie, których w Wałbrzychu nigdy nie darzy się sympatią (obawiam się, że vice versa), byli sprawiedliwi. Zrzucanie winy za porażki swojego zespołu na sędziów to wątpliwa, bo ostatnia linia obrony nie potrafiących pogodzić się z porażką kibiców. Kompletnie niezrozumiała jest dla mnie też gloryfikacja dokonań lidera Regisu, Adama Kulasiaka, który - paradoksalnie - był główną przyczyną porażek swojego zespołu, przez swój wyjątkowy boiskowy egoizm. 

Najbardziej w tych jednowymiarowych opiniach dotknęła mnie część, poświęcona kibicom. Wałbrzyskim kibicom zarzuca się niekulturalny doping w stylu: "je**ć Wieliczkę". Jako członek Klubu Kibica, z całą odpowiedzialnością mogę zakomunikować, że takich zorganizowanych okrzyków w stronę młodych przecież chłopaków z Małopolski, którzy tak samo kochają ten sport jak my, NIE BYŁO. Nie wykluczam rzecz jasna pojedynczych obelżywych zwrotów, "wyprowadzanych" przez znajdujących się przecież w całej Polsce jednostkowych oszołomów. Okazuje się, że kibice z Wieliczki mają niemałe problemy natury laryngologicznej, ponieważ z ust kibiców wypływały jedynie zwroty typu "jazda z Wieliczką", co nie przekracza żadnych dopuszczalnych granic kibicowania.

Kibice przyjezdni muszą zrozumieć specyfikę miasta oraz lokalnych relacji na linii kibice koszykarscy-kibice piłkarscy. Nazywanie nas stadionowymi kibolami uważam za skandal. W Wałbrzychu drodzy kibice przyjezdni istnieje pewne napięcie pomiędzy kibicami obu dyscyplin, spowodowane zmianą logotypu koszykarskiego, niedawno pierwszoligowego Górnika. Najbardziej fanatyczni kibice piłkarscy- proszę mi wierzyć - omijają hale szerokim łukiem. Wałbrzych od lat znany jest z "wałbrzyskiego kotła", czyli mocnego, często przekraczającego językowe granice ogłuszającego dopingu, wspierającego miejscową drużynę. Celem jaki przyświecał organizację Półfinału Mistrzostw Polski Młodzików było zademonstrowanie Polsce, że Wałbrzych - jeżeli tylko chce - potrafi kulturalnie prowadzić doping. Jako kibice zostaliśmy przedstawieni jako bestie, które nawet na meczach czternastoletnich chłopców chóralnie bluzgają. Nic bardziej mylnego. 

Strasznym ciosem jest dla mnie nieprawdopodobna subiektywność opinii i niechęć dostrzeżenia pozytywów i własnych słabości.
W komentarzach nie ma ani słowa o programach meczowych, które otrzymali kibice przyjezdni, o słodyczach którymi częstowano najmłodszych, o białych koszulkach z logiem Górnika dla kibiców. Mam wrażenie, że z kibiców przyjezdnych wyszła zawiść, a brak podpisu pod komentarzem skąd pochodzi dany forumowicz oraz liczne błędy ortograficzne we wpisach świadczą jedynie o wielkiej niedojrzałości tamtejszych fanów.

Kibic z Wieliczki jak śmiem przypuszczać w otwarty sposób krytykuje zachowanie wałbrzyskich kibiców. Krytykę należy jednak zaczynać od siebie. Dobrze pamiętam jak jeden z przedstawicieli fanów Regisu nie krępował się w wyrażaniu swoich niecenzuralnych opinii w stronę sędziego. Nie mam mu tego za złe, bo robił to pod wpływem emocji, co pokazuje wielką kibicowską pasję tego człowieka. Dlatego też nie powinien  on zarzucać POJEDYNCZYCH obelg wyrażanych przez wałbrzyszan. Obelg, które także były wypowiadanie (o ile były) pod wpływem emocji. Nie chcę natomiast przytaczać komentarzy kibiców Regisu w stronę między innymi moją w pierwszym dniu imprezy, gdy zasłaniałem im rzekomo widok boiska. Brak poszanowania roli gościa oraz dość bezpośrednie zwracanie się z prośbą o to bym usiadł nie może o tych kibicach dobrze świadczyć.

Co do kibiców z Opalenicy - jeżeli oni też wystawiali tak wielce obsmarowujące komentarze na temat zachowań wałbrzyskich kibiców na hali (nie podważam słów dotyczących miejsca noclegu, bo nie posiadam wiedzy na ten temat)  jest mi tym bardziej przykro, bo zdążyłem sobie wyrobić zarówno o nich  jak i o zawodnikach bardzo pozytywne (z małym wyjątkiem) zdanie, o czym można się przekonać w poprzednich wpisach.

niedziela, 29 maja 2011

Półfinały: dzień trzeci, czyli Górnik w finale !!!

PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 27-29.05.2011

Niedziela 29 maja była słoneczna nie tylko na niebie. Była też słoneczna w naszych górniczych sercach. Biało-Niebiescy pokonali Regis Wieliczka 92:72 i tym samym zameldowali się w finale Mistrzostw Polski. Brawo chłopaki !!!
foto. zibi
To były trzy szalone dni. Szalone dla wałbrzyskiego Górnika, szalone też dla mnie. Trzy dni wspierania naszych młodych zawodników głośnym, odbierającym głos dopingiem. Półfinałowy turniej młodzików wyrwał choć na moment Wałbrzych z marazmu, mizerii i beznadziei. Te zawody pozwoliły mi choć na moment zapomnieć o upadku seniorskiego Górnika oraz o licznym  przedstawicielstwie marginesu społecznego, zatruwającego miejskie autobusy swoim wątpliwym zapachem (zapomniałem o tym na krótko, bo już w drodze powrotnej z dzisiejszego dnia imprezy na tego pokroju delikwentów się w autobusie natknąłem...). Ten półfinał pokazał, że w ogarniętym złą sławą mieście można - jeżeli się tylko chce - coś pięknego stworzyć. Głęboko wierzę w to, że opinia o koszykarskim Wałbrzychu choć trochę zmieniła się na lepsze.

Niedzielny mecz Górnika miał być łatwą przeprawą. Mocno się wszyscy zdziwiliśmy, gdy po trzech minutach trzeciej kwarty na tablicy widniał wynik 44:44, a nasi przegrywali tą kwartę już 0-7. Wałbrzyszanie potrzebowali impulsu by się pozbierać. Taki impuls został zaszczepiony zespołowi przez Marcina Szymanowskiego (16 pkt), który dwa razy z rzędu trafił za trzy punkty. To przełamanie Marcina, który męczył się dwa poprzednie mecze niemiłosiernie, cieszy mnie w szczególności, bo doskonale wiem jaką pasją Marcin darzy ten sport. Nie ukrywam, że z wielką radością patrzyłem na to, jak po drugim celnym rzucie za trzy Marcin krzyknął coś do siebie, zrzucając z serca potężny kamień. Pozytywnym zaskoczeniem jest na pewno postawa Kuby Sumińskiego (10 pkt), który również trafił dwukrotnie zza linii 6,75. Sumiński przez cały sezon zamykał protokół meczowy, by w półfinale pokazać się z naprawdę dobrej strony. Klasą sam dla siebie był tradycyjnie Maciek Krzymiński (18 pkt), a kolejne double-double stało się łupem Bartka Szmidta (17 pkt i 22 zb !). Wielkie rzuty w tym niezwykle istotnym spotkaniu trafiał także Łukasz Kołaczyński (16 pkt). W zespole Regisu ponownie dominował człowiek-orkiestra, czyli Adam Kulasiak, który w całym turnieju co mecz rzucał średnio 36 pkt. Wysoki rozgrywający z łatwością wchodził pod kosz, trafiał też z półdystansu i dystansu. Jeden Kulasiak, z resztą dość samolubny, nie wystarczył na naszego Górnika. W pewnym momencie oddał rzut będąc krytym przez.... czterech graczy (chciałem napisać poczworonym, ale komputerowy słownik twierdzi, że nie ma takiego słowa... widocznie ten słownik nigdy o Adamie Kulasiaku nie słyszał :)).

foto. zibi
Wielki polski poeta okresu II Wojny Światowej, Krzysztof Kamil Baczyński swoje pokolenie twórców  określał "poetami czasu kul". Przyszło im dorastać w trudnych dla kraju czasach wojny. Parafrazując Baczyńskiego, młodzicy Górnika Wałbrzych to współcześni "koszykarze czasu kul". Naszym młodzikom przyszło dorastać w trudnym dla Górniku okresie, gdy biało-niebieska przyszłość wciąż jest bardzo niepewna. Nasi się nie poddają, walczą nadal - tym razem już w wielkim ośmiodrużynowym finale Mistrzostw Polski ! Nigdy nie zginie, nasz Górnik nigdy nie zginie !

Turniej wygrała świetna drużyna z Opalenicy. Basket Team wyznaczył drogę jaką powinno się obrać by dobrze przygotować młodych chłopców do uprawiania koszykówki. Opaleniczanie zaimponowali swoim transition offense, szybkim przejściem z obrony do ataku, świetną grą z kontry, niezwykłą dynamiką, wytrzymałością fizyczną ( i przede wszystkim psychiczną) oraz zespołowością.

Nadszedł czas na przelanie na ekran monitora wielkich podziękowań dla ludzi związanym z tymi szalonymi trzema dniami koszykarskiego święta.

Podziękowania dla:

  • przede wszystkim dla Rady Rodziców młodzików Górnika Wałbrzych za wspaniałą organizację imprezy, wielką pasję do koszykówki oraz wyrazy uznania za miłość, którą obdarzają swoich synów :) W szczególności dziękuję niezwykle skromnemu i sympatycznemu, panu Ryszardowi Burdkowi, za to że podarował mi kibicowską koszulkę, umożliwił mi wręczenie pucharu naszym młodzikom i za to, że zaproponował świetną współpracę przy tym turnieju. Ogromne słowa uznania dla ojca Bartka Szmidta, który przez trzy dni wylał na hali siódme poty, wspierając grupę najzagorzalszych kibiców Górnika. Podziękowania też dla pani Elżbiety Jarosińskiej za ciepłe słowa na temat mojej blogowej twórczości oraz za zaproszenie do grona znajomych na Facebooku :)
  • Klubu Kibica koszykarskiego Górnika Wałbrzych - chłopaki nie ma nas wielu, ale swoją pasją, którą obdarzamy koszykówkę moglibyśmy obdzielić niejeden liczniejszy klub kibica. W szczególności wielkie dzięki kieruję w stronę Mattiego, z którym rozklejaliśmy na mieście plakaty promujące imprezę. Brawa dla Radosława "Bladego" Wierzbickiego i Marcina "Ducha" Durczaka, którzy są dla mnie wzorem wierności biało-niebieskim barwom. Dowodem ich wierności niech będzie organizacja nowego kibicowskiego baneru oraz pomoc w kolportażu programów meczowych. 
  • nowego górniczego spikera, reprezentującego moje liceum Michała "Stopy" Stopińskiego za ciepłe słowa w kierunku mojej osoby jak i za promocję tego bloga. 
  • hordy sponsorów, bez których to wszystko nie byłoby możliwe. W szczególności dla mającej niewiele wspólnego z Wałbrzychem do czasu wsparcia koszykarzy firmy Trans - Europejska Giełda Transportowa, której główna siedziba jest rzut beretem od miejsca zamieszkania mojego brata :)
  • eksperta koszykarskiego, rezydenta Rudy Śląskiej oraz niezwykle sympatycznego człowieka, Zibiego, który pozwolił na "strzelenie" wspólnej fotki
  • wszystkich kibiców oraz entuzjastów górniczej koszykówki, którzy byli obecni na hali podczas tego turnieju. Bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy mają cierpliwość czytać moje wypociny na tym blogu
  • zespołu Basket Team Opalenica, który dostarczył nam w sobotę niezapomnianych sportowych emocji oraz pokazał jak dużo można zdziałać, gdy się tylko chce (tutaj słowa uznania dla trenera Ziobry za świetne przygotowanie zespołu oraz dla szalonych opalenickich kibiców).
  • zespołów tanecznych, w szczególności dla formacji "Fresh Crew", która była hot, dając w piątek niezapomniane show, rabując serca męskiej części kibiców.
  • dziewczyn towarzyszącym nam w młynie za to, że się nas nie bały i w miarę możliwości i wrażliwości dopingowały koszykarzy
foto. zibi

OK, jak na razie to tyle. Wszystkich, których pominąłem - przepraszam i obiecuję poprawę. 

Czas wrócić do realu, wybudzić się z tego trzydniowego pięknego snu. Do następnego !

Półfinały: dzień drugi, czyli miało być filmowo, a skończyło się minorowo

PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 25-27.05.2011
 
Kocham koszykówkę - to pewnie już wiecie. Po drugim dniu półfinałów jestem przekonany, że mój ukochany sport dorobił się  nowych fanów. Po super-hiper kapitalnym widowisku biało-niebiescy przegrali niestety z Basket Team Opalenica 72:74. Wałbrzych przypomniał o sobie, a "wałbrzyski kocioł" doczekał się reinkarnacji.
Łukasz Kołaczyński. Foto spawlik
 
To był thriller. Nie brakowało gradacji napięcia, suspensu rodem z Hitchcocka, szału radości co chwila przerywanego wybuchem złości. Kiedyś zapytano Alfreda Hitchcocka: "Ależ cóż pan produkuje ?" Odpowiedź mistrza była krótka i stanowcza: "Strach". Nadprogramowa dawka strachu była obecna w hali podczas walki naszych latorośli z wielkopolską machiną. Baliśmy się, że nie damy rady, że nie wytrzymamy. Niestety, nasze obawy się sprawdziły. Nic to. Biało-Niebieskim należą się wielkie brawa za wspaniałą walkę. Górniku nic się nie stało ! Przed nami jeszcze jeden mecz. Mecz o wszystko. 


Celowo w tym wpisie pomijam pierwsze rozegrane dziś spotkanie. Nie mam w tej chwili na to po prostu miejsca. Po bardzo dobrym, trzymającym w napięciu do końca spotkaniu, Regis Wieliczka uległ Basketowi Kwidzyn 80:89. Po raz kolejny bezproduktywne z punktu widzenia zespołu show dał Adam Kulasiak, autor 34 punktów w ...27 minut gry. Wieliczka straciła szansę na awans, ale w dniu trzecim może pokrzyżować nasze szyki. Trochę szkoda grupki kibiców z miasta soli. Fascynujące było obserwowanie tej grupki jak szybko uczyła się wałbrzyskiej kultury kibicowania. Pierwszego dnia nie mogli oni pojąć dlaczego stoimy przy barierkach zasłaniając boiskową wizję. Drugiego dnia, bogatsi o lekcję z dnia nr 1, już na siedziskach widoczni nie byli, dopingując swoich milusińskich "na stojaka" (a miałem pominąć relację z tego meczu).


W poprzednim wpisie zaznaczałem, że pojedynku z Opalenicą się obawiam. Miałem rację. Basket Team zaskoczył nas pod każdym względem. Koniec z udawaniem Greka - w Wałbrzychu wszyscy już wiedzą gdzie jest Opalenica i z czego słynie. Świetny zespół z Wielkopolski idealnie zgrywa się z około dwudziestoosobową opalenicką grupą wsparcia w postaci rodziców, którzy dzielnie dopingowali swoich reprezentantów. Najbardziej imponująca w zespole z Opalenicy jest bez wątpienia odporność psychiczna. Młodzi koszykarze, strojami przypominającymi Spójnię Stargard, (wersja dla kibiców piłkarskich: Spartę Praga) raz po raz celnymi rzutami z półdystansu uciszali publiczność. Niejednej seniorskiej drużynie w naszym kotle miękły nogi. Opaleniczanie okazali się bestią, która żywi się ludzkim krzykiem i gwizdem. Brawa należą się także trenerowi, który sprytnie manewrował składem w pierwszej połowie, wystawiając potencjalnie słabszą pierwszą piątkę oraz dużo silniejszą tą drugą, przeznaczoną na drugie dziesięć minut. Skazą na wizerunku Basket Teamu pozostaje więc jedynie Hubert Stopierzyński, którego to boiskowa arogancja (przejawiająca się w ironizowaniu sędziowskiej decyzji) doprowadziła do przewinienia technicznego, a naszych kibiców do przekraczających normę pokładów złości.

 
Daniel Krzepina, foto. spawlik
Nasz zespół za to mądrze starał się wykorzystać przewagę wzrostu i siły podkoszowej. Dlatego też wyjątkowo aktywny w ataku stał się niespodziewanie Daniel Krzepina (6 pkt, 7 zb). Nasz masywny podkoszowy raz po raz dostawał piłkę pod obręcz, gdzie był notorycznie faulowany. Swój wzrost świetnie spożytkować potrafił, rok młodszy od kolegów, Bartek Szmidt (kolejne double-double - 15 pkt ,14 zb). Swoje w ataku robił Maciek Krzymiński (22 pkt), co nie zmienia faktu że w paru sytuacjach zachował się bardzo egoistycznie, co nie przyniosło pożytku drużynie. Niemniej jednak Krzymiński wygrał nierówny pojedynek z presją psychiczną, trafiając naprawdę WIELKIE trójki (świetne 3/4 za 3 !) i potwierdzając tym samym swoje liderowskie aspiracje.  Nie da się ukryć, że był to mecz szczególny w którym to naszym obok koszmarnych błędów (dwukrotny napad amnezji, gdy należało pamiętać o zegarze 24 sekund) zdarzały się akcje spektakularne - do takich należały trójki Krzymińskiego, wjazdy pod kosz Łukasza Kołaczyńskiego (9 pkt i godne podziwu 5/6 za 1) i Marcina Szymanowskiego (7 pkt) oraz bardzo dobre podkoszowe manewry Szmidta. Nasi najlepiej prezentowali się w trzeciej kwarcie w zestawieniu ze Szmidtem, Szymanowskim, Krzymińskim, Kołaczyńskim i wciąż bardzo dobrze zbierającym Danielem Jarosińskim (9 zb, dzień wcześniej - 14 zb). Trochę zabrakło nam wartościowych zmienników. Szkoda, że dłużej nie grał Krzepina, który w zestawieniu ze Szmidtem mógłby siać godnych rozmiarów zamęt. 


Górnicy wciąż starają się uczyć na błędach. Póki co, nie wychodzi to najlepiej. Pamiętacie marcowy mecz z WKK Wrocław ? Był już prawie wygrany, gdy w dziwnych okolicznościach w kolejnych akcjach traciliśmy piłkę. Pisałem wtedy tak: "Naszym niestety totalnie zabrakło doświadczenia i ogrania w sytuacjach zapalnych." Amen. Nic dodać nic ująć to samo zdarzyło się w spotkaniu z Basket Teamem. Z emocji sam dokładnie już nie pamiętam co w tej końcówce się działo, a dziłao się wiele. Pamiętam, że na kilkanaście sekund do końca przy stanie 72:74 Maciek Krzymiński w kompletnie niewytłumaczalny sposób podał w czasoprzestrzeń zapełnioną wiśniowymi koszulkami rywali. To nic, bo pomimo tego mogliśmy ten mecz jeszcze wygrać, gdy Marcin Szymanowski w iście filmowym stylu mógł stać się bohaterem. Do końca meczu pięć sekund. Po przechwycie Kołaczyński wyprowadza akcję, piłka trafia do Szymanowskiego, który rzuca za trzy równo z końcową syreną. Rzut o wszystko. Kojarzycie te amerykańskie produkcje, gdzie mecz koszykówki zawsze kończy się wygraną tych "dobrych"jednym punktem po rzucie w ostatniej sekundzie ? To mogło zdarzyć się w realu. Niestety, życie to nie bajka czy film. Nie zmienia to faktu, że rzucała osoba odpowiednia. Marcin jest naszym najlepszym dystansowym strzelcem. Na nasze nieszczęście, w tych półfinałach swoją skuteczność gdzieś zagubił bądź zapomniał zabrać z szatni.

Czas na otarcie łez i wzięcie się w garść. Pamiętajmy, że przegraliśmy jedynie bitwę, nie wojnę. Nie zapominajmy o tym jak wiele zawdzięczamy młodzikom Górnika Wałbrzych. Dzięki nim na nowo przeżywamy emocje porównywalne do tych z pierwszoligowych parkietów. To oni są odpowiedzialni za podtrzymywanie w nas kibicowskich funkcji życiowych. To właśnie Ci młodzi chłopcy stoją za odbudowywaniem w nas umierającej koszykarskiej wiary. Jest to niezwykle istotne tym bardziej, że w mizernym krajobrazie wymarłej biało-niebieskiej koszykówki seniorskiej naprawdę nie mamy już w co wierzyć

Zdjęcia z meczu nr 1 są dostępne tutaj
Zdjęcia z meczu nr 2 są tutaj 
 
P.S - Z powodu problemów z laptopem nie wrzuciłem własnych filmików, natomiast z powodu braku czasu nie wrzuciłem zdjęć swojej produkcji

P.S 2 -Wałbrzyskie środowisko polityczne na meczu ? Szok !

Na zdjęciu oczywiście kandydat na prezydenta miasta Patryk Wild (z lewej) oraz Robert Ławski, starosta wałbrzyski.

sobota, 28 maja 2011

Półfinały: dzień pierwszy, czyli na kłopoty Krzymiński

PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 25-27.05.2011

Pierwszy dzień za nami. Oj działo się ! Wałbrzych pokazał swój niesamowity kibicowski potencjał. Działacze z Rady Rodziców młodzików Górnika udowodnili, że jeżeli się tylko chce to można. i w Wałbrzychu świetnie zorganizować zawody.  Nasi wygrywają na otwarcie z Basketem Kwidzyn 84:70.  Pomimo tego przed spotkaniem z Basketem Team Opalenica możemy mieć pewne obawy.


Na hali zjawiłem się jakoś około godz. 16. W momencie mojego wkroczenia na parkiecie w akcji prezentowały się zespoły z Wieliczki i Opalenicy. Szczerze mówiąc, przeżyłem szok (nie pierwszy tego popołudnia). Na trybunach zastałem nie do końca zorganizowany harmider tworzony przez rodziców graczy obu ekip. Usiadłem w rejonie opanowanym przez rezydentów miasta kopalni soli. Po krótkiej obserwacji kibiców z Małopolski doszedłem do wniosku, że ta kilkuosobowa grupa ma wielkiego i pozytywnego bzika na punkcie koszykówki (co można też powiedzieć o trenerach obu zespołów) - byli głośni, przeżywali każdą akcję swojego zespołu tak jakby zaraz miał się skończyć świat (czyżby wierzyli w wielki koniec świata z 21 maja ?). Za wielkie serce do basketu należą im się brawa. Niestety, w ich wielką sportową pasję wkradała się nerwowość, gdy ktoś niepowołany przecinał drogę łączącą ich oczy z parkietem.  Kolejny szok przeżyłem chwilę później, przyglądając się boiskowym poczynaniom. Zarówno Opalenica jak i Regis prezentowały naprawdę bardzo skuteczną koszykówkę. Różnica polegała na tym, że Wieliczka postanowiła nie grać w obronie. Dlatego też przegrała to spotkanie 85:110. Koszykarze z Wielkopolski zaskoczyli przygotowaniem motorycznym. Nabuzowani jak po kilku dogłębnych łykach Red Bulla zabiegali swoich rywali niemiłosiernie. W barwach Basket Teamu w oczy rzucała się niesamowita zespołowość, a świetnym wyszkoleniem technicznych porażał zwłaszcza grający z nr 12 Patryk Stankowski. W Regisie mieliśmy przyjemność oglądać LeBrona Jamesa polskiej koszykówki młodzieżowej. Wysoki rozgrywający Wieliczki to Adam Kulasiak - autor aż 42 pkt i 18 zb (5x3). Kulasiak to wielki łowca punktów, który nie przepada za oddawaniem piłki kolegom. Pamiętam sytuację gdy w pięciu kolejnych akcjach ani razu nie odgrywał do kolegów z drużyny, decydując się na samotne zakończenia akcji. Trzeba przyznać, że potencjał w tym chłopaku jest ogromny. Aż boję się pomyśleć co to będzie gdy nauczy się podawać...

Piszę te słowa po godz. 23 więc jeżeli coś nie będzie się kleić kupy - wybaczcie. Przed pojedynkiem biało-niebieskich w hali zaczęli pojawiać się przedstawiciele wąskiej grupy społecznej jakiej są VIP-y. W naszym OSiRze nie zabrakło Jacka Krzykały, Andrzeja Adamka oraz Rafała Glapińskiego. Natomiast z tych, co tworzą obecną górniczą organizację, braków było niewiele. Na specjalne zaproszenie organizatorów do Wałbrzycha przybył ktoś jeszcze - największy chyba pasjonat młodocianych rozgrywek w Polsce, chodząca encyklopedia koszykówki młodzieżowej, Górnoślązak z krwi i kości, autor unikalnej i prestiżowej już w pewnych kręgach strony Śląska Koszykówka Młodzieżowa (www.skm.polskikosz.pl ,a mowa na niej o całej koszykówce młodzieżowej jaka ma miejsce między Odrą a Bugiem) - chodzi oczywiście o niejakiego Zibiego, który z zapałem robił zdjęcia, prowadził wywiady i nagrywał filmiki. 

Czas na kolejną dawkę szoku pojawił się szybciej niż się tego spodziewałem, a dotyczył prezentacji. Coś pięknego i niezwykle efektywnego. Wow. Poszczególni biało-niebiescy niczym herosi wybiegali z hallu w momencie gdy nazwisko danego gracza rozbrzmiewało w głośnikach. Towarzyszył temu ryk kibiców oraz dopasowana idealne muzyka.  Zdumieni byli wszyscy - kibice, sędziowie oraz rywale. Wybiegając nasi przybijali piątkę maskotce drużyny. Wyszło fantastycznie i fanatycznie. Majstersztyk.

Majstersztykiem była też całościowa organizacja imprezy. Darmowo białe koszulki z logiem Górnika, ulotki z programem meczowym (przy tworzeniu których to maczałem palce) oraz lizaki i kupony z szansą zgarnięcia nagrody ufundowanej przez sponsorów. Na balkonach zamontowane biało-niebieskie banery oraz balony tego samego koloru. Kapitalna robota bez dwóch zdań. Tak się przyciąga widzów na hale. Sam wrzuciłem swoje trzy grosze, gdy przekazałem swoją białą górniczą koszulkę młodszemu o dobrych parę lat kibicowi. Koszulka była przeznaczona dla mnie, jednak trudne do ukrycia pragnienie posiadania takiej samej koszulki przez tego młokosa skłoniło mnie do jej podarowania (oby ten młody kibic nie okazał się takim koszykarskim psychopatą co autor tego tekstu). 

Co zapadło mi tego dnia najbardziej w pamięć ? Sam się sobie dziwię, ale był to ... zespół taneczny. Ogólnie jestem znany z tego, że wszelkie dancefloory mijam szerokim łukiem bo prezentuję się na nich gorzej od  Adama Małysza i Mariusza Pudzianowskiego. Tym razem jednak chciałem przeskoczyć barierki i zatańczyć razem dziewczynami. Ależ to był show ! Godny półfinałów. 10-minutowy pokaz poruszył wszystkie kibicowskie zmysły i gdy piszę wszystkie to mam na myśli WSZYSTKIE. Bez wątpienia nikt się takiego występu nie spodziewał. Rytmiczne poruszanie pośladkami przez zespół "Fresh Crew" wywoływał rozkoszne odgłosy na trybunach: nie brakowało "uuua" czy "oooo". One naprawdę były "fresh". 

Dobra, wracamy do rzeczywistości, do meritum, czyli do występu naszych koszykarzy. Co możemy powiedzieć o tym spotkaniu ? Mecz walki. Mecz błędów. To nie była ładna koszykówka. Górnicy walczyli nie tyle z rywalem, co z presją spoglądających na nich setek par oczu, spragnionych sukcesów wałbrzyskiego basketu. Musimy być zadowoleni z tego zwycięstwa. Co prawda nasi kontrolowali wynik, ale z drugiej strony nie omieszkali obnażyć swoich słabości. Gdyby nie świetna (jak z resztą przez cały sezon) postawa Maćka Krzymińskiego (29 pkt) to nie wiem jakby się ten mecz dla nas skończył. Wiele razy brakowało nam pomysłu na grę, mieliśmy też swoje problemy. Z powodu kłopotów z faulami wcześniej musiał odpocząć Łukasz Kołaczyński. Nasi łatwo dawali rywalowi przedostawać się pod kosz po penetracjach, które przeważnie kończyły się akcjami 2+1. Wciąż na potęgę szwankują u nas osobiste - trafiamy tylko 17 z 40 rzutów ! Na pocieszenie - świetnie spisujemy się na tablicach. Cichy bohaterem meczu jest Daniel Jarosiński (14 zb), który wykorzystał swój atletyzm w walce o zbiórkę. Duże słowa uznania należą się też Bartkowi Szmidtowi (double-double 15 pkt-13 zb). Tak naprawdę, to brawa trzeba kierować do całej rodziny Szmidtów, ponieważ ojciec Bartka mężnie wspomagał naszą liczną tego dnia grupę wsparcia, dając z siebie absolutnie wszystko.

Teraz czas na mecz z drużyną z Opalenicy, która po pierwszym dniu pozostawiła po sobie świetne wrażenie. Kochający kontry, grający szybką, dynamiczną koszykówkę chłopcy z Wielkopolski na pewno nie dadzą za wygraną. Siłą Basket Teamu jest zespołowość, czyli coś czego nam brakuje. Gra Górnika w ataku w zbyt dużej mierze opiera się na jednym zawodniku (Krzymiński). Przeciwstawienie jednego gracza na zabójczo atletyczną wielkopolską machinę skończy się dla nas tak samo mizernie jak dla jednowymiarowej ekipy z Wieliczki.

czwartek, 26 maja 2011

Przed półfinałami: o rywalach napomknięcia

PÓŁFINAŁY MISTRZOSTW POLSKI MŁODZIKÓW WAŁBRZYCH 25-27.05.2011


W kontekście Półfinału Mistrzostw Polski Młodzików dużo mówi się o samej organizacji. Póki co niewiele można powiedzieć o rywalach naszego zespołu. Wykonałem pewnego rodzaju research, którego efekty znajdują się w programie meczowym, który znajdzie się na krzesełkach przed meczem. Także o zespołach przyjezdnych będzie okazja poczytać. 
Teraz pragnę wspomnieć na gorąco o górniczych przeciwnikach:

Basket Team Opalenica - gdy pierwszy raz usłyszeliście tą nazwę zapewne długo zastanawialiście się o co właściwie chodzi. Co to za zespół ? Co to za miejscowość ? Basket Team to młoda, bo ledwie licząca sobie kilka lat, organizacja nie posiadająca jeszcze loga. Brak loga nie oznacza bynajmniej brak sukcesów. W swojej krótkie historii koszykarze z Opalenicy świętowali już wicemistrzostwo Polski kadetów 2010 ! Siedziba Basket Teamu, czyli niejaka Opalenica znajduje się w powiecie nowotomyskim. Dalej nie wiecie o co chodzi ? Powiat  nowotomyski to składowa województwa wielkopolskiego. W perspektywie krajowej lub, bardziej przyziemnie, z punktu widzenia naszego województwa powiaty wielkopolskie nie należą do tych z sakwą pustą bądź przedziurawioną. Gdy mówimy o koszykówce w tej 10 tys. mieścinie musimy wspomnieć o postaci trenera. Aleksander Ziobro, bo o nim mowa, z tego co można w sieci wyczytać to człowiek-orkiestra, ojciec-założyciel miejscowego nurtu koszykarskiego oraz autor największych sukcesów lokalnej drużyny. Trener Ziobro wydaje się być człowiekiem pozytywnie zakręconym, flagowym przedstawicielem wąskiej grupy pasjonatów czegoś tam. Prawdopodobnie to on za wszystko odpowiada włącznie z zapalaniem i gaszeniem światło w lokalnym ośrodku sportu. Przyglądając się wynikom młodych Opaleniczan nie powinniśmy popadać w panikę. Gładkie przetarcie się przez rozgrywki regionalne okazały się zasłoną dymną , bo w ćwierćfinałach już tak łatwo nie było. Basket Team wygrał co prawda grupę, ale nie obyło się bez małych "ale". Grupa rzeczywiście wygrana, ALE zwycięstwa były mało przekonywujące, minimalne, wyszarpane. Zwycięstwo w grupie, ALE przed własną publicznością gdy ściany są szóstym i siódmym zawodnikiem.  

Regis Wieliczka - kolejna młoda organizacja na placu boju. Wieliczka nigdy nie kojarzyła nam się z koszykówką, czego chyba nic nie jest w stanie zmienić. Kolejny zespół z niewielkiej miejscowości, ale z wielkim hartem ducha i chęcią wejścia do finału. Nazwy klubu nie tłumaczę, bo wytłumaczenie znajdziecie w programie meczowym na hali. Cóż można o tym zespole powiedzieć ? Ano to, że mogą być czarnym koniem imprezy. Nie piszę tego z górniczego punktu widzenia, bo zagrożenie płynące ze strony Regisu można łatwo zmierzyć "Prawem Wisły", czyli wynikami Wieliczki w pojedynkach w regionie z krakowianami. My z Wisłą dość pewnie wygraliśmy, Regis nie miał tyle co my argumentów. Niemniej jednak ekipa z Małopolski wydaje się niezwykle waleczna (wygrane ze Startem Lublin i Zastalem w ćwierćfinale) i może pokusić się o awans.

Basket Kwidzyn - kolejna młoda organizacja, bo powstała ledwie w 1998 roku. Przy wyżej wymienionych rywalach naszego Górnika ten - przynajmniej z nazwy - wydaje się najgroźniejszy. Mieścina wielkości Opalenicy, a wszyscy o niej słyszeli. Szczęściarze. Wciąż mam w pamięci pojedynki seniorów pomiędzy tymi dwoma zespołami zarówno w PLK jak i w I lidze. W obecnej sytuacji wydaje mi się, że wiele nas łączy. I my, i oni spadli z wysokiego konia, lądując dopiero w II lidze. O zespole młodzików Basketu można powiedzieć naprawdę niewiele. Sieć o poczynaniach kwidzynian milczy. Szeroko zakrojona konspiracja nie pozwala określić jakości tej ekipy. Wiadomo jedynie tyle, że Basket wygrał pewnie rozgrywki na Pomorzu by niemiłosiernie męczyć się w ćwierćfinałach (drugie miejsce w grupie - rozgromieni przez Polonię W-wa, minimalna wygrana z Żakiem Koszalin oraz wyraźne zwycięstwo z ŁKS ).